CZTERY PYTANIA do Macierewicza. "Opis miejsca katastrofy dokonany przez Rosjan nie uwzględnia drzewa, które spowodowałoby tragedię"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Rafał Guz
Fot. PAP/Rafał Guz

wPolityce.pl: Miesięcznik "Nowe Państwo" publikuje nieznany dotąd dokument - opis miejsca katastrofy smoleńskiej, który został sporządzony kilka godzin po tragedii. Rosjanie w szczegółowej relacji nie opisali drzewa, które pasowałoby do słynnej brzozy, która miała spowodować tragedię. Jaka jest waga tego dokumentu? Czy on zamyka ostatecznie teorię pancernej brzozy?

Antoni Macierewicz: W mojej ocenie ten dokument rozstrzyga kwestię brzozy. Nie ma wątpliwości, że opis miejsca zdarzenia dokonany przez rosyjskich śledczych nie uwzględnia, nie widzi w ogóle takiego drzewa, które spowodowałoby katastrofę. Nie ma takiej możliwości. Dokument opisuje różne drzewa, ale żadne z nich nie może być tą brzozą, której pan Miller i pani Anodina przypisują katastrofę. A mamy do czynienia z najwcześniejszym dokumentem urzędowym, który powstał po katastrofie i opisuje zdarzenie. Autorzy tego dokumentu bardzo dokładnie relacjonują opis miejsca tragedii. W tym dokumencie ważne są również inne szczegóły, np. dotyczące ilości i częstotliwości odpadania fragmentów samolotu, jego rozpadu. Tam jest opisany 25-metrowy rów, który jest cały zasłany szczątkami maszyny. Opisywane są duże kawałki blach, napisano, że drzewa są pocięte, zniszczone przez szczątki. To wskazuje, że tupolew się rozpadał, a jego części uderzały z dużą siłą w drzewa, podłoże, dachy domów. Samolot już się rozpadał, gdy przelatywał nad tym terenem. Nie dlatego zaczął się rozpadać, że uderzył w jakiekolwiek drzewo, ale dlatego, że coś się stało w samym samolocie. Ten dokument rozstrzyga kwestie pancernej brzozy.

 

O czym to świadczy?

To pokazuje jak propaganda rosyjska wprowadziła nas wszystkich w jałową dyskusję na temat pancernej brzozy. Ona została wykreowana na główny powód i symbol tej katastrofy. Powstało szereg bardzo interesujących prac, pojawiły się prace naukowe w tej sprawie, powstały setki artykułów, ludzie pokłócili się ze sobą ws. brzozy, powstały dzieła sztuki, mające ją symbolizować i odwzorować. A wszystko jest fikcją, nieprawdą. To jest potęga sowieckiego kłamstwa.

 

Otwierano przed nim drzwi i w Polsce...

Ono nie mogłoby być skuteczne, gdyby nie wielkie media w Polsce, które podtrzymują tę mitologię, oraz sfałszowany raport pana Millera. On także oparł się na kłamliwej tezie. W pierwszych miesiącach po katastrofie pytałem Edmunda Klicha na posiedzeniu komisji, czy badał brzozę i skrzydło tupolewa. On powiedział, że nie badał, ponieważ on  nie jest od tego. Powtórzył to podczas programu Jana Pospieszalskiego. Fakt, że strona polska nie badała tej sprawy, był zupełnie oczywisty. Zarówno raport Anodiny jak i Millera oparł się tymczasem na zdjęciach zrobionych przez amatora trzy dni po katastrofie. Materiał fotograficzny nie był robiony przez urzędy publiczne i oficjalne instytucje. Obecnie członkowie komisji Millera - pan Lasek, pan Benedict, pan Jedynak, pan Lipiec i inni - z miedzianym czołem te kłamstwa opowiadają w mundurze oficera Wojska Polskiego. To jest historia niebywała. To nie mogło mieć miejsca bez zgody szefa MON. Nie jest możliwe publiczne występowanie w "Gazecie Wyborczej" bez zgody zwierzchnika. Mamy więc do czynienia z urzędowo zatwierdzonym i propagowanym oszustwem. Tylko dlatego ta pancerna brzoza istnieje. Omawiany dokument rosyjski przecież jest znany prokuraturze i tym ludziom. Nie ma żadnego dowodu, że samolot uderzył w brzozę. Warto zaznaczyć również, że odczyt czarnej skrzynki polskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych wyklucza uderzenie w brzozę. Nie ma takiego dźwięku. On jest jedynie w odczycie rosyjskim, który jest fałszywy. Nie ma żadnego dowodu, że brzoza odegrała rolę w tej katastrofie.

 

Czy rosyjski dokument coś zmieni?

Nie spodziewam się, by oszuści zamilkli. On nadal będą swoje kłamstwa powtarzali, ponieważ uważają, że upoważnia ich do tego większość sejmowa i sprawowanie władzy w mediach oraz administracji. To niebywały przykład kłamstwa smoleńskiego, które powinno być karane.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych