"Nasz Dziennik": w 2008 roku szef BOR Marian Janicki wzywał gen. Błasika do mniej rygorystycznego stosowania procedur

PAP
PAP

"Nasz Dziennik" opisuje ważne z dzisiejszego punktu widzenia zdarzenie z 2008-go roku, w wyniku którego szef BOR Marian Janicki wzywał gen. Błasika do mniej rygorystycznego stosowania procedur.

Do incydentu między personelem pokładowym 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego a funkcjonariuszami Biura Ochrony Rządu doszło 2 maja 2008 r., w trakcie powrotu samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim ze Skopje do Warszawy. Po locie szef Biura Ochrony Rządu gen. Marian Janicki złożył pisemną skargę do gen. Andrzeja Błasika na załogę Tu-154M. Poszło o meldunek, jaki gen. Janickiemu złożył ppłk Krzysztof Olszowiec, ówczesny szef prezydenckiej ochrony. Olszowiec rozpiął pasy w czasie, gdy paliła się jeszcze czerwona lampka kontrolna obligująca wszystkie osoby na pokładzie do pozostania na swoich miejscach w zapiętych pasach bezpieczeństwa. Załoga tupolewa pouczyła Olszowca, że ma zgodnie z procedurami zająć swoje miejsce i zapiąć pasy. Podpułkownik Olszowiec został też poinformowany, że to dowódca statku powietrznego decyduje o wszystkim, co się dzieje na pokładzie. "Usłyszałem, że nieważne, kto jest pasażerem, wszyscy mają się dostosować" - skarżył się Janickiemu Olszowiec. Funkcjonariusz BOR sugerował, że "skoro była ładna pogoda, a lot był wyrównany", to można było pasy rozpiąć, a lampka kontrolna paliła się "bez powodu".

Jak zauważa "Nasz Dziennik", zgodne z procedurami bezpieczeństwa w locie zachowanie załogi Tu-154M potraktowane zostało jednak w jego meldunku jako incydent - niewłaściwe potraktowanie prezydenta przez personel pokładowy 36. SPLT.

Olszowiec pisał, że personel pokładowy nie chciał zezwolić na rozpoczęcie podawania posiłku VIP-om, w tym prezydentowi. Powtarza to również w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" sam Janicki, mówiąc, "że panowie piloci chcieli dostawać obiad przed prezydentem". Tymczasem, jak wyjaśniają piloci ze specpułku, na pokładzie tupolewa są dwie odrębne kuchnie, jedna przy kokpicie dla załogi, a druga dla pasażerów. Obsługują je dwie oddzielne grupy.

Dwa dni po incydencie szef Biura Ochrony Rządu gen. Marian Janicki wystosował pismo do gen. Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych RP, w którym napisał, że "problem relacji pomiędzy załogami statków powietrznych 36. SPLT a funkcjonariuszami BOR, wykonującymi zadania ochronne, wykroczył poza ramy możliwe do zaakceptowania przez przełożonych".

Dalej dodał słowa:

Dogmatyczne przestrzeganie zasad nie może godzić w potrzeby, oczekiwania i interesy najwyżej usytuowanych w hierarchii państwowej osób - napisał generał Janicki.

Jak informuje "ND", reakcja dowódcy Sił Powietrznych była grzeczna, ale zdecydowana. Odpowiadając na pismo Janickiego, gen. Andrzej Błasik wydał wyraźne instrukcje, że na pokładzie statku powietrznego najważniejsze są procedury bezpieczeństwa i nikt nie ma prawa wywierać nacisków na załogę.

"Nie mogę (...) zgodzić się z Panem generałem, że "dogmatyczne przestrzeganie zasad" może "godzić w potrzeby, oczekiwania i interesy najwyżej usytuowanych w hierarchii państwowej osób". Kapitan statku powietrznego wraz z załogą w pierwszym rzędzie odpowiada za bezpieczeństwo wszystkich osób na pokładzie. Gdy nie dopełnią oni swoich obowiązków, np. przez nieprzestrzeganie zasad i procedur bezpieczeństwa, które narzucają lotnicze przepisy międzynarodowe, krajowe i wojskowe, wówczas mogą zaistnieć przesłanki do tragicznych w skutkach wydarzeń" - napisał w odpowiedzi do Janickiego gen. Błasik. By podkreślić wagę słów w tekście, wytłuścił słowo "wszystkich".

Ujawnione dokumenty komentuje na łamach "ND" Ewa Błasik, żona zmarłego tragicznie w drodze do Smoleńska dowódcy Sił Powietrznych:

Mąż uczył wszystkich, jak się mają zachowywać względem załogi i sam przede wszystkim swoim postępowaniem i zachowaniem dawał przykład. Kiedy wchodził na pokład - przecież nieraz z nim latałam - zawsze mówił: "Zapnij pasy", sam też się do tych procedur stosował. Odpowiedź mojego męża na pismo generała Janickiego to dowód, że mój mąż był impregnowany na naciski i nie było dla niego ważniejszych spraw nad bezpieczeństwo.

Nasz Dziennik" zwrócił się także z pytaniem do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, co zadecydowało o awansie Mariana Janickiego na generała dywizji z nadania prezydenta 16 czerwca 2011 roku. Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy MSWiA, odpisała:

"Gen. Marian Janicki otrzymał awans za całokształt pracy na stanowisku szefa Biura Ochrony Rządu".

Więcej na stronach "Naszego Dziennika".

Sil

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych