Rozbity jak Tusk. Znacząca konferencja premiera. „To, że sondaże są dzisiaj nienajlepsze, wiem. Będę starał się to zmienić”. Jak? „Pracuję nad tym”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/ Bartłomiej Zborowski
Fot. PAP/ Bartłomiej Zborowski

Donald Tusk dawno już nie był tak bezradny, jak w czasie dzisiejszego występu przed kamerami w Sejmie. Dawno już tak jednoznacznie nie wykręcał się od odpowiedzi na trudne pytania (inna sprawa, że dawno już nie padały one tak licznie).

Szefowi rządu udało się jedno – po miażdżących dla jego partii publikacjach dotyczących co najmniej niewłaściwego wydawania publicznych pieniędzy przez PO – narzucił temat debaty publicznej. Powrót do zakazu finansowania partii z budżetu państwa jest sprawą, o której dyskutuje się dziś najgłośniej. Choć nie oznacza to wcale korzyści dla PO. Bo wszystko wskazuje na to, że Platforma nie znajdzie w parlamencie większości wystarczającej do przeprowadzenia zmian.

Donald Tusk wychodząc z Sejmu zakomunikował dziennikarzom, że rozmawiał z marszałek Kopacz i przewodniczącym klubu PO o trzech kwestiach:

Po pierwsze w tej gorącej sprawie, która znowu wzbudza emocje wśród działaczy partyjnych różnych partii – czyli kwestia finansowania partii z budżetu.

Ciekawe, dlaczego wzbudza emocje? Przecież nie z powodu samego Donalda Tuska…

Będę proponował i przewodniczący Grupiński zobowiązał się przygotować jak najszybciej projekt ustawy – on jest w właściwie gotowy – będzie eliminował finansowanie z budżetu państwa partii politycznych.

Przypomniał, że to nie pierwsze podejście PO do tego tematu:

Pomiędzy takimi próbami prawie wszyscy liderzy partyjni mówią, że brzydzą się tymi pieniędzmi i że nie chcą finansowania z budżetu państwa. Kiedy przychodzi do chwili próby, okazuje się że znajdują tysiące powodów, żeby wytłumaczyć, że jednak te pieniądze są potrzebne. Ja uważam, że każdy model finansowania ma swoje wady i zalety, ale w Polsce chyba najmniej akceptacji jest dla tego modelu – zresztą rzeczywiście kontrowersyjnego – jakim jest finansowanie z kieszeni podatnika. Dlatego będę przekonywał, żeby otwarcie wszyscy do debaty w tej kwestii przystąpili. Jestem przekonany, że partie polityczne mogą spokojnie utrzymywać się i także ograniczać swoje wydatki – ale utrzymywać się ze wsparcia swoich członków i sympatyków.

Podkreślił, że ważne jest, aby to wsparcie było przejrzyste i kontrolowane społecznie oraz przez instytucje państwowe, jak PKW.

W drugim akcie gry pod publiczkę Donald Tusk ogłosił, że „uczulił” władze Sejmu i klubu na tzw. kwestię parkingową.

Sam jestem po takim złym doświadczeniu, bo także w kilku poprzednich inicjatywach, np. śmieciowej, gdzie dobre intencje i sensowne zasady tak naprawdę mogą być pretekstem czy powodem do podwyższenia różnego typu opłat dla obywateli.

Uważam, że dzisiaj ze względu na napiętą sytuację finansową, nie tylko w Polsce – warto umieć mówić „nie” wtedy kiedy ktoś wyciąga ręce po pieniądze budżetowe, ale warto również zatrzymać się, zanim się nałoży kolejną daninę na obywateli.

Mówi to szef rządu, który podwyższył podatki jak żaden inny w ciągu ostatnich dwóch dekad!!!

Donald sprawiedliwy brnął w propagandę:

Bo to nie tylko budżet jest w trudnej sytuacji, ale każdy budżet rodziny jest też w trudnej sytuacji. I taka równowaga, której staramy się przestrzegać z ministrem finansów od blisko sześciu lat – tzn. jak nie możemy dać – nie dajemy, ale jak nie trzeba zabierać, nie trzeba nakładać dodatkowej daniny – to staramy się tego unikać. Także w przypadku parkingów.

Rozumiejąc potrzeby samorządów, będziemy pilnowali na etapie końca prac rządowych, ale prosiłem także panią marszałek i pana przewodniczącego Grupińskiego, aby także tu w Sejmie pilnowali, aby jakiś przepis nie ułatwił czy nie sprowokował podwyższania opłat, które przynajmniej w tym czasie były dla wielu ludzi trudne do zaakceptowania i do zniesienia.

O łaskawco – mogłeś śrubę dokręcić, a tego nie zrobisz! W dodatku straże dzielne wystawisz, by ludu skrzywdzić nie pozwolić.

Trzeci wymuszony uśmiech Donalda Tuska dotyczył działkowców. Premier ogłosił, że projekt obywatelski będzie przyjęty jako wiodący.

Odpowiadając na pytania dziennikarzy najpierw został zaskoczony konstatacją, że często zmienia zdanie – m.in. w sprawie działkowców czy matek pierwszego kwartału. Czy nie za często? – pytała reporterka Polsatu. Donald Tusk nie odpowiedział skupiając się na krytyce Palikota. W słowotoku trochę się jednak zgubił. Nagle bowiem stwierdził:

Warto tę sprawę rozstrzygnąć raz na zawsze – żeby liderzy partyjni nie występowali z takimi komunikatami, które mają przekłamać rzeczywistość, tzn. zwrócić uwagę na coś innego, ponieważ w tej sprawie nie mają czystego sumienia.

Ależ dokładnie tak zachowuje się Donald Tusk! Na niezwykle kłopotliwe doniesienia medialne o wydawaniu budżetowych pieniędzy na drogie garnitury, alkohol, wynajem boisk do gry w piłkę czy imprezy w klubach z pół-nagimi paniami, szef PO zareagował pomysłem zabrania subwencji wszystkim. Nie uleczenia wydawania pieniędzy w swojej partii, ale pozbawienia ich konkurencji!

Tusk zapowiedział, ze projekt będzie gotowy w przyszłym tygodniu. Tyle, że na dziś nie będzie on miał poparcia sejmowej większości. Przeciw jest nawet koalicjant. Marek Sawicki z PSL stwierdził, że próba odebrania partiom finansowania publicznego jest zamachem na demokrację. Eugeniusz Kłopotek dodał: „pora się żegnać”. Ludowcy sugerują też, że skoro PO chce zabrać środki budżetowe, to minister finansów winien umorzyć ponadsiedmiomilionowy dług PSL.

Po chwili zasępienia premier rzekł:

Gdyby minister finansów w Polsce umarzał każdemu dług tylko dlatego, że ten ktoś ma udział we władzy, moim zdaniem powinien pójść siedzieć.

Z cała pewnością minister finansów w moim rządzie nie będzie umarzał długów instytucjom czy przedsiębiorstwom, żadnemu dłużnikowi, tylko dlatego, że on jest silny. Albo nawet, że ma jakieś znaczenie, gdy jest w polityce.

Nawet, powiem szczerze, nie sądziłem ani przez moment, że kwestia tej kasy z budżetu państwa jest tak ważna, że jedni są gotowi wywracać koalicję, drudzy są gotowi do wszelkich możliwych wyzwisk. No, ja wiem, że dla pieniędzy niektórzy są gotowi zabić, ale myślałem, że nie tu, w Sejmie.

Jak widać, premier przestaje kontrolować swój przekaz skoro ucieka się do tak mało finezyjnych wycieczek pod adresem koalicjanta.

Wreszcie padło pytanie o fatalne sondaże. Tym razem dotyczący ocen pracy rządu i premiera, a także prognozujący odwołanie w warszawskim referendum Hanny Gronkiewicz-Waltz. O ile w kwestii zagrożenia utratą stolicy Tusk jeszcze jakoś przepłynął…

Zobaczymy, jak będzie wyglądało samo referendum… Ja nie ukrywam… jeszcze raz dokładnie analizował to także z wojewodą mazowieckim… co do istoty sprawy samego referendum, nie jest ono najsensowniejszym przedsięwzięciem, bo tak naprawdę wyprzedza zaledwie o kilka miesięcy wybór prezydenta zgodnie z kalendarzem wyborczym.

…o tyle w kwestii oceny jego samego i jego gabinetu nie miał kompletnie nic do powiedzenia.

- A to, że sondaże są dzisiaj nie najlepsze – wiem, będę starał się to zmienić.

- Co można zrobić, aby zmieniły się te trendy?

- Pracuję nad tym.

I na tym koniec. Pytanie, czy faktycznie – jak wskazuje PSL – Platforma jest gotowa zrezygnować z finansowania partii z budżetu, bo ma odłożone wiele milionów na kolejne kampanie wyborcze, nie doczekało się odpowiedzi ze strony premiera. Ograniczył się on do zdawkowego: „Wszystko jest dostępne publicznie”.

Wyraźnie poirytowany już spotkaniem z żurnalistami Donald Tusk zupełnie stracił rezon. Zapytany raz jeszcze o to, dlaczego tak często zmienia zdanie wypalił:

Nie zgadzam się z tą tezą.

I bezceremonialnie uciekł z Sejmu.

Można się spodziewać, że publiczne wystąpienia Donalda Tuska będą coraz ciekawsze.

znp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych