Jakie było źródło drastycznych zdjęć ze Smoleńska? "GPC" wskazuje na komisję MAK, "Rossijskaja Gazieta"... Warszawę

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. smolenskzespol.sejm.gov.pl
Fot. smolenskzespol.sejm.gov.pl

Wciąż nie znamy oficjalnego źródła wycieku szokujących zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej, które kilka dni temu pojawiły się na jednym z rosyjskich portali i obiegły cały internet.

CZYTAJ WIĘCEJ: Donald Tusk o strasznych zdjęciach ze Smoleńska: trudno wykluczyć prowokację!

CZYTAJ TAKŻE: Ujawniono dane rosyjskiego blogera, który opublikował drastyczne zdjęcia ze Smoleńska. Skąd wyciekły zdjęcia - nadal oficjalnie nie wiadomo

Dziś media próbują dociec tego, skąd fotografie pochodzą. I tak "Gazeta Polska Codziennie" wskazuje na komisję MAK. Jak czytamy, o tym, że zdjęcia są w materiałach komitetu kierowanego przez Tatianę Anodinę, świadczą m.in. charakterystyczne podpisy pod każdym ze zdjęć.

Z kolei w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Maciej Lew-Mirski, członek komisji weryfikacyjnej WSI i jeden z twórców Służby Kontrwywiadu Wojskowego, tak tłumaczy pojawienie się zdjęć w internecie:

Te zdjęcia musiał wykonać jakiś funkcjonariusz państwa rosyjskiego. Ich upublicznienie nie jest przypadkiem. W Polsce rozpoczęto po raz pierwszy na poważnie dyskusję na temat tego, jak przebiegały identyfikacje i sekcje zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej w Rosji i jaki był udział w tym polskich urzędników i lekarzy. W odpowiedzi zobaczyliśmy zwłoki ludzi. Trzeba być bardzo naiwnym, żeby szukać źródła tego przecieku poza służbami specjalnymi. To, że to się ukazało na blogu, nie ma żadnego znaczenia. To mogłaby być strona FSB, SWR (Służba Wywiadu Zagranicznego) albo i organizacji miłośników lotnictwa

- czytamy w "Naszym Dzienniku".

Sprawa zdjęć pojawiła się także w rosyjskich mediach. Rządowa "Rossiskaja Gazieta" utrzymuje, że za publikacją na rosyjskich stronach internetowych drastycznych zdjęć ofiar katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem mogą stać "uczestnicy warszawskich batalii politycznych".

W kraju tym między głównymi siłami politycznymi już od dawna trwa tzw. polsko-polska wojna. I jeśli ktoś był zainteresowany pojawieniem się zdjęć, to nie byli to Rosjanie, a raczej uczestnicy warszawskich batalii politycznych

- pisze "Rossiskaja Gazieta".

Rosyjski dziennik zauważa też niewiedzę Naczelnej Prokuratury Wojskowej w tej sprawie:

Wojskowa prokuratura nie wie, czy fotografie te były w posiadaniu innych służb, które zajmowały się badaniem katastrofy, w tym komisji pod przewodnictwem byłego ministra spraw wewnętrznych Polski Jerzego Millera

- konstatuje dziennik.

O tym, że sprawę wycieku zdjęć wyjaśniają polskie służby zapewniały polskie władze, z premierem Tuskiem i ministrem Sikorskim na czele.

CZYTAJ NASZE KOMENTARZE:

Jacek Karnowski: Wygląda na to, że nasi "rosyjscy partnerzy" - by użyć słów min. Sikorskiego - śledzą naszą scenę polityczną uważniej, niż sądzimy

Marek Pyza: Nie ma granicy upadlania Polaków. Publikacja zdjęć ofiar katastrofy to kolejny, metodyczny cios. Można się obawiać, że nie ostatni

Michał Karnowski: To nie jest jakaś tam fotka zrobiona przez przypadkowego gapia - to świadomie wybrany w Rosji i podrzucony nam zestaw zdjęć

lw, GPC, Nasz Dziennik, PAP

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych