Binienda, Szuladziński, Nowaczyk. To ich dzień. Janusz Bujnowski dla wPolityce.pl przybliża sylwetki naukowców

Fot. Blogpress.pl/wPolityce.pl
Fot. Blogpress.pl/wPolityce.pl

Trwająca w Warszawie konferencja naukowców dotycząca katastrofy smoleńskiej skupia się wokół analiz i prac przygotowanych przez profesora Wiesława Biniendę, profesora Kazimierza Nowaczyka oraz dr. inż. Grzegorza Szuladzińskiego. To ich prace zadały kłam rządowej propagandzie smoleńskiej oraz dały podstawy do kolejnych prac naukowych.

Kim są naukowcy, którzy rozpoczęli profesjonalne badanie tragedii smoleńskiej? Z pomocą Janusza Bujnowskiego, wydawcy i redaktora magazynu polonijnego LOTNICTWO TERAZ i DAWNIEJ, Absolwenta wydziału MEL PW o specjalności silniki lotnicze portal wPolityce.pl przybliża sylwetki naukowców.

Bujnowski pytany o prace wymienionych naukowców przyznaje, że są one profesjonalne i zasługują na "bardzo wysoką ocenę":

Ci naukowcy pracują z bardzo dużym poświęceniem nad rozwikłaniem tej tragedii. Jednocześnie udostępniają swoje doświadczenie, wiedzę i często wyposażenie naukowo-badawcze, do którego mają dostęp z racji pracy w instytucjach i środowiskach w których się obracają czy też, które stworzyli. Każdy z tych naukowców reprezentuje inną dziedzinę wiedzy, inne doświadczenie i staż pracy.

 

 

Bujnowski zaznacza, że wszyscy trzej są wysokiej klasy specjalistami. Opis ich dorobku zaczyna od dr. inż. Grzegorza Szuladzińskiego:

Grzegorza Szuladzińskiego znam od czasu studiów. Już w czasie studiów na wydziale Lotniczym PW a potem Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa (MEiL) wyróżniał się sumiennością, dobrymi wynikami nauki i dobrą znajomością języka angielskiego, co w tej dziedzinie ma duże znaczenie. Ukończył studia w terminie tzn., po 5,5 latach w specjalności „Płatowce” uzyskując tytuł mgr inż. mechanika. Pozostał na uczelni, jako asystent w Katedrze Wytrzymałości Materiałów. Rozpoczął pracę naukowo–dydaktyczną, był doktorantem. Wkrótce wyjechał do Szwecji, a potem (1966) do USA /Kalifornia/, gdzie pracował w przemyśle lotniczym, kosmicznym i komputerowym oraz, gdzie napisał pracę doktorską i ją obronił (1973 University of Southern California). Potem (1981) przeniósł sie do Australii, gdzie założył swoją firmę konsultingową Analytical Service Pty Ltd koło Sydney. Napisał kilka specjalistycznych książek o tytułach m.in Dynamics of Structures and Machinery: Problems and Solutions (1982) i Formulas for Mechanical and Structural Shock and Impact (2009) i jest członkiem szeregu prestiżowych stowarzyszeń inżynierów i naukowców. Jest dużej klasy znawcą obliczeniowej metody elementów skończonych (MES), którą zaczął stosować od 1966 roku.

Jest Doradcą Technicznym Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154M kierowanego przez Antoniego Macierewicza, do którego dołączył przez przypadek. W sprawę tragedii smoleńskiej wciągnął go antagonista profesora Biniedy, zwaracając się o poradę w sprawie MES. Gdy Szuladziński przeanalizował obliczenia prof. Biniendy dostrzegł, że rozrzut szczątków tupolewa jest daleko odbiegający od tradycyjnego przy katastrofach lotniczych, szczególnie, że zawierał tysiące odłamków, a te są tylko przy wybuchach. W tej dziedzinie dr Szuladziński jest dużej klasy specjalistą.

