NASZ WYWIAD. Były szef UOP: Policja musi przygotować się do interwencji na Stadionie Narodowym

Fot. PAP / EPA
Fot. PAP / EPA

Rozmowa z gen. Zbigniewem Nowkiem, byłym szefem Urzędu Ochrony Państwa, Agencji Wywiadu i były wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

 

Stefczyk.info, wPolityce.pl: Minister spraw wewnętrznych powiedział, że jutrzejszy marsz rosyjskich kibiców będzie dużym wyzwaniem dla polskiej policji. Już nie słychać tego tonu lekceważenia zapowiadanej manifestacji, ale polskie służby podchodzą do niej z pełną powagą. To rzeczywiście będzie trudny test dla policji? Czego można się spodziewać na stołecznych ulicach?

Niebezpieczeństwo przy takich masowych demonstracjach występuje zawsze. Mamy przecież do czynienia z kibicami, z których część może być pod wpływem alkoholu. Podstawowe pytanie brzmi czy Rosjanie spotkają grupy Polaków, które będą chciały zakłócić ten marsz i czy policja będzie w stanie je rozdzielić.

 

W którym momencie policja powinna zareagować? Na ile może pozwolić Rosjanom?

To jest przedsięwzięcie bardzo wysokiego ryzyka. W związku z tym policja powinna być wszędzie i reagować na bieżąco, nie czekać aż wydarzy się za dużo. To powinno być działanie kordonowe z przygotowanymi odwodami.

 

Czyli policjanci muszą znaleźć tę cienką granicę między prewencją a nieuleganiem prowokacji?

Tak, to niełatwe zadanie, zwłaszcza, że Warszawa jest teraz wyjątkowym terenem. Jest sparaliżowana z okazji Euro i w wyniku bezsensownych decyzji o rozkopaniu ulic w centrum właśnie w tym czasie.

 

Czy przy takiej atmosferze wokół jutrzejszego meczu i marszu, przy tych internetowych zapowiedziach radykalnych grup polskich kibiców szykujących się na spotkanie z Rosjanami, da się w ogóle zapewnić bezpieczeństwo, gdy obie grupy się spotkają? Czy polska policja nie musi liczyć na odrobinę szczęścia i rozum Rosjan, by nie prowokowali do zadym?

Jeśli została wydana zgoda na przemarsz, to policja musi zapewnić bezpieczeństwo. Z okazji Euro zmobilizowano ogromne siły. Gdyby doszło do jakichkolwiek zamieszek, świadczyłoby to o dużej nieudolności.

 

Jeden temat to ulice, drugim jest stadion. Nie szykowaliśmy się na to, że na obiektach na Euro może wydarzyć się coś niepokojącego. A jednak na wrocławskim stadionie Rosjanie pobili stewarda. Narodowy – jak już doskonale wiemy po perturbacjach z meczem o Superpuchar Polski – nie jest przystosowany do meczów podwyższonego ryzyka. Nie ma na nim żadnych zabezpieczeń między sektorami, by oddzielić wrogo nastawionych kibiców. Czy powinno się wprowadzić jakieś specjalne środki ostrożności? Na Dolnym Śląsku przekonaliśmy się, że stewardzi chuliganom nie dadzą rady.

To jest właśnie podstawowe pytanie – dlaczego podjęto takie decyzje przy budowie stadionu? Do dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego w Warszawie w krótkim czasie wybudowano dwa stadiony (Legii i Narodowy), z których żaden nie spełnia warunków organizacji np. finału Ligi Mistrzów (musiałyby mieścić 60 tys. kibiców – Narodowemu brakuje 2 tysięcy). Dodatkowo Narodowy kosztował potwornie dużo, a brakuje na nim podstawowych zabezpieczeń. Trudno mi zrozumieć, dlaczego stadiony we Wrocławiu czy Gdańsku kosztowały w granicach 750-800 mln, a Narodowy, gdzie jest ledwie 10 tysięcy więcej miejsc, aż 2 miliardy.

 

Wracając jednak do jutrzejszego meczu – czy to jest mieszanka wybuchowa: nastawienie Rosjan i Polaków plus doświadczenie z Wrocławia plus infrastruktura stadionu?

To mecz bardzo wysokiego ryzyka. Pewne grupy mogą sprowokować zajścia. A jeśli to się wydarzy, sytuacja może się wymknąć spod kontroli. Brak zabezpieczeń jest bardzo negatywnym elementem w całej układance.

 

Co w takiej sytuacji może się wydarzyć? Na obiekcie będą tylko stewardzi dowodzeni przez UEFA. Policji na stadionie nie ma.

Policja może być wezwana do interwencji, jeśli służby stadionowe sobie nie poradzą. Trzeba się do tego rozsądnie przygotować.

 

znp

 

 

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych