Detektyw Libicki na tropie. Tym razem złapał "na gorącym uczynku" Sakiewicza i Macierewicza

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl
wPolityce.pl

Jan Filip Libicki, były poseł PiS, którzy przeszedł do PJN i następnie do PO, jest znanym tropicielem niegodziwości PiS-u. Bohatersko zwalcza również „sektę smoleńską”- jak sam to określa na portalu, na którym publikuje donosy na ludzi związanych z PiS-em. Ba, poseł Libicki, który jak to zwykle bywa w przypadku byłych polityków PiS, nie ma oporów by w swojej antypisowskiej „krucjacie” wykazywać się większą agresją niż fighterzy PO i zaprzyjaźnione z nią media.

Uwaga księża! Ostrzegamy przed groźnym senatorem Platformy. Gdy zobaczy coś nie po myśli władzy - pisze donosy do biskupów...

Teraz tropiciel swoich dawnych kolegów wpadł na kolejny trop pisowskiej „afery”. Libicki na swoim pisze o ciekawych jego zdaniem - skutkach polemiki między "Newsweekiem" a portalem wPolityce.pl, dotyczącej finansów PiS. Senator PO jest zbulwersowany okolicznościami, w jakich do obrotu publicznego miały trafić ustalenia sejmowej komisji badającej katastrofę smoleńską, kierowanej przez Antoniego Macierewicza.

„To zwróciło uwagę na pisowskie powiązania finansowe. I wywołało facebookową dyskusję miedzy Janem Osieckim, a Tomaszem Machałą o możliwości kontynuowania tego wątku. To wtedy właśnie w obronie PiS wystąpił portal braci Karnowskich. Co pisze? Że to małostkowość badać źródła finansowania ekspertyz służących ustaleniu prawdy smoleńskiej. Autorzy pytają też czy obaj dziennikarze będą wyliczać Zespołowi Antoniego Macierewicza ile wydał na światło, a ile na ksero”-

pisze Libicki. Poseł PO dodaje, że:

„bloger Salonu24, niejaki Wywczas, napisał w czwartek rzecz moim zdaniem dużo bardziej ciekawą. Wręcz bulwersującą. Otóż zdaniem Wywczasa raport Zespołu Parlamentarnego Antoniego Macierewicza wprowadziła do obrotu – w formie książkowej - prywatna spółka Rejtan, należąca do… Tomasza Sakiewicza i jego teścia Ryszarda Gitisa!!!”

Libicki idzie dalej w swoich ustaleniach śledczych i pisze, uwaga bo to najsmakowitsza część jego wynurzeń, że:

„oznacza to ni mniej ni więcej tylko tyle, że coś, co jest własnością intelektualną wszystkich obywateli – bo druki instytucji publicznych z definicji nie mają praw autorskich – publicznie dostępne nie jest (bo bloger ten twierdzi, że raport jest nie do zdobycia w internecie), ale stanowi za to źródło finansowych korzyści prywatnych osób!!!”.

Dalej Libicki pisze na portalu konserwatyzm.pl, że:

„Jeśli tak rzeczywiście jest to jest duży problem. Bo czyż można nie domniemywać, że polski obywatel – zwłaszcza ten zainteresowany pracami Zespołu Parlamentarnego - jest najprawdopodobniej okradany? Okradany przez Tomasza Sakiewicza, a może i – o zgrozo – przez samego Antoniego Macierewicza???!!! Musi bowiem prawdopodobnie słono zapłacić za to, co z definicji należy mu się jak psu zupa!”

Na dodatek Libicki błyskotliwie, niczym Sherlock Holmes albo detektyw Luther, dochodzi do wniosku, że to już nie jest kwestia prądu, ani papieru do ksero wykorzystywanego przez dzielny Zespół.

„Tu może chodzić o korzyści finansowe prywatnych osób osiągane na publicznej własności!”-

grzmi poseł PO, który złożył już stosowne pismo na ręce  Marszałek Sejmu Ewy Kopacz i szefa Kancelarii Sejmu Lecha Czapli. Dobrze, że poseł Libicki dba o wysokie standardy w polskiej polityce i patrzy na ręce opozycyjnym mediom. To bardzo bohaterskie działanie. Brawo Panie pośle!

Ł.A/konserwatyzm.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych