Anita Gargas: "W ludziach coś pękło, coś się rozsypało. Przestają się bać, że zostaną zaliczeni do ciemnogrodzkiej części społeczeństwa"

fot. PAP/ Rafal Guz
fot. PAP/ Rafal Guz

W "Gazecie Polskiej" Anita Gargas nawiązuje do post-smoleńskiego podziału społeczeństwa, o którym tak dużo słychać podczas trzeciej rocznicy katastrofy. Zwraca ona uwagę, że ta "polaryzacja społeczeństwa" jest zagrożeniem dla establishmentowych mediów, gdyż "spadają maski i wiemy, na kogo można liczyć w momencie próby."

Paradoksalnie dzięki katastrofie smoleńskiej jesteśmy o wiele bliżej osiągnięcia tego, o czym marzyli zatroskani stanem państwa obserwatorzy - by przeciętny obywatel bez trudu rozpoznawał, kto w społeczeństwie polskim stanowi plewy, a kto ziarna

- pisze Gargas. Przypomina ona, iż przez wiele lat to "Gazeta Wyborcza" kształtowała opinię publiczną - nie oddzielając jednoznacznie dobra od zła. Prawda, propagowana przez "GW" jest, według autorki tekstu, relatywna:

Zacieranie odpowiedzialności, wmawianie opinii publicznej, że wszyscy mają grzechy na sumieniu (teksty o tym, jak żołnierze AK zabijali Żydów) (...) - oto taktyka tego środowiska prowadzona przez jego członków, często z osobistych pobudek. Dryfowanie na mielizny moralne nie mogło skończyć się dobrze.

Ta machina propagandy została uruchomiona po 10 kwietnia 2010 - celem jej było wykorzystanie emocji Polaków, ażeby zmanipulować fakty, informacje i zasiać w Polakach ziarno zwątpienia wobec "najoczywistszych faktów".

Męczennik czy sprawca - krzyczała okładka "Wprost", okraszona zdjęciem Prezydenta. Szef magazynu - Tomasz Lis (...) zrobił wszystko, by czytelnicy nie mieli kłopotu ze wskazaniem prawidłowej odpowiedzi. (...) Redaktor Komolka przedstawiła w TVN24 dowody, że nasi piloci chcieli lądować za wszelką cenę. Zgodnie z jej newsem, odczytano zapis nagrań z kokpitu

- nawiązuje Anita Gargas do sławetnych, nigdy nie wypowiedzianych przez kapitana słów, "Jak nie wyląduję (-emy), to nas zabiją." W nagrodę za przekłamanie rzeczywistości red. Komolka została rzecznikiem prasowym Centrum Zdrowia Dziecka.

Ale w ludziach coś pękło, coś się rozsypało. Przestają się bać, że zostaną zaliczeni do ciemnogrodzkiej części społeczeństwa, do moherów, do smoleńskiej sekty.

Ostatnim momentem, kiedy propaganda pracowała bez zarzutu była kampania prezydencka, w której pominięto katastrofę smoleńską, ale także wątpliwą przeszłość Bronisława Komorowskiego - co według Anity Gargas było błędem.

Z miesiąca na miesiąc przybywa osób, które nie zamierzają udawać, że w sprawie Smoleńska nie istnieją poważne znaki zapytania. I to nie są wyłącznie niedobitki z niedorżniętej watahy. To niektóre lemingi zaczynają odrywać się od swego stada, pędzącego zgodnie z kursem wyznaczonym przez środowisko antysmoleńskie. To budzi się milcząca większość. (...) W nawoływaniach by nie dzielić Polaków Smoleńskiem, chodzi o jedno - abyśmy stanowili jedną masę lemingów

- zauważa optymistycznie Gargas. Autorka dodaje, że to dobry znak, że tak duża grupa społeczna nie poddała się propagandowemu praniu mózgów.

mc/GP

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.