Brak wyczucia, to mało powiedziane. Policja tak przygotowywała się do zapewnienia bezpieczeństwa obchodom Święta Niepodległości (z opłakanym skutkiem widocznym w niedzielę), że jej podejrzenia budziły dzieci.
„Rzeczpospolita” opisuje zdarzenie z ubiegłego piątku. Dziewięcioro uczniów pierwszej klasy społecznego gimnazjum ze stołecznego Ursynowa pod opieką nauczycielki zwiedzało w mieście miejsca pamięci związane z odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Grupa zatrzymała się pod pomnikiem Romana Dmowskiego na warszawskim placu Na Rozdrożu.
Nagle do nauczycielki podeszli policjanci i zaczęli pytać, po co tu przyszli. Poprosili ją o dowód i przy dzieciach spisali jej dane. Podopieczni byli zdezorientowani. Wyglądało, jakby robili coś niedobrego. My też jesteśmy zbulwersowani tą sytuacją
– opowiada w „Rz” dyrektorka szkoły Barbara Wetesko.
Co na to policja? Według rzecznika Komendy Stołecznej Policji Mariusza Mrozka, policjanci podeszli do grupy ponieważ teren znajdował się pod ochroną. W niedzielę miał przechodzić tamtędy prezydencki marsz „Razem dla Niepodległej".
Policjanci spisali dane nauczycielki, ponieważ takie są procedury
– tłumaczy rzecznik.
Na koniec funkcjonariusze zapewnili nauczycielkę i uczniów, że „wszystko jest w porządku i mogą kontynuować zajęcia”. Łaskawcy. Wypada być wdzięcznym, że prewencyjnie nie wsadzili uczestników podejrzanego zgromadzenia do aresztu.
JKUB/”Rz”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144375-jak-policja-tropi-zadymiarzy-legitymuje-nauczycielke-ktora-z-uczniami-przyszla-pod-pomnik-dmowskiego