Ustępująca szefowa niemieckiego rządu przełamała w ten sposób to, na co jednogłośnie zgodziły się wszystkie kraje Unii Europejskiej - że z Łukaszenką się nie rozmawia, ponieważ jest to uzurpator, dyktator, człowiek, który sfałszował wybory i przemocą dławił pokojowe protesty. Nie rozmawia się z politykami jego pokroju, natomiast pani Merkel przełamała te ustalenia, co więcej - przystała na propozycję Putina - ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Bogdan Musiał, polsko-niemiecki historyk.
CZYTAJ TAKŻE:
Czy Alaksandr Łukaszenka ograł Unię Europejską? Takie opinie pojawiają się po jego rozmowach z kanclerz Angelą Merkel, która najpierw kontaktowała się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Z moskiewskim przywódcą kontaktował się z kolei prezydent Francji Emmanuel Macron.
Na razie jeszcze nie ograł, ale podejmowane są takie próby. Zwłaszcza ze strony Putina, który - gdy zadzwoniła do niego kanclerz Merkel, odesłał ją do Łukaszenki. Angela Merkel tak właśnie postąpiła - zwróciła się do Łukaszenki. Są więc dwie rozmowy, a w Niemczech z tego powodu na kanclerz Merkel spadła krytyka. Słusznie zresztą, ponieważ ustępująca szefowa rządu przełamała w ten sposób to, co jednogłośnie uchwaliły wszystkie kraje Unii Europejskiej - że z Łukaszenką się nie rozmawia, ponieważ jest to uzurpator, dyktator, człowiek, który sfałszował wybory i przemocą dławił pokojowe protesty. Nie rozmawia się z politykami tego pokroju, natomiast pani Merkel przełamała te ustalenia, co więcej - przystała na propozycję Putina. To jest rzecz zadziwiająca.
We wczorajszym wywiadzie premiera Mateusza Morawieckiego na łamach dziennika „Bild” możemy przeczytać, że w sytuacji, gdy pani Merkel dzwoni do Łukaszenki, aby rozmawiać o tym, jak odesłać migrantów z Białorusi do krajów, z których przybyli, to leży to w interesie państwa polskiego. Ale z drugiej strony w mediach pojawiają się informacje, że pani Merkel miała podobno zaproponować stworzenie korytarza dla ok. 2 tys. migrantów przy granicy, aby przyjechali do Niemiec. Czyli taki korytarz miałby prowadzić przez Polskę, nie ma za bardzo innych możliwości. Chyba że mówimy o transporcie migrantów drogą lotniczą, wtedy oczywiście jest to możliwe. Ale jeżeli byłaby to droga lądowa, to - zakładając, że informacje są prawdziwe - mamy już do czynienia z podejmowaniem decyzji ponad głowami Polaków. Tak jak w 2015 r., kiedy otworzyła granice, Merkel podejmuje decyzje, które są złamaniem wszelkich reguł UE.
Pytanie zatem, czy Polacy się na to zgodzą. Gdyby zależało to ode mnie, nie zgodziłbym się. To są sprawy dotyczące bezpośrednio Polski, polskich granic, które są atakowane. Tymczasem kanclerz Merkel podejmuje jakieś decyzje, za plecami polskiego rządu dogadując się z Łukaszenką i z Putinem. Czy tak wygląda ta „solidarność europejska”, o której wiele mówią Niemcy? A przecież w tej samej sytuacji, co my, są kraje bałtyckie, zwłaszcza Litwa. Aktualizacja: Źródło w niemieckim rządzie, cytowane przez agencję Reutera, zdementowało informację o ustaleniach między Merkel a Łukaszenką dotyczących korytarza humanitarnego
Zwłaszcza że kanclerz Merkel odchodzi z urzędu
I tym bardziej nie powinna robić takich numerów. Najwyraźniej nie wyciągnęła żadnych wniosków z tego, co zrobiła w 2015 r.. To naprawdę smutne, a co więcej - to potwierdza, że najwyższy czas na odejście Merkel z urzędu. Dlatego bardzo dobrze, że już ustępuje i mam nadzieję, że tego rodzaju sytuacje, gdy Niemcy za plecami innych krajów UE podejmują decyzje dotyczące tych krajów, nie będą już więcej miały miejsca.
Z drugiej strony Komisja Europejska chce przekazać 700 tys. euro migrantom na Białorusi. W sprawie tej pomocy pojawiają się pewne wątpliwości
To już zupełnie inna sytuacja. Polska też zaproponowała pomoc. Wygląda na to, że brukselscy urzędnicy chcą mieć czyste sumienia, zachować się humanitarnie. Czym innym jest pomoc na miejscu tym ludziom, którzy zostali przez Łukaszenkę świadomie wprowadzeni w błąd i dziś znaleźli się w poważnych tarapatach. To nie jest tak, że wszyscy migranci są agresywni, tam są również rodziny z dziećmi. Wszystko to pokazuje, jaka jest desperacja wśród tych ludzi i jak zostali wprowadzeni w błąd przez Łukaszenkę. I w tym sensie też są ofiarami tej polityki, operacji „Śluza” prowadzonej przez Łukaszenkę i jego służby. Musimy sobie zdawać sprawę, że z jednej strony mamy działanie Łukaszenki i jego służb, z drugiej - proceder organizowany przez przemytników, ale mamy też losy pojedynczych osób wprowadzonych w błąd przez tę parę gangsterów - bo inaczej Łukaszenki z Putinem nazwać nie można. Polska sama proponuje pomoc tym ludziom na miejscu, na terenie Białorusi i to jest jak najbardziej humanitarne.
Czy jednak nie skończy się to tak, że do Polski przylgnie łatka kraju niehumanitarnego, odmawiającego pomocy potrzebującym, do tego stopnia, że do akcji musiała wkroczyć Komisja Europejska? Bo przecież taka sytuacja miała miejsce w 2015 r..
Tutaj mogę Panią nieco uspokoić - po 2015 r. na Niemców przyszło otrzeźwienie i, mieszkając tutaj, odczuwam coraz częściej, że większość ludzi ma przekonanie o słuszności działań polskiego rządu w kwestii ochrony granic. Widać to w mediach, w sposobie, w jaki dziennikarze relacjonują te wydarzenia. To zupełnie co innego, niż antypolska propaganda z 2015 r.. Obecnie narracja jest zdecydowanie bardziej na korzyść polskiego państwa. 90 procent komentarzy wskazuje na słuszność działań polskich władz.
I tym bardziej jeżeli akcja Łukaszenki nie powiedzie się, to wszystko dalej będzie na korzyść polskiego rządu - nasza postawa zostanie uznana za słuszną. W Niemczech nastroje są inne niż w 2015 r.. Są co prawda ugrupowania polityczne czy organizacje, które traktują tę sprawę bardzo ostro, ale są bardzo ostro krytykