Zapamiętajmy to nazwisko i ten tekst. Adam Leszczyński z "GW" chwali pacyfikację redakcji "Rz" i z całą mocą potępia warchołów

Co robi w III RP dziennikarz, który dobrze rozpoznaje, nastroje i klimat życia publicznego w sytuacji pacyfikacji ostatniego niezależnego i krytycznego wobec władzy ośrodka medialnego? Taki dziennikarz nie tylko temu procesowi przyklaskuje. Nie. To za mało. On wyszydza wszelkie głosy poparcia dla broniących własnej niezależności dzienniakrzy i publicystów oraz zdecydowanie potępia warcholskie protesty.

Tak właśnie robi na stronach "Wyborczej" Adam Leszczyński. Najpierw wyśmiewa ludzi, którzy nadesłali głosy protestu. A potem stwierdza, że pacyfikowani to w sumie - jak można zrozumieć - śmietnik historii:

 

Zawsze byłem pod wrażeniem dobrego samopoczucia kolegów z prawicy - i całkowitego braku skrupułów, z jakim piszą o sobie samych (albo o przyjaciołach), że są wybitni, bezcenni, wspaniali i nie do zastąpienia, poważni, wiarygodni i "idealnie wyważeni", i że los Polski i sumienie Polaków leżą w ich rękach. Ale to dygresja.

 

No jasne, że dygresja. Istota tekstu jest gdzie indziej:

 

Cała ta kampania zmierzająca do "obrony" obecnej redakcji "Rz" jest oczywiście groteskowa i - jak podejrzewam - będzie nie tylko nieskuteczna, ale przeciwskuteczna. Stawia bowiem nowego właściciela w sytuacji bez wyjścia.

Po pierwsze: jak rozumiem, "wartości wolnorynkowe" - które "Rzepa" ma głosić - zakładają, że to właściciel zarządza przedsiębiorstwem, a nie rada pracownicza, choćby to była rada złożona z tak wybitnych patriotów i głębokich intelektualistów, jak red. Semka, Zaremba i Wildstein. Ta mała sprzeczność konserwatywnym wyznawcom "wolnorynkowych wartości" jednak, jak widać, nie przeszkadza. Nigdy nie byłem wyznawcą "wolnorynkowych wartości", więc takie listy też mi nie przeszkadzają. Hipokryzja jednak wydaje mi się zabawna.

Po drugie: im większa publiczna presja i im większa publicystyczna histeria, tym większy w praktyce nacisk na właściciela, żeby pokazał, kto naprawdę rządzi w przedsiębiorstwie, które dopiero co przejął. W przeciwnym razie nie będzie właścicielem - tylko sponsorem. Będzie sponsorował - cytuję p. Łukasza Mazurkiewicza - "swój największy skarb, czyli ekipę wybitnych publicystów".

 

Wyszydzany "Pan Mazurkiewicz" to jeden z tych dzielnych ludzi, którzy napisali protest w obronie redakcji tworzącej ich ulubione gazety. Ale dla "Wyborczej" AD 2011 roku to nie żadna wartość, to akt żenujący. Kto jest więc winien, że dziennikarze mogą stracić pracę, że boją się o własną niezależność? Oni sami:

 

Temat niszowy, ale pokazuje on jednak zjawisko szersze: zaawansowaną niezdolność naszej prawicy do skutecznego działania. Łączy się ona z zadziwiającą skłonnością do łatwego i szybkiego wpadania w histerię, rozdzierania szat i obrażania się. Najlepiej publicznie, z przytupem. Widzieliśmy to już sto razy - w dyplomacji Kaczyńskich i Fotygi w skali makro. "Rzepa" to skala mikro. Ciekawe, skąd to się w ludziach bierze? I czy można się tego oduczyć?

- kończy swoje potępienie warchołów autor gazety, która zawsze i wszędzie, często wbrew wszystkiemu, broni swoich ludzi. A jak trzeba to dołączy się do nagonki. Tak jak to zrobił ADAM LESZCZYŃSKI, wpisując się tym samym w tradycje prasowe znane w Polsce Ludowej od dawna.

wu-ka

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.