Dziennik „Daily Mail”, pisząc w sobotę o niedofinansowaniu brytyjskich sił zbrojnych, jako przykład do naśladowania wskazuje Polskę. Podkreśla, że dzięki zwiększeniu wydatków na obronność i trafnej ocenie sytuacji, wyrasta ona na nową siłę militarną w NATO. Polska, będąca niedawno obiektem szyderczych oskarżeń ze strony unijnych biurokratów, jest teraz wiodącą siłą w Europie - pisze z kolei na łamach dziennika „Daily Telegraph” Ivor Roberts, były ambasador Wielkiej Brytanii w Jugosławii, Irlandii i we Włoszech.
Polska - przykład do naśladowania
Gazeta „Daily Mail”, przypominając wypowiedź prezydenta Francji Emmanuela Macrona sprzed trzech lat o „śmierci mózgowej” NATO, zauważa, że trudno o bardziej błędną ocenę, bo rosyjska inwazja na Ukrainę wlała w Sojusz nową energię i jest on dziś bardziej zjednoczony, zdeterminowany, istotny i dobrze wyposażony niż kiedykolwiek.
Tym, co jest, jeśli nie w stanie śmierci mózgowej, to w stanie coraz większego zmęczenia i nieistotności, jest sojusz francusko-niemiecki, który niegdyś decydował o niemal wszystkim w Europie. Władza w nowo ożywionym NATO oddaliła się od Paryża i przesunęła wyraźnie na wschód, gdzie Polska, przy wsparciu swoich mniejszych regionalnych sojuszników, jest nadchodzącą siłą militarną NATO, z którą należy się liczyć
— ocenia „Daily Mail”.
Wyjaśnia, że przyczyną niechęci Macrona do NATO, jest jego koncepcja „autonomii strategicznej” Europy, czyli tego, by rozwijając własne możliwości w zakresie bezpieczeństwa i obrony, przestała być zależna od Ameryki.
Polacy nigdy nie postrzegali tego w ten sposób. Uważali, że Ameryka jest jak zawsze niezbędna do obrony Europy, zwłaszcza przed rewanżystowską Rosją. Inwazja na Ukrainę udowodniła, że mieli rację ponad wszelką wątpliwość. Ameryka była niezbędna w odpowiedzi NATO, dostarczając Kijowowi więcej pomocy wojskowej i finansowej niż reszta Sojuszu razem wzięta. Pierwszy punkt dla Polaków
— zaznacza brytyjski dziennik.
Jak przypomina, Warszawa przez lata ostrzegała Berlin, że wielkim błędem jest zbytnie uzależnienie się od rosyjskiego gazu i że pewnego dnia Kreml ucieknie się do szantażu energetycznego.
Zamiast budować, jak Niemcy, kolejne rurociągi, by zasysać więcej rosyjskiego gazu, Polska zbudowała morskie terminale gazowe, by importować gaz z reszty świata. Punkt drugi dla Polski
— wylicza gazeta.
Kiedy Polska ostrzegła, że prezydent Putin rzeczywiście zamierza zaatakować Ukrainę, Macron i kanclerz Niemiec Olaf Scholz odrzucali jej ostrzeżenia. Aż do momentu, gdy rosyjska artyleria i wojska przelały się przez granicę, Macron uparcie myślał, że uda mu się przekonać Putina do dyplomatycznego rozwiązania wszelkich różnic. Trzeci punkt dla Polaków
— wskazuje „Daily Mail”.
Konsekwencją tego, że Warszawa miała rację tam, gdzie to się liczyło, jest to, że od czasu inwazji coraz częściej podejmowała decyzje w sprawie odpowiedzi NATO, podczas gdy Paryż i Berlin, po oporze, dywagacjach i zwlekaniu, z opóźnieniem ustawiały się w szeregu. Od potrzeby zaopatrzenia Ukrainy w ciężką broń pancerną i artylerię po niedawną debatę nad dostarczeniem czołgów - tam, gdzie Warszawa prowadziła, Paryż i Berlin podążały z nią. Jest to główny powód, dla którego środek ciężkości w ramach NATO przesunął się na wschód
— zwraca uwagę dziennik. Dodaje, że tę zmianę wzmacnia także decyzja Szwecji i Finlandii o wejściu do NATO oraz podobna do polskiej ocena innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, z wyjątkiem Węgier.
„Daily Mail” zauważa, że Polska rozbudowuje swoje wojsko w sposób, który wkrótce może uczynić z niej mocarza Europy - wydatki na obronę mają wzrosnąć z 2,4 proc. do 4 proc. PKB, a liczebność armii ze 114 tys. do 300 tys., co uczyni ją największą europejską armią lądową w NATO. Wskazuje, że Polska ma prawie 650 czołgów, lecz zamówiła już kolejne 366 najnowocześniejszych amerykańskich Abramsów i zawarła umowę z Koreą Południową na zakup tysiąca czołgów K2. Warszawa kupuje również odrzutowce od Korei Południowej, a także 32 amerykańskie myśliwce piątej generacji F-35.
Polska jest krajem, który swoją obronę traktuje bardzo poważnie. Ale jeśli masz Rosję na progu i byłeś najeżdżany, dzielony i ponownie najeżdżany przez całą historię, to mądrze jest nie brać swojej suwerenności narodowej za pewnik. Więc nie jest zaskoczeniem, że prezydent Biden pojedzie do Polski w przyszłym tygodniu, aby upamiętnić pierwszą rocznicę inwazji Rosji. Ameryka lubi sojuszników, którzy są przygotowani na to, że sami będą dźwigać ciężary, jeśli chodzi o obronę. Sojuszników takich jak Korea Południowa, Tajwan, Australia, a teraz nawet niegdyś pacyfistyczna Japonia. W przeciwieństwie do Niemiec, Francji czy obecnie, niestety, Wielkiej Brytanii
— ocenia „Daily Mail”.
Niezastąpiona potęga militarna w Europie
Jak wskazuje na łamach dziennika „Daily Telegraph” Ivor Roberts, były ambasador Wielkiej Brytanii w Jugosławii, Irlandii i we Włoszech, jeszcze nie tak dawno temu Polska była uważana za problematyczne dziecko w UE, którego trybunał konstytucyjny orzekł, że fundamentalne części prawa UE nie są ważniejsze od jego krajowej konstytucji.
Jakże inaczej jest teraz, gdy Polska przyjęła rolę bastionu zachodniej obrony - kluczowego narodu na pierwszej linii walki z Rosją Putina. Warszawa niezmiennie jest na czele we wspieraniu Kijowa: dyplomatycznie, militarnie, ale i moralnie, bo ma do czynienia z największą liczbą ukraińskich uchodźców
— podkreśla Roberts.
Komentując dyplomatyczną ofensywę Andrzeja Dudy w celu zwiększenia pomocy dla Ukrainy, ocenia, że czwartkowe i piątkowe rozmowy polskiego prezydenta w Londynie były przekonywaniem przekonanych, choć należało mocniej podkreślić potrzebę nowych specjalnych relacji między Londynem a Warszawą, natomiast trudniejsze miały być rozmowy z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem i prezydentem Francji Emmanuelem Macronem na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
Brytyjski dyplomata przypomina, że Warszawa otwarcie krytykuje obu przywódców za chęć rozmawiania z Putinem (co jest jak rozmowa z Adolfem Hitlerem - mówi Duda) i ogólną niechęć do dostarczenia silnego, konkretnego wsparcia dla Ukrainy. Dodaje, że niedawne oświadczenie Dudy, że jest gotów wysłać na Ukrainę niemieckiej produkcji czołgi Leopard 2, niezależnie od tego, czy Berlin się na to zgodzi, czy nie, było jedynie najnowszym osłabieniem ich relacji.
Co ważniejsze, pokazało ono, że Polska nie potrzebuje dwóch głównych potęg UE. Nie - chce stać się samodzielną potęgą. I ma pełne prawo do tego dążyć. Warszawa może zasadnie twierdzić, że zadziałała jako katalizator jedności zachodniego NATO w obliczu agresji Rosji. Sojusz, daleki od „śmierci mózgowej”, jak jeszcze trzy lata temu określił NATO prezydent Macron, żyje i ma się bardzo dobrze, a tradycyjnie neutralne Szwecja i Finlandia ustawiają się w kolejce do przystąpienia
— zauważa Roberts.
Zwraca uwagę, że Polska wkrótce sama stanie się niezastąpioną europejską potęgą militarną. Wskazuje, że zamierza ona stworzyć największą armię lądową w Europie - liczba żołnierzy ma wzrosnąć ze 114 tys. do 300 tys., a budżet na obronę z 2,4 proc. do 4 proc. PKB. Jak dodaje, Polska ma około trzy razy więcej czołgów podstawowych niż Wielka Brytania (647 wobec 227), a ponadto zamówiła setki nowych amerykańskich czołgów Abrams i 1000 czołgów K2 z Korei Południowej.
Były brytyjski dyplomata pisze, że przyszłotygodniowa wizyta prezydenta USA Joe Bidena w Polsce będzie pierwszym przypadkiem dwukrotnego przyjazdu prezydenta USA w ciągu jednego roku, co będzie zasygnalizowaniem wysokiej wagi, jaką przywiązuje się obecnie do stosunków amerykańsko-polskich i choć zapewne Biden nie złoży konkretnych deklaracji w sprawie dalszych kroków w kwestii zaangażowania na Ukrainie, prawie na pewno poprze wzniosłe ambicje Polski, by stać się wiodącym graczem NATO i pochwali jej dążenie do znacznego zwiększenia wydatków na obronę.
Waszyngton od dziesięcioleci narzeka na to, że rządy europejskie nie są w stanie wypełnić uzgodnionego w ramach NATO zobowiązania do przeznaczania 2 proc. PKB na obronę. Polska, dążąc do osiągnięcia poziomu 4 proc., przejdzie od bycia problematycznym dzieckiem w UE na szczyt europejskiej klasy w NATO
— podsumowuje Roberts.
CZYTAJ TAKŻE:
olnk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/634961-brytyjskie-media-polska-jest-przykladem-do-nasladowania