Czy Donald Tusk wozi ze sobą ciasta i kanapki, by potem się cieszyć, że go tak hojnie przyjmują? Brzmi dziwnie, ale na to wygląda...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

W "Plus-Minus" weekendowym dodatku do "Rzeczpospolitej" dziennikarze Michał Majewski i Paweł Reszka wracają do słynnej wizyty gospodarskiej premiera Donalda Tuska na terenach dotkniętych wichurami. Zaplanowana jako propagandowy show akcja przerodziła się jednak w wizerunkową klęskę. A to za sprawą "Stacha Paprykarza" czyli Stanisława Kowalczyka, plantatora papryki, który w rozmowie z premierem powiedział prawdę o niespełnionych obietnicach. I zadał pytanie-symbol tej kampanii:

Jak żyć panie premierze, jak żyć?

Najciekawszym wątkiem artykułu pokazującego kulisy organizacji gospodarskich wizyt Tuska jest sprawa odwiedzin w domu Haliny i Zygmunta Pańczaków, w tej samej gminie - w Klwowie. Ze względu na zmianę kalendarza szefa rządu rodzina o wizycie premiera dowiedziała się późnym wieczorem. Z relacji dziennikarzy wynika, że nie mieli na to specjalnej ochoty. Pytali "po co nam to?", ale ostatecznie dali się wójtowi gminy przekonać.

Dalej zaczyna się ciekawie. Czytamy o tym, że kiedy premier wchodzi do dużego pokoju Pańczaków, widzi wszystko wysprzątane na błysk, zastawiny stół, osiem krzeseł:

Nad wszystkim panuje urzędniczka z notesem pod pachą. Wskazuje, gdzie kto ma siedzieć. Premier będzie w środku, a "gospodarza zapraszamy z drugiej strony..."

 

Kamery pokazują jak premier "zaskoczony" gościnnością mówi:

- Kochani, miała byc tylko herbatka...

- Będzie i herbatka - uspokajają urzędniczka i wójt.

- No, nie myślałem, że takie przyjęcie - zachwala premier, patrząc na zastawiony stół. Na nim winogrona, banany, kanapki z serem i ogórkiem, kompot, a nawet dwa rodzaje ciast.

Wszystko dokumentują kamery.

 

Dale dziennikarze ustalają ciekawy szczegół - nie wiadomo skąd wzięły się te ciasta! Halina Pańczak mówi, że o wizycie premiera dowiedziała się wieczorem. nie zdążyła więc nic upiec.

To co stało na stole to wójt przywiózł. Kanapki też. Wszystko

- mówi.

Ale wójt się wypiera - on nic nie przywoził. Sekretarz gminy też nic nie wie. Mówi:

To może w Kancelarii Premiera trzeba zapytać albow  BOR?

Może. Pomysł, że Donald Tusk przywozi ciasta i kanapki by potem cieszyć się, że go tak hojnie goszczą brzmi absurdalnie, ale... całkiem możliwy. Tak to działa od trzech lat.

wu-ka, źródło: Rzeczpospolita

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych