Palikot dumny, że zwerbował Biedronia. Milczy o próbie ataku jego bojówki na dom posła SLD Marka Wikińskiego. "Był przerażony, bał się o rodzinę"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
W rogu zdjęcie jakim chwalą się bojówkarze - wódka pozostawiona pod domem posła Wikińskiego. Fot. PAP, Ruch Palikota
W rogu zdjęcie jakim chwalą się bojówkarze - wódka pozostawiona pod domem posła Wikińskiego. Fot. PAP, Ruch Palikota

Janusz Palikot i jego ludzie świętują, choć dość skromny to powód do świętowania: Robert  Biedroń "jedynką" w Gdyni na liście Ruchu Palikota.

Cieszymy się, że Robert Biedroń przyjął naszą propozycję, będzie startował z pierwszego miejsca w okręgu Gdynia-Słupsk

- powiedział Palikot na czwartkowej konferencji prasowej.

Palikot pytany, czy szefowa skrajnie lewicowej Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wanda Nowicka również wystartuje z list Ruchu powiedział, że jest to bardzo prawdopodobne, jednak nie zostały jeszcze zakończone rozmowy.

Lider Ruchu zauważył, że Biedroń zmierzy się w Gdyni m.in. z Leszkiem Millerem, kandydatem SLD.

To będzie pasjonujące starcie partyjnego betonu w osobie Millera i nadziei na nową Polskę, jaką reprezentuje Biedroń

- przekonywał. I butnie dodawał, choć sondaże na razie na to nie wskazują:

 

Jestem pewien, że Robert Biedroń dostanie się do parlamentu.

Sam Biedroń stwierdził:

W końcu trafiłem do domu. Do drużyny, której szukałem przez połowę mojego życia.


Jak zaznaczył, Janusz Palikot przekonał go do startowania z list Ruchu.

W przeciwieństwie do SLD nie oszukał mnie. Mogę z nim rozmawiać na zasadach fair play. Połowę swojego życia przeznaczyłem na zmianę SLD. Moja misja nie udała się. Nie wygrała tam twarz tolerancyjnej partii, ale twarz posła Marka Wikińskiego. Homofobiczna gęba, która w sposób naturalny po moim odejściu została pokazana społeczeństwu polskiemu

 

- mówił.

Ani on ani Janusz Palikot nie chwalili się jednak brutalnym atakiem jakiego bojówki Palikota, przekraczając kolejną granicę w polskiej polityce, próbowały dokonać wczoraj (środa) w Radomiu na dom posła SLD Marka Wikińskiego.

Próbowali oni pomalować w tęczowe barwy asfalt obok domu. Nazwali to wszystko happeningiem. Ale sam Wikiński był, co można zrozumieć, pomysłem takiej "polemiki" z nim w miejscu gdzie mieszka z rodziną, przerażony:

 

To pomysł rodem z faszystowskiej przeszłości

 

- ocenił, potwierdzając pośrednio, że niektórzy skrajnie lewicowi działacze chętnie sięgają po metody "bezpośrednie".

Przypomnijmy - niedawno Wikiński - komentując decyzję Biedronia o rezygnacji z kandydowania z list Sojuszu - powiedział:

Jestem tak taktowny wobec pana Roberta Biedronia, że aż się obawiam, żebym nie stał się obiektem adorowania.

Wikiński przeprosił jednak Biedronia za te słowa. A lider SLD Grzegorz Napieralski tak mówił rano w radiowej Trójce o wolcie Biedronia i jego słowach, ze życzy SLD przegranej:

To pokazuje prawdziwe intencje pana Biedronia. Do czasu gdy wymuszał na nas jedynkę na liście, SLD było dobre. Gdy jedynki nie dostał, SLD przestało być dobre.

 

Napieralski opowiedział, że rozmawiał z Markiem Wikińskiem wieczorem, tego dnia kiedy ludzie Palikota zaatakowali jego dom:

 

Sytuacja była bardzo dramatyczna. Poseł Wikiński otrzymał od jednego z dziennikarzy telefon, że podobnież doszło do obrzucania farbą jego domu, że ten dom ma być zaatakowany przez grupę Palikota. Dziennikarz poprosił o komentarz. Poseł Wikiński przerażony przerwał rozmowę, zadzwonił do rodziny, także do sąsiadów pytając czy coś złego się dzieje. To były dla niego trudne chwile.

Szybko wrócił do swojego domu, do rodziny. Podszedł do tych ludzi i zaczął z nimi rozmawiać. Mówił, że rozumie napięcia polityczne, emocje, ale są pewne granice, których nie należy przekraczać.

Był na konsultacjach prawnych, był w prokuraturze, zastanawia się co zrobić dalej.

 

Napieralski ocenił, że działanie ludzi Palikota to bardzo niebezpieczny krok. Przekroczono bowiem granicę, która dawała poczucie bezpieczeństwa i pewną ochronę rodzinie polityka.

Ale nie powinniśmy ruszać rodziny, która jest poza polityką

 

- podkreślił.

 

A co nas czeka pokazuje duma z jaką bojówkarze Palikota opisują na swojej stronie internetowej  zwykłą ludzką obawę o bezpieczeństwo rodziny jaką wywołali u posła Wikińskiego:

 


Działacze Ruchu Palikota chcieli przemalować drogę dojazdową do posesji posła Wikińskiego, aby codziennie rano wyjeżdżając z domu pamiętał o lewicowych ideałach i pojął gdzie jest granica pomiędzy tolerancją, a homofobią.

(...)

Poseł Wikiński tak przestraszył się pędzla i farby, iż z tego powodu dyżurował przy bramie, więc odwołał także debatę z Januszem Palikotem, która miała odbyć się tego dnia w Superstacji.

Widząc strach w oczach posła Wikińskiego i konieczność prowadzenia dyskusji z kilkuosobową obstawą firmy ochroniarskiej działacze Ruchu Palikota sprezentowali Panu Markowi Wikińskiemu butelkę wódki, którą poseł powinien wypić duszkiem, aby poczuć smak goryczy, jaki czują osoby dyskryminowane z powodu swojej orientacji seksualnej czy wyznania.

 

Jeżeli to nie są działania bojówkarskie, to co musi się stać by wreszcie niedawny przyjaciel premiera Tuska, lider przemysłu pogardy wobec śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wreszcie się opamiętał? Co jest na końcu tej drogi?

 

wu-ka, Polskie Radio, PAP, inf. własna

 

 

 

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych