Czy wraz z Niemcami także Donald Tusk zmieni zdanie i nie będzie nas wciągał do strefy euro? Jest takie prawdopodobieństwo, bo Niemcy mają jej już dosyć

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
www.facebook.de
www.facebook.de

Rządy Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego pchają Polaków do strefy euro, a bardzo wielu Niemców ma ochotę tę strefę opuścić. Właśnie powstała „Alternatywa dla Niemiec” – która planuje wzięcie udziału w jesiennych wyborach do Bundestagu i przyszłorocznych do Parlamentu Europejskiego. Jeśli powiodą się jej plany, strefa euro może runąć jak domek z kart.

„Skończyć z euro!”

„Ocalić to, co jeszcze można ocalić!”

„Republika Federalna Niemiec jest w najcięższym kryzysie w swej historii”.

To nie są hasła jakichś skrajnych, populistycznych grup, które zwyczajowo media niemieckie spychają na margines. To postulaty nowej partii złożonej z osób z kręgów liberalnych i konserwatywnych: dziennikarzy, ekonomistów, przedsiębiorców prywatnych i szefów ważnych organizacji.

Choć strona na facebooku partii „Alternatywa dla Niemiec” powstała wczoraj (w kwietniu ma odbyć się pierwszy zjazd i wybór władz), to już „polubiło” ją kilka tysięcy osób i liczba dynamicznie rośnie. Bo też założycielami ugrupowania nie są anonimowe w RFN osoby. Wśród sygnatariuszy znajdują się: Adam Konrad, dziennikarz i publicysta „Frankfurter Allgemeine Zeitung” i „die Zeit”, prof. Urlich Blum – szef Instytutu Badań nad Gospodarką czy prof. Ursula Braun-Moser, eurodeputowana z ramienia CDU w latach 1984-94.

Głównym postulatem „Alternatywy dla Niemiec” jest natychmiastowa likwidacja strefy euro i powrót do narodowej waluty. Chcą skończyć też z polityką ratunkową państwa dla południa Europy. Choć w 2012 r. zwiększył się odsetek Niemców chcących pozostać w strefie wspólnego pieniądza, to jednak przeciwnicy stanowią tak poważną grupę, że warto o nią powalczyć. A wiele wskazuje na to, że w obecnym roku przeciwników euro znowu przybędzie, a może być ich więcej niż w rekordowym 2011 roku, gdy przeciwko wspólnej walucie opowiadało się 60 procent naszych zachodnich sąsiadów.

Niemcy wymyślili nawet własną nazwę dla euro - "teuro" (czytaj tojro - przyp. red.). To gra słów "euro" i "teuer" - drogi, kosztowny.

Większość Niemców jest też za przerwaniem pomocy finansowej dla Grecji, czy Portugalii. „AdN” chce także zwalczać biurokrację brukselską poprzez oddanie większości kompetencji do narodowych parlamentów.

Nadrzędnym powodem powołania nowej organizacji jest jednak fakt, że w Niemczech tłumiona jest wszelka krytyka Unii Europejskiej.

Nawet w mojej własnej partii – CDU, głosy krytyczne nie miały szans na znalezienie odzewu. W debacie na temat zadłużenia, wszelkich przeciwników euro ustawia się w pozycji „antyeuropejskości” czy nawet określa się mianem „niemiecki nacjonalista”. W ten sposób nie ma szans na formułowanie interesów narodowych

– mówi w „die Welt” Alexander Gauland, były działacz partii chadeckiej.

Sławomir Sieradzki/ die Welt

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych