Prezydent Komorowski: "Żyjemy w świecie zróżnicowanym i nie ma jednego prawa bożego"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Prezydent Bronisław Komorowski i ojciec Jan Góra podczas spotkania z uczestnikami XVII Spotkania Młodych Lednica 2000, PAP/Jakub Kaczmarczyk
Prezydent Bronisław Komorowski i ojciec Jan Góra podczas spotkania z uczestnikami XVII Spotkania Młodych Lednica 2000, PAP/Jakub Kaczmarczyk

Za rządów lewicy ostre wystąpienia hierarchów nie wywoływały reakcji ówczesnego premiera - powiedział w Gnieźnie prezydent Bronisław Komorowski odnosząc się do wypowiedzi szefa SLD dotyczących homilii kard. Dziwisza wygłoszonej podczas Bożego Ciała.

"Domyślam się, dlaczego nie wywoływały tych reakcji, bo wszyscy wiedzieli wtedy i wiedzą dzisiaj, że (...) żyjemy w świecie zróżnicowanym i nie ma jednego prawa bożego. Wtedy to nikogo nie dziwiło i nie gorszyło. I ja uważam, że dzisiaj trzeba dopilnować ściśle zasady, która służy i państwu polskiemu, i Kościołowi, a nawet wszystkim Kościołom w Polsce, zasady ścisłego rozdziału między państwem a Kościołem, byle był to rozdział przyjazny a nie wrogi" - powiedział prezydent podczas spotkania w Gnieźnie z uczestnikami ruchu Tertio Milennio.

Wcześniej przedstawicielka Kancelarii Prezydenta Joanna Trzaska-Wieczorek, odnosząc się do wypowiedzi Leszka Millera powiedziała PAP, że prezydent nie zamierza brać udziału w wyścigu n radykalizm między Millerem a Palikotem.

"Pan prezydent nie zamierza w tym uczestniczyć" - podkreśliła.

W piątek szef SLD Leszek Miller zapowiedział wystosowanie listu do prezydenta z pytaniem, czy ten zgadza się ze słowami kard. Dziwisza o - jak mówił - prymacie prawa bożego nad prawem stanowionym.

"To jest norma istniejąca w państwie wyznaniowym, gdzie prawo stanowione przez parlament wynika z doktryny religijnej. To jest Iran Chomeiniego, a nie nowoczesne państwo polskie. Polscy żołnierze walczą z talibami, którzy właśnie taki model państwa wprowadzają u siebie" - mówił szef SLD.

"Skierujemy list do prezydenta, który jest strażnikiem konstytucji, aby prezydent zechciał się ustosunkować do tych wypowiedzi" - powiedział Miller.

Sytuację skomentował również prezydencki doradca Jan Lityński. Jego zdaniem oczekiwanie SLD, by prezydent dyskutował z kardynałem, to błędna interpretacja konstytucji.

"Mamy rozdział Kościoła od państwa i on polega między innymi na tym, że Kościół nie dyktuje praw, natomiast ma prawo swoje prawo wyrażać" - powiedział Lityński w sobotę w radiowej Trójce.

Jak wskazał, do zadań prezydenta, jako strażnika konstytucji, nie należy dyskutowanie z każdym obywatelem nt. jego stosunku do relacji pomiędzy prawem konstytucyjnym a prawem boskim.  Lityński dodał, że osobiście zgadza się ze słowami kardynała, iż prawo boskie jest ponad prawem konstytucyjnym, jednak - mówił - "każdy interpretuje je we własnym sumieniu, a nie poprzez słowa kardynała czy biskupa, chociaż to mogą być słowa ważne".

Piątkowe Fakty TVN zacytowały odpowiedź na apel SLD Joanny Trzaski-Wieczorek z Kancelarii Prezydenta:

"To jest przejaw bezsilności lub cynizmu Leszka Millera. Bezsilności, bo widocznie szef SLD oczekuje, że to prezydent w jego imieniu będzie prowadził polemikę z hierarchami Kościoła, co jest wykluczone. Cynizmu, bo gdy rządziła lewica i uchwalała nową konstytucję, Leszek Miller nie miał podobnych wątpliwości".

W sobotę Miller na konferencji prasowej w siedzibie SLD nawiązał do tych słów Trzaski-Wieczorek:

"Wczoraj nasz zamiar skomentowała rzeczniczka pana prezydenta, w zupełnie niezrozumiały, niekompetentny sposób. Rzeczniczka dała wyraz swojemu przekonaniu, że pan prezydent nie jest strażnikiem konstytucji, a co najwyżej strażnikiem żyrandola. Nie podzielamy tego poglądu i będziemy oczekiwać odpowiedzi na nasz list".

Metropolita krakowski powiedział podczas czwartkowych uroczystości święta Bożego Ciała m.in.:

"W społeczeństwie demokratycznym rządzi większość. Pluralizm poglądów i postaw ludzi tworzących nasze społeczeństwo jest faktem. Przyjmujemy ten fakt do wiadomości. Tym niemniej trzeba jasno stwierdzić, że wierność prawdzie obowiązuje wszystkich, również prawodawców. Prawdy nie ustala się przez głosowanie, dlatego nawet parlament nie jest powołany do tworzenia odrębnego porządku moralnego niż ten, który jest wpisany głęboko w serce człowieka, w jego sumienie".

PAP/Skaj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych