Władzy wyraźnie puszczają nerwy. Minister Michał Boni wybucha przy byle okazji, pokrzykuje na dziennikarkę, i skarży się na... "nagonkę" i "polowanie"!

W piątek w audycji "Gość poranka" w TVP Info (godz. 1045) gościł minister administracji i cyfryzacji Michał Boni.

Mistrz dobrego wrażenia jak zwykle zalał widzów morzem gładkich słów. Ale  w tej rozmowie - z red. Małgorzatą Żochowską - było coś nowego: wyraźne nerwy, emocje, agresywny wzrok. Do tego buta - taka sama, jak ta z  tzw. poprzedniej epoki.

Było też niegrzeczne zachowanie wobec grzecznej, spokojnej, dziennikarki, zadającej proste, podstawowe pytanie w formie bardzo łagodnej.

Co więcej, w zachowaniu ministra Boniego dało się wyczuć - można argumentować - wyraźny ton pogróżki. Bo wszystko - i gesty, i słowa, i wzrok - zdawało się mówić: jestem u siebie, w swojej telewizji, każdy, kto nie klęka, może mieć kłopoty.

Od początku minister pouczał dziennikarkę, próbował "poprawiać" jej pytania. Nie pozwalał sobie przerwać, i mówił, mówił, mówił. I wreszcie wybuchł, komentując skandaliczne pomylenie ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym ciała śp. Anny Walentynowicz. Tłumacząc pośpiech, mówił:

Michał Boni: Takie było też oczekiwanie: zidentyfikować i przywieźć ciała do kraju. (...) Dalej przepraszam, i prokuratura musi wyjaśnić w tych 6 sprawach (...) jakie były przyczyny i kto się pomylił w identyfikacji. Proszę też pamiętać, że ostatnia grupa ciał przylatywała do Polski z taką niepewnością co do rozpoznania, ale z dokładnym badaniem genetycznym.

Red. Żochowska: Panie ministrze, Leszek Miller mówił wczoraj tak: "to nie jest zbyt wygórowane oczekiwanie wobec państwa, by dochować staranności przy identyfikacjach." Bo pan powiedział o kilku pomyłkach. Ale proszę sobie wyobrazić niepokój wszystkich ofiar katastrofy. Bo z takimi opiniami od kilku dni się spotykamy.

Michał Boni: A ja dostawałem wczoraj SMS-y od rodzin osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej, te z którymi utrzymywałem i utrzymuję kontakty, że dziękują panu premierowi za tę wypowiedź [zapewne z trybuny sejmowej-red]. Więc bardzo bym prosił, byście państwo w tym medialnym polowaniu, które urządzacie, bo nie w poszukiwaniu prawdy, to prokurator Seremet wczoraj rzetelnie przedstawiał wszystkie argumenty, żebyście państwo...

Red. Żochowska: Ale nie wyjaśnił wszystkich wątpliwości, panie ministrze, i proszę nie mówić, że urządzamy polowanie, bo nie wiem, czy w tej rozmowie wywołałam takie wrażenie, że próbuję na kogoś polować...

Michał Boni: Nie... na całość tego klimatu. W takim zdarzeniu mogły się zdarzyć pomyłki, przeproszono za te pomyłki, na pewno prokuratura sprawdzi, jakie były dokładne przyczyny tych zdarzeń. Tylko moja niezgoda jest na to, żeby mówić o tym całym zdarzeniu, które nastąpiło po katastrofie smoleńskiej, wielkim wysiłku, wspólnym zresztą, nas wszystkich, obywateli, urzędników, w wielu dziedzinach, żeby o tym wszystkim mówić jako o czymś nieudanym. (...) Tak, to nie jest sprawa. (...) Ta pomyłka mogła być związana z tym, że ktoś zamienił już rozpoznane ciała, dobrze nawet rozpoznane, w późniejszej fazie przy przenoszeniu ciał. (...) Ja dalej przepraszam, tylko że uważam, że o tym trzeba rozmawiać spokojnie, i że jak chcemy oceniać działania państwa, te które zostały wówczas podjęte, to trzeba samemu sobie przypomnieć ten klimat. Na co wówczas pani czekała? Czekała pani na otwieranie trumien? Nie, czekała pani, żeby jak najszybciej zwłoki wróciły, i żeby odbyły się pochówki!

Red. Żochowska: Nie, wcale nie, ja na to nie czekałam...

Michał Boni: Nie czekała pani na powrót?

Red. Żochowska: Nie, bo kiedy pojawiły się informacje o tych błędach przy identyfikacjach, to dla kontrastu pokazywano amerykański przykład po WTC. Tam ostatnie ofiary pochowano dwa lata po zamachu, i nie zdarzył się żaden błąd.

Michał Boni: Ale ja pytałem się pani o to, na co pani czekała wtedy, w kwietniu 2010 roku. I myślę, że tak jak wszyscy Polacy czekaliśmy wówczas, żeby te ciała wróciły jak najszybciej i były pochowane. To po pierwsze. Po drugie: czekaliśmy, żeby odbył się godny pogrzeb pana prezydenta. (...) I oczywiście, za błędy należy bić się w piersi, ja też biję się w piersi, chociaż odpowiadałem za to, co działo się w kraju. Tylko chcę powiedzieć: fałszywa jest teza, w której ktoś mówi: był zakaz, nie można było otwierać. Nie było żadnego zakazu.

Później dziennikarka zmieniła temat. Poprosiła ministra o komentarz do informacji, że w Olszynie - miejscowości, która ucierpiała w wyniku klęski żywiołowej w lipcu tego roku, mieszkańcy mieli obiecane pieniądze, ale do tej pory nic nie dostali, bo brakuje pieniędzy.

Minister odpowiedział, że poprosił wojewodę o szczegółowe informacje w tej sprawie, zapowiedział ukaranie urzędników, jeśli zawinili, po czym... znowu wybuchł:

Michał Boni: Chciałbym znowu powiedzieć: wykonano wielką pracę, szybka była pomoc, jeżeli były błędy to ukarzemy, tylko proszę nie robić teraz akcji po tytułem, że się...

Red. Żochowska: Niczego nie robimy...

Michał Boni: Niczego nie musimy, pani redaktor, niczego nie musimy! Ja chcę dokończyć zdanie, proszę mi nie przerywać, to jest telewizja publiczna! Otóż chciałbym powiedzieć, że trzeba umieć widzieć rzeczy dobre, i rzeczy złe. To tylko w nagonkach robi się tak, że widać rzeczy tylko złe. A myślę, że i pani nie lubi nagonek, i ja.

"Polowanie", "nagonka" - nadwrażliwość tego rządu, przecież pieszczocha mediów i świata, sięga poziomu histerii.

Pokrzykiwanie na kobietę - tak grzeczną jak red. Żochowska - jest co najmniej oznaką złego wychowania.

A twierdzenie, że cały kraj czekał na jak najszybsze pochówki, jest zwykłym kłamstwem. Władza, owszem, może czekała, by jak szybciej zająć się konsumpcją władzy w przejętych instytucjach.

Ma rację Antoni Macierewicz: to wielkie kłamstwo, utkane z tylu małych kłamstw, ludzi władzy coraz bardziej przygniata, niszczy od środka niczym dżuma.

CZYTAJ TAKŻE: TRZY PYTANIA do Antoniego Macierewicza po wystąpieniu Tuska: "Jeden z najbrutalniejszych i najpodlejszych tekstów, jakie w polityce w ogóle słyszałem"

Prej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych