Pani Kasia na Marsz Niepodległości wybrała się z dzieckiem. Musiała zrezygnować z udziału w demonstracji, gdy rozpoczęły się niepokoje. Przez szybę restauracji przy hotelu Novotel w pobliżu Ronda Dmowskiego widziała bitych przez policjantów ludzi, którzy nie wyglądali na kiboli.
Była pani w „oku cyklonu”. Proszę powiedzieć jak to wyglądało z perspektywy zwykłego uczestnika?
Na początku było bardzo spokojnie, sympatycznie i familijnie. Trzymałam się z dzieckiem blisko osób, które także przyszły ze swoimi maluchami. Gdy marsz ruszył, zaczęło się robić groźnie. Odezwały się petardy i ze względu na córkę, która bała się huku, uciekliśmy w boczne uliczki. Ale że były one zablokowane, schroniłyśmy się w małej knajpce między ulicami Żurawią a Wspólną. Znaleźliśmy się tam niemal w ostatniej chwili, bo zaraz potem zaczęła się na ulicy regularna bójka. Widziałam policjantów biegających za pojedynczymi ludźmi. Nie mam pojęcia, czy to byli chuligani, czy wyłapywani na chybił trafił uczestnicy Marszu. Tłukliśmy w szyby restauracji - której drzwi zaryglowano, bo pojawił się gaz łzawiący - by policjanci przestali bić leżących na ulicy ludzi. Wielu z nich miało zakrwawione głowy.
Czy ci pałowani wyglądali na chuliganów stadionowych? Czy mieli emblematy kibicowskie, kominiarki? Czy byli uzbrojeni w jakieś pałki?
Nie. Jeden z chłopaków ubrany był w pstrokatą kurtkę. Nie miał nawet czapki. Nie miał żadnych oznak kibicowskich. Krew ciekła mu z głowy, ale policjant tłukł go pałką dalej. Przestał dopiero wówczas, gdy własnym ciałem zasłoniła go jakaś kobieta po sześćdziesiątce. W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że tu już chodzi o rozbicie całej demonstracji.
Czy kontynuowała pani udział w Marszu, gdy się uspokoiło?
Nie, już nie. Dla dziecka było po prostu za późno. Wróciliśmy do domu. Gdy przechodziliśmy obok Marszu to widzieliśmy, jak policja cofnęła się i zaczęła przepuszczać uczestników demonstrantów. To byli zwykli ludzie, a nie jacyś chuligani.
ROZM: Slaw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144332-z-kim-i-jak-walczyla-policja-relacja-naszej-czytelniczki-krew-ciekla-mu-z-glowy-ale-policjant-tlukl-go-palka-dalej