Roman Graczyk, były publicysta "Tygodnika Powszechnego" i "Gazety Wyborczej", który rozstał się z tym środowiskiem po tym jak odważnie zajął się sprawami związanymi z lustracją, ocenia w "Super Expressie" sprawę księdza Adama Bonieckiego. Przypomnijmy, że po pochwałach promocji satanisty Nergala, po dostrzeganiu zalet Palikota i niepewności czy krzyż powinien wisieć w Sejmie, władze Zgromadzenia Księży Marianów nakazały księdzu Bonieckiemu powstrzymanie się od publicznych wystąpień. Graczyk stwierdza, że ma dość ambiwalentny pogląd na tę sprawę:
Z jednej strony uważam, że tym zakazem marianie strzelili sobie w stopę. To jest jednak tłumienie dyskusji rodem ze średniowiecza. Tak jak zakon, mam pewne obiekcje co do poglądów ks. Bonieckiego. W przeciwieństwie do zakonników twierdzę jednak, że otwiera się pole do wymiany poglądów, a nie do kneblowania ust.
Z drugiej jednak strony - ocenia Graczyk - na miejscu ks. Bonieckiego byłbym zatroskany o to, jaki rodzaj sojuszu stworzył ksiądz Boniecki na skutek tego zakazu:
Niekiedy wokół niego pojawiają się ludzie jak najdalsi od Kościoła. Którym wcale nie zależy na dobru tej instytucji.
Znając ks. Bonieckiego, jak pana zdaniem reaguje on na tę sprawę?
Powinna go martwić, ale obawiam się, że nie dostrzega jej dwuznaczności. Wydaje mi się, że jakoś mu dogadza, że jest broniony przez "Gazetę Wyborczą" i podobne kręgi. Na pewno łechce jego ego to, iż nadal jest w sercu salonu. Myślę, że trochę się w tym wszystkim pogubił. I wcale nie chodzi o to, co mówił wcześniej, bo przecież nie były to jakieś skandaliczne rzeczy, ale o reakcję na tę całą zadymę.
Według publicysty "Boniecki należy do kasty nietykalnych, a Burnetko (Zwolniony z "Tygodnika Powszechnego" za krytykę walki z aborcją - red. wP.) wtedy nie należał:
Kapłan musi mieć przed oczami nieprzekraczalną czerwoną linię wyznaczoną przez doktrynę katolicką. Marianie postąpiliby rozsądniej, gdyby konkretnie określili, co jest przekroczeniem tej linii w wykonaniu ks. Bonieckiego.
Tak jak należało bronić ks. Isakowicza-Zaleskiego wtedy, kiedy jego dotknął podobny zakaz, tak należy bronić ks. Bonieckiego. Jednak jeśli broni się tylko Bonieckiego, a nie broniło się wcześniej Isakowicza-Zaleskiego, to wiele mówi to osobach, które ostatnio tak głośno krzyczą. Myślę, że nie jest to postawa moralnie integralna, choć takiej należałoby oczekiwać
- podsumowuje rozmówca "Super
gim, źródło: Super Express
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/121777-roman-graczyk-o-ksiedzu-bonieckim-jakos-mu-dogadza-ze-jest-broniony-przez-wyborcza-lechce-jego-ego-to-iz-jest-w-sercu-salonu