W "Plus-Minus" weekendowym dodatku do "Rzeczpospolitej" dziennikarze Michał Majewski i Paweł Reszka wracają do słynnej wizyty gospodarskiej premiera Donalda Tuska na terenach dotkniętych wichurami. Zaplanowana jako propagandowy show akcja przerodziła się jednak w wizerunkową klęskę. A to za sprawą "Stacha Paprykarza" czyli Stanisława Kowalczyka, plantatora papryki, który w rozmowie z premierem powiedział prawdę o niespełnionych obietnicach. I zadał pytanie-symbol tej kampanii:
Jak żyć panie premierze, jak żyć?
Najciekawszym wątkiem artykułu pokazującego kulisy organizacji gospodarskich wizyt Tuska jest sprawa odwiedzin w domu Haliny i Zygmunta Pańczaków, w tej samej gminie - w Klwowie. Ze względu na zmianę kalendarza szefa rządu rodzina o wizycie premiera dowiedziała się późnym wieczorem. Z relacji dziennikarzy wynika, że nie mieli na to specjalnej ochoty. Pytali "po co nam to?", ale ostatecznie dali się wójtowi gminy przekonać.
Dalej zaczyna się ciekawie. Czytamy o tym, że kiedy premier wchodzi do dużego pokoju Pańczaków, widzi wszystko wysprzątane na błysk, zastawiny stół, osiem krzeseł:
Nad wszystkim panuje urzędniczka z notesem pod pachą. Wskazuje, gdzie kto ma siedzieć. Premier będzie w środku, a "gospodarza zapraszamy z drugiej strony..."
Kamery pokazują jak premier "zaskoczony" gościnnością mówi:
- Kochani, miała byc tylko herbatka...
- Będzie i herbatka - uspokajają urzędniczka i wójt.
- No, nie myślałem, że takie przyjęcie - zachwala premier, patrząc na zastawiony stół. Na nim winogrona, banany, kanapki z serem i ogórkiem, kompot, a nawet dwa rodzaje ciast.
Wszystko dokumentują kamery.
Dale dziennikarze ustalają ciekawy szczegół - nie wiadomo skąd wzięły się te ciasta! Halina Pańczak mówi, że o wizycie premiera dowiedziała się wieczorem. nie zdążyła więc nic upiec.
To co stało na stole to wójt przywiózł. Kanapki też. Wszystko
- mówi.
Ale wójt się wypiera - on nic nie przywoził. Sekretarz gminy też nic nie wie. Mówi:
To może w Kancelarii Premiera trzeba zapytać albow BOR?
Może. Pomysł, że Donald Tusk przywozi ciasta i kanapki by potem cieszyć się, że go tak hojnie goszczą brzmi absurdalnie, ale... całkiem możliwy. Tak to działa od trzech lat.
wu-ka, źródło: Rzeczpospolita
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/117602-czy-donald-tusk-wozi-ze-soba-ciasta-i-kanapki-by-potem-sie-cieszyc-ze-go-tak-hojnie-przyjmuja-brzmi-dziwnie-ale-na-to-wyglada