Premier namawia mieszkańców stolicy, by nie poszli na referendum ws. odwołania Gronkiewicz-Waltz. Czego się nie robi dla ratowania władzy...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Liczę na to, że warszawiacy w swojej przewadze wyrażą wotum zaufania dla prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, odmawiając udziału w referendum ws. jej odwołania – ogłosił  Donald Tusk.

Niepójście na referendum jest też aktem decyzji. Nie jest ucieczką od odpowiedzialności, bo to nie jest głosowanie w wyborach. Nieuczestniczenie w referendum jest aktem akceptacji, tolerancji czy sympatii z aktualnie rządzącym prezydentem, czy burmistrzem, czy wójtem

– przekonywał karkołomnie premier.

Powiedział, że liczy na to, iż "warszawiacy w swojej przewadze wyrażą takie wotum zaufania dla Hanny Gronkiewicz-Waltz, odmawiając udziału w tym referendum".

Ale oczywiście każdy, kto ma inne poglądy, ma prawo to zademonstrować

– zaznaczył łaskawie.

Tusk dodał, że jako "warszawiak od lat i z wyboru, i urzędu" ma swoją opinię na temat Warszawy.

Muszę powiedzieć, że tak dynamicznie rozwijającej się stolicy w Europie dziś nie ma, jeśli chodzi o działania inwestycyjne. A to zawsze nastręcza też gigantycznych problemów. Pani Gronkiewicz-Waltz jest tego najbardziej klasycznym przykładem - jak ktoś dużo robi, to ma też dużo przeciwników

- stwierdził premier.

Ocenił, że Gronkiewicz-Waltz nigdy nie specjalizowała się "w jakiejś propagandzie, nie była mistrzynią PR". Premier powiedział, że bardzo często obserwuje, że "kobiety w polityce mają dużo większą skłonność do ciężkiej codziennej harówy, a może w mniejszym stopniu do pokazywania tego, do takiej autopromocji".

Przyszedł taki moment, kiedy pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna jednak skuteczniej tłumaczyć warszawiakom, ile sensownych rzeczy zrobiła, jak potężną robotę wykonała i ten kontakt z ludźmi na pewno się przyda w przyszłym funkcjonowaniu prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz

– dodał szef rządu.

Inicjatorem referendum jest Warszawska Wspólnota Samorządowa. Aby referendum lokalne mogło się odbyć, pod wnioskiem w tej sprawie musi podpisać się 10 proc. uprawnionych do głosowania - czyli w przypadku referendum ws. odwołania prezydent Warszawy musi to być ok. 130 tys. osób. Podpisy do 22 lipca muszą trafić do komisarza wyborczego.

Zorganizowanie referendum ws. odwołania Gronkiewicz-Waltz popierają też m.in. Prawo i Sprawiedliwość, Ruch Palikota, Solidarna Polska i Stowarzyszenie Republikanie.

Referendum w sprawie odwołania organu jednostki samorządu terytorialnego pochodzącego z wyborów bezpośrednich jest ważne w przypadku, gdy udział w nim wzięło nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu.

W wyborach prezydenta Warszawy w 2010 r., w których zwyciężyła Gronkiewicz-Waltz, wzięło udział 649 049 osób. Oznacza to, że referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział co najmniej 389 430 osób.

Sądząc po reakcji Donalda Tuska, perspektywa odwołania Gronkiewicz-Waltz, spędza mu sen z oczu. Nic dziwnego, bo klęska w stolicy byłaby dla PO nieporównywalnie większym ciosem niż niedawna przegrana w Elblągu. Premier powinien jednak pamiętać, że prawo do udziału obywateli w referendach jest cechą demokracji. Zwłaszcza jeśli jest szefem partii, która ma w nazwie przymiotnik „obywatelska”.

JKUB/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych