Figurski płacze w „Wyborczej” i przyznaje: nie przeszkadzaliśmy, dopóki ironizowaliśmy na temat PiS-u czy Jarosława Kaczyńskiego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl / eskarock.pl
Fot. wPolityce.pl / eskarock.pl

Michał Figurski, wyrzucony razem z kolegą z Eski Rock za prostackie żarty z Ukrainek w reklamowanej jako „pierwszy wywiad” rozmowie z „Gazetą Wyborczą” żali się na naciski, z jakimi spotykało się szefostwo stacji, w której pracowali, tłumaczy się „niepoprawnością polityczną” i narzeka na brak wolności słowa.

Naszym zwolnieniem określono precyzyjnie granice satyry. Usankcjonowano poczucie humoru i wstawiono absurd w żelazny nawias: "z określonych zjawisk i osób możecie Państwo szydzić, a z innych nie, bo spotka Was to samo co tych Panów z radia". To nie jest dobry sygnał. Nagle ktoś uznał, że dopóki ironizowaliśmy na temat PiS-u, Jarosława Kaczyńskiego, gejów, ojca Rydzyka, Baracka Obamy czy nawet Jezusa, to nic się nie stało, ale temat Euro i ukraińskich kobiet już nie podlega sarkastycznym uwagom. Nie ma tu miejsca na określenie konwencji. To jest dopiero absurdalne i niebezpieczne.

Chamski celebryta ma trochę racji. Na temat ojca Rydzyka, Jarosława Kaczyńskiego czy Jezusa mógł ze swoim współpracownikiem powiedzieć w zasadzie wszystko, bo rzeczywiście "z określonych zjawisk i osób można szydzić”, a wręcz je bezkarnie obrażać, nawet zmarłe (jak w przypadku śp. Lecha Kaczyńskiego).

Tak już jest wśród elit III RP, że chamstwo nie przeszkadza, jeśli uderza w naszych nieprzyjaciół.

mtp, wyborcza.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych