Marsz Niepodległości za nami. Zgodnie z wezwaniem "Gazety Wyborczej", doszło do przepychanek, aresztowań, bójek z policją. Czy więc Czerska może świętować? Wczorajsza "Gazeta Stołeczna" (warszawski dodatek do "GW") ogłasza:
"Krzykiem i gwizdem". Ponad 3 tysiące osób zaprotestowało wczoraj przeciwko marszowi radykalnych narodowców."
Czy zmobilizowanie 3 tysięcy ludzi, z których znaczna część to z pewnością przypadkowi przechodnie, to sukces "Gazety"? Biorąc pod uwagę fakt, że "Wyborcza" po raz pierwszy tak otwarcie wezwała do zadymy - to jednak mało. Przecież oni wprost mówili: jeżeli jesteście z nami, to przyjdźcie. Tak pisał o tym 10 listopada Seweryn Blumsztajn:
Weź od nas gwizdek i zatrzymaj w czwartek faszyzm. Zbiórka o godz. 13.30 na rogu Miodowej i Krakowskiego Przedmieścia. (...)
To twoja broń i znak rozpoznawczy. Twoim zadaniem jest dotrzeć na trasę przemarszu ONR i Młodzieży Wszechpolskiej i wygwizdać ich. Możesz iść chodnikiem, gwiżdżąc na narodowców, lub dołączyć się do blokujących trasę marszu. To ostatnie jest zakazane, więc narażasz się na siłową interwencję policji. (...) Czekamy na ciebie z gwizdkami na rogu Miodowej i Krakowskiego Przedmieścia oraz pod kościołem św. Anny.
"Czekamy na ciebie"... Jak na tak gromkie wezwania, pierwszy otwarcie jawny test zdolności "Gazety" do wyprowadzenia ludzi na ulicę wypadł więcej niż blado. I to po tygodniach propagandowego ostrzału, po otwartym zarzuceniu roli komentatora i przyjęciu roli agitatora. To duża porażka, o ile nie klęska.
Zwłaszcza, że mamy dowód iż "GW" liczyła na znacznie, znacznie więcej. Chodzi o gwizdki, z którymi ludzie "Gazety" czekali na aktywistów. Jak pisaliśmy na kilkanaście dni przed Marszem:
Redakcja „Gazety Stołecznej" proponuje hurtowniom zabawek wymianę barterową – za tysiące gwizdków chce im oddać powierzchnię reklamową. Gadżety mają posłużyć przy „manifestacji antyfaszystowskiej" w Warszawie 11 listopada 2010. Tego dnia skrajna lewica pod hasłem „zatrzymać faszyzm" planuje protest przeciwko Marszowi Niepodległości.
"Stołeczna redakcja Gazety Wyborczej planuje na 11 listopada akcję sprzeciwu wobec faszyzmu. W związku z tym chcielibyśmy zaprosić Państwa do współpracy przy tej akcji. Pytanie, czy byliby Państwo zainteresowani przekazaniem gwizdków w zamian za powierzchnię reklamową waszej firmy w Gazecie Wyborczej. Interesują nas gwizdki plastikowe (prosty, podstawowy model) w ilości: 5 000, 10 000 lub 100 000 sztuk – pisze w mailu do hurtowników Karolina Mroczka z działu promocji "Gazety Stołecznej"."
"Interesują nas gwizdki plastikowe (prosty, podstawowy model) w ilości: 5 000, 10 000 lub 100 000 sztuk" - pisała przedstawicielka Agory do hurtowni zabawek. A więc co najmniej 5 tysięcy, a może i 100 tysięcy! A było - marne 3 tysiące, i to według danych samej "Gazety".
Na koniec jeszcze jedna sprawa. Siła biznesowa "Gazety" jest tak wielka, że z pewnością hurtownie zabawek (środowisko dobrze znane z antyfaszystowskiej postawy) zarzuciły redakcję propozycjami "gwizdki za reklamę".
I na Czerską dotarło co najmniej 100 tys. gwizdków. Przyszło - 3 tysiące osób. Pytanie nasuwa się samo: co się stało z co najmniej 97 tysiącami gwizdków? Gdzie są? Czy utrudniają przejście w przestronnym holu siedziby Agory? Może "Gazeta" nie wie, co z nimi zrobić? Może trzyma na przyszły rok? Ale to bez sensu, jeżeli co roku będzie schodziło 3 tysiące gwizdków, to zejdą ostatecznie za 32 lata!
Problem jest poważny. Co gorsza, naszym zdaniem 97 tysięcy gwizdków nie można wyrzucić ot tak, do śmieci. Trzeba zamówić odpowiedni kontener.
Pat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/107362-gdzie-sie-podzialo-co-najmniej-97-tysiecy-gwizdkow-ktore-wyborcza-dostala-na-marsz-niepodleglosci