A jednak wybuch? Prokuratura potwierdza, że detektory zasygnalizowały na wraku tupolewa ślady wielu materiałów wybuchowych

Fot. PRSteam.net (www.prsteam.net/Wikimedia Commons/CC)
Fot. PRSteam.net (www.prsteam.net/Wikimedia Commons/CC)

Urządzenia używane przez biegłych i specjalistów na miejscu katastrofy smoleńskiej pokazały na ekranach napisy sygnalizujące obecność związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym materiały wybuchowe takie jak trotyl (TNT), związki nitrowe, oktogen (HMX) oraz heksogen (RDX) – taką informację podała na swojej oficjalnej stronie internetowej Naczelna Prokuratura Wojskowa.

Komunikat NPW jest reakcją na doniesienia tygodnika „Do Rzeczy”. Cezary Gmyz napisał w nim, powołując się na dokumentację badań, tzw. zrzutów z urządzeń używanych przez biegłych w Smoleńsku:

Testy przesiewowe, jakie prowadzili biegli, wykazały też obecność bardzo silnych substancji wybuchowych - oktogenu (HMX) i heksogenu (RDX) oraz tzw. materiału inicjującego para-mononitrotoluenuu (p-MNT).

(...) obecność oktogenu i heksogenu wyklucza hipotezę, że materiały znalezione na wraku to pozostałość z czasów II wojny światowej. Te związki zaczęły być używane dopiero później.

Prokuratura zaznacza jednak, że pojawienie się napisów na ekranach urządzeń używanych przez ekspertów z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego i Centralnego Biura Śledczego do badań przesiewowych „nie jest jednoznaczne ze stwierdzeniem, że taki materiał wybuchowy znajdował się na badanej części wraku”.

Jednoznaczną odpowiedź w tym zakresie przyniesie dopiero opinia sporządzona po wykonaniu szczegółowych badań laboratoryjnych

- czytamy w komunikacie Naczelnej Prokuratury Wojskowej.

Rzecznik prasowy NPW, płk Zbigniew Rzepa przekonuje, że z faktu wskazania przez urządzenia specjalistyczne napisów-symboli materiałów wybuchowych „nie należy w tej chwili wyciągać pochopnych wniosków”.

Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej podkreśla, że ci sami biegli i specjaliści 12 listopada 2012 roku, przeprowadzili eksperyment sprawdzający wskazania urządzeń wykorzystywanych na miejscu katastrofy smoleńskiej, na bliźniaczym do TU-154 M nr 101 samolocie, znajdującym się w Mińsku Mazowieckim

Badaniom poddano różne elementy samolotu Tu 154 M nr 102, w tym fotele załogi, pasy foteli załogi, pasy foteli pasażerów, salonkę. W wyniku przeprowadzonego eksperymentu rzeczoznawczego stwierdzono, że w niektórych miejscach, urządzenia reagowały w analogiczny sposób jak w Smoleńsku, podając sygnały mogące wskazywać na obecność materiałów wysokoenergetycznych, w tym wybuchowych, takich jak: TNT, HMX, RDX

- pisze płk Rzepa.

Przypomnijmy - w listopadzie prokuratura początkowo zaprzeczyła doniesieniom „Rzeczpospolitej” o znalezieniu śladów trotylu na wraku tupolewa, a już podczas grudniowego posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości potwierdziła ustalenia dziennika podając, że urządzenia wykryły TNT.

Teraz potwierdza od razu, choć rytualnie zastrzega, że to nic nie znaczy.

AM/npw.gov.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.