 

 

Równie wielkim specjalistą jest inny z ekspertów, prof. Wiesław Binienda. Janusz Bujnowski tak opisuje jego dokonania:

Prof. Wiesław Binienda też ukończył studia wyższe w kraju, w 1980 roku Politechnikę Warszawską na Wydziale Samochodów i Maszyn Roboczych z tytułem magistra inżyniera. Pozostał na niej na studiach doktoranckich, ale po wprowadzeniu stanu wojennego musiał opuścić kraj i emigrował w 1982 roku do USA. Tam w 1985 roku uzyskał master degree (odpowiednik mgr. inż. w Polsce) w Drexel University w Filadelfii (specjalność: inżynieria mechaniczna), a w 1987 na tym samym Uniwersytecie doktoryzował się (Ph.D.) w zakresie inżynierii mechanicznej za rozprawę „Mixed-Mode Fracture in Fiber-Reinforced Composite Materials”, czyli uszkodzenia w materiałach kompozytowych wzmocnionych włóknami. Do dzisiaj prowadzi badania w tej dziedzinie. W swej karierze naukowej pracował na różnych stanowiskach i uniwersytetach, aż wylądował (w 1988) w Akron w stanie Ohio na miejscowym dużym uniwersytecie na Wydziale Inżynierii Cywilnej i tam od 2000 r. pracuje na stanowisku profesora. Obecnie jest dziekanem tego Wydziału.

Warto zaznaczyć, że nazwa angielska Wydziału Civil Engineering nie odpowiada polskiemu – Budownictwa Lądowego. Ma szersze znaczenie i obejmuje tematykę związaną też z lotnictwem. W ogóle system uniwersytecki w USA jest całkiem odmienny od polskiego. Na tym samym uniwersytecie można studiować medycynę, muzykę, czy specjalności inżynierskie. Jest tam wprowadzony system colleges, czyli z grubsza coś pośredniego między uniwersytetem a wydziałem. College ma zwykle szereg wydziałów a często i inne struktury np. interdisciplinary schools. Na wydziale jest dobrze wyposażone laboratorium o nazwie Gas Turbine Research and Testing Facility. Miałem okazję zwiedzać to laboratorium z grupą inżynierów z Chicago. Zbudowano je jakieś 6 lat temu za pieniądze zarobione wcześniej przy prowadzeniu badań dla klientów zewnętrznych (NASA, wojsko, przemysł). W laboratorium jest zainstalowanych sporo urządzeń badawczych na sumę około 10 mln dolarów.

Często oponenci zarzucali Profesorowi Wiesławowi Biniendzie, że zajmuje się badaniem katastrofy lotniczej nie mając wykształcenia lotniczego. Jest to duża przesada. Profesor przez wieloletnie badania i prace dla przemyslu lotniczego i kosmicznego i ciągłe dokształcanie się ma dużą wiedzę i doświadczenie w tej dziedzinie. Oto, co można o nim znaleźć w internecie:

Jest promotorem licznych prac doktorskich i magisterskich. Od 2006 roku jest współorganizatorem konferencji naukowej Earth and Space – Engineering for Extreme Environments, prowadzonej przez American Society of Civil Engineers, Aerospace Division (w 2008 roku jako przewodniczący komitetu organizacyjnego). Współpracuje z NASA, prowadząc badania finansowane przez granty NASA. Kierowane przez niego Gas Turbine Testing Facility, zbudowane w latach 2005–2006, zajmuje się prowadzeniem badań nad komponentami turbin i silników dla United States Air Force, NASA i prywatnego przemysłu (koncerny General Electric, Honeywell i Williams International). W 2008 roku w laboratorium tym zamontowano tzw. działo gazowe, w całości sfinansowane przez NASA Glenn Research Center, wykorzystywane przez zespół Wiesława Biniendy do testowania materiałów kompozytowych poddawanych zderzeniom z obiektami poruszającymi się z wielką prędkością. Współuczestniczył w badaniu katastrofy promu kosmicznego „Columbia”. Współpracował z NASA przy konstrukcji silnika turbowentylatorowego o nazwie GEnx, stosowanego w samolotach Boeing 787 Dreamliner, i jest współautorem nowego specjalnego materiału kompozytowego z plecionych włókien węglowych użytego do budowy silnika GEnx.

 

 

Janusz Bujnowski na prośbę portlau wPolityce.pl opisuje również prace prof. Kazimierza Nowaczyka:

Kazimierz Nowaczyk to Przewodniczący Zespołu Doradców Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154M. Jest kolejnym polskim naukowcem, pracującym poza granicami Polski, który kończył polską wyższą uczelnię. Oto, co podaje o nim internet:

Fizykę studiował na Uniwersytecie Gdańskim. Po studiach został asystentem w Instytucie Fizyki tej uczelni. W stanie wojennym, wiosną 1982 roku, w ramach akcji „uczelnie” został internowany i osadzony w więzieniu w Iławie, podobnie jak jego czterech studentów, wśród których był Marek Czachor (inny z naukowców zaangażowanych w badanie katastrorfy smoleńskiej - red.). W czasie internowania poznał i zaprzyjaźnił się z Antonim Macierewiczem. Po uwolnieniu kontynuował pracę naukową na gdańskiej uczelni, gdzie napisał i obronił pracę doktorską. W 1996 roku w ramach wymiany naukowej wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie kontynuował pracę naukową. Obecnie jest fizykiem doświadczalnym w laboratorium w Centrum Spektroskopii Fluorescencyjnej przy Szkole Medycznej University of Maryland w Baltimore w USA.

Prof. Nowaczyk jest też analitykiem, ma duże doświadczenie w wyciąganiu danych z różnych baz danych i ich obróbce. Jest bardzo skrupulatny i pracowity.

Badaniami nad katastrofą tupolewa w Smoleńsku zajął się wkrótce po opublikowaniu pierwszych wiadomości na ten temat w mediach polskich, rosyjskich i światowych. Oto co zapisano o jego pracach:

28 marca 2012 roku w Parlamencie Europejskim w Brukseli brał udział w publicznym wysłuchaniu w sprawie śledztwa smoleńskiego. Wystąpił jako jeden z prelegentów, prezentując wyniki swoich analiz dotyczących katastrofy. Zgodnie z ustaleniami Kazimierza Nowaczyka samolot Tu-154M nr boczny 101 przeleciał nad tzw. brzozą smoleńską na wysokości 20 metrów nad ziemią, nie zderzył się z drzewem i nie utracił końcówki lewego skrzydła w wyniku kolizji z brzozą. Przez następne dwie sekundy leciał zgodnie z kursem i wznosił się, osiągając w miejscu zapisu TAWS #38 wysokość 35 metrów nad ziemią. Za punktem TAWS #38, 144 metry za brzozą, wykonał gwałtowny skręt w lewo, niezgodny ze swoją aerodynamiką. Według analizy dokonanej przez Kazimierza Nowaczyka w raportach końcowych (MAK)) oraz polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) nie podano metodologii badań i weryfikowalnych metod analizy poszczególnych etapów katastrofy, dane odczytane z instrumentów samolotu zostały poddane nieuzasadnionym korekcjom, a część z nich (np. alarmy TAWS i FMS) nie zostały uwzględnione w końcowych wnioskach.

Warto dodać, że od dłuższego czasu jestem w kontakcie telefonicznym z K. Nowaczykiem i mam duże uznanie dla jego wiedzy, spostrzegawczości, trafnych analiz i dużej wiedzy o katastrofie smoleńskiej. Początkowo analizował tylko ogólnie dostępne dane, w tym raporty MAKu i KBWLLP i tam znalazł wiele sprzecznych informacji między zamieszczonymi wykresami czy danymi cyfrowymi, a wnioskami. Potem doszły dane z amerykańskiej firmy Universal Avionics Systems Corporation (UASC) zamieszczone w dwu raportach (TAWS Data Extraction i FMS Data Extraction) z czerwca 2010 r., a udostępnione w polskim raporcie KBWLLP we wrześniu 2011 roku, a ostatnio dane z raportu polskiej firmy ATM (z połowy 2011 roku) z urządzenia QAR czyli polskiej czarnej skrzynki.

 

Janusz Bujnowski wskazuje, że wydawany przez niego magazyn numer 7 "zawiera prezentacje badań wszystkich trzech wymienionych wyżej naukowców".

Jak widać Binienda, Szuladziński i Nowaczyk to wysokiej klasy specjaliści, którym nie można odbierać prawa do wiedzy o katastrofach lotniczych. Ich badań nie można zbijać stwierdzeniami, że nie mają pojęcia, o czym mówią. Choć w polskich mediach próbowano ich przedstawić jako niepoważnych okazuje się, że jest to zupełnie nieuprawnione.

Prace Biniendy, Nowaczyka i Szuladzińskiego wywołują agresję właśnie dlatego, że nie da się ich zbić merytorycznymi argumentami. Trzeba więc atakować ich osobiście oraz rzucać oszczerstwa. Dzięki ich pracy i uporowi upada polsko-rosyjskie kłamstwo na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej. Kłamstwo, którego utrzymać się nie da.

KL

CZYTAJ TAKŻE: NASZ WYWIAD. Bujnowski: zderzenie z brzozą w wersji opisywanej w raportach MAK i Millera nie miało miejsca

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.