NASZ NEWS. W „Solidarności” dojrzewa myśl o wystawieniu własnych list w najbliższych wyborach do parlamentu. Rosną polityczne ambicje Piotra Dudy

PAP/Piotr Wittman
PAP/Piotr Wittman

Nic jeszcze się nie zdarzyło. Ale działacze „Solidarności”, spotykający się z politykami prawicy podczas ostatnich obchodów rocznicy sierpniowych porozumień, wyrażali zainteresowanie wejściem do polityki. – Jak by to było dobrze, gdyby każdy region związku miał swoich posłów – padło nie raz i nie dwa.

Łączy się to z wzrastającymi ambicjami politycznymi lidera Piotra Dudy. Startował na szefa związku pod hasłem jego odpolitycznienia, przeciw sympatyzującemu z PiS Januszowi Śniadkowi. W ogniu ostatnich sporów, zwłaszcza o wydłużenie wieku emerytalnego, Duda się zradykalizował. Już nie traktuje rządu Tuska jako partnera, a mówi bez ogródek o jego odejściu. Ale wiąże się to też ze wzrostem ambicji własnych. Podsyciły je komplementy pod jego adresem. Wypowiadane nie tylko przez komentatorów bliskich prawicy, ale także przez polityków i publicystów mainstreamu. Tomasz Nałęcz czy Adam Szostkiewicz zdążyli mu już wystawić pomnik jako najpoważniejszej osobie po prawej stronie.

A Jarosław Kaczyński powiedział już raz, w przypływie szczerości w sejmowych kuluarach, że próbuje się przeciwstawiać Dudę jemu jako przywódcy narodowo-konserwatywnej prawicy. Mimo że program PiS jest dziś podobny do programu związku. Obie organizacje spotykały się podczas obchodów święta „Solidarności”, a we wrześniu mają organizować wspólne manifestacje.

Receptą na polityczne ambicje Dudy byłoby wystawienie bliskich mu ludzi na listach PiS. Ale choć Kaczyński przygarnął na nie paru związkowych działaczy, na przykład Janusza Śniadka, będzie się obawiał formalnej koalicji. Bo to podważyłoby jego bezwzględne przywództwo nad obozem.  Grozi to także kolizją lokalnych ambicji. Już w ostatnich wyborach kilku pisowskich szefów regionu negocjowało ze związkowcami ich umieszczenie na listach. Ale ostatecznie prawie nigdzie tego nie zrobiono, bo obawiano się, że wspierani związkową dyscypliną, wyprzedzą kandydatów z pierwszych miejsc – jak gdzieniegdzie ludzie związani z Radiem Maryja.

Do wyborów daleko, sytuacja może się zmienić wiele razy, a dziś (widać to także po obchodach solidarnościowego święta) związkowy lud przyjmuje polityków PiS owacjami. To z kolei może zniechęcić Dudę do takiej konkurencji. Jeśli by do niej doszło wojna byłaby bratobójcza. Osłabiłaby PiS, ale niekoniecznie przyniosła sukces „Solidarności”. Tylko raz, w roku 1991, związek wprowadził posłów do Sejmu. Już w roku 1993 nie przekroczył bariery pięcioprocentowej.

Jedno jest pewne, potencjalna konkurencja Dudy pewnie jeszcze wzmocni socjalno-roszczeniowe  nachylenie PiS. Tak jak konkurencja Zbigniewa Ziobry trzyma tę partię przy prawej flance, choć w kierownictwie nieustannie powracają pomysły otwierania się na centrum.

Piszę o tym w najbliższym poniedziałkowym „Uważam rze”, w tekście poświęconym panoramie politycznej po aferze Amber Gold.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych