Nasz wywiad. Andrzej Krauze: coraz mniej miejsca na mocne powiedzenie prawdy, na kpinę z “politycznych idiotów”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Andrzej Krauze. Fot. wPolityce.pl
Andrzej Krauze. Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl, Stefczyk.Info: Wygrał pan właśnie proces - sprawa dotyczyła zamieszczonego w czerwcu 2009 r. rysunku satyrycznego rysownika Andrzeja Krauze. Przedstawiono na nim urzędnika udzielającego ślubu dwóm mężczyznom, zaś obok trzeciego mężczyznę z kozą na sznurku. Mówi on do zwierzęcia: "Jeszcze tylko ci panowie wezmą ślub i zaraz potem my!". W czwartek stołeczny sąd oddalił pozew dwóch osób i kilku organizacji przeciw gazecie.  Dla pana też, jak dla naszych Czytelników, to była bitwa o wolność słowa?

ANDRZEJ KRAUZE: Tak się składa, że właściwie całe moje życie zawodowe to są bitwy i potyczki o wolność słowa. W latach 70-tych to była codzienna walka z cenzurą. Podchody i próby wydrukowania czegoś czego "nie wolno było" powiedzieć. Stąd te wszystkie zwięrzeta Ezopowe, które zagościły na stałe w moich rysunkach. Teraz jest podobnie – nie wszystko co rysuję, może się ukazać w prasie. Ale wszystko trzeba rysować, żeby być w porządku wobec siebie i swoich standardów.

 

Dziś też narysowałby Pan ten rysunek, wiedząc o szykanach jakie na Pana spadły?

Oczywiście, że rysunek ten narysowałbym ponownie. Ciekawe tylko czy teraz by mi go wydrukowano... Są tematy, które czuję się w obowiązku rysować, jeśli mam być prawdziwym rysownikiem satyrycznym i artystą.

 

Czy pana zdaniem na przestrzeni ostatnich 20 lat zmienia się zakres tego co może pan powiedzieć w swoich rysunkach? Jak to wygląda poza Polską także?

Jesteśmy spychani przez tak zwaną "polityczną poprawność" – a w rzeczywistości przez cenzurę -  do rezerwatu osobliwości. Niestety sprawa jest stara jak świat. Może teraz tylko bardziej to widzimy.

W prasie widać to może najwyraźniej. 22 lata temu zacząłem drukować regularnie w londyńskim "The Guardianie" – zdaję sobie sprawę, że moje najlepsze rysunki, które ukazały się tam w latach 90. nie miałyby możliwości druku obecnie w tej samie gazecie. “Standardy” obecnych, młodych redaktorów wykształconych na papce politycznej poprawności nie przewidują miejsca na mocne, brutalne czasem powiedzenie prawdy – na kategoryczne stwierdzenia i na kpinę z “politycznych idiotów”.

rozm. wu-ka

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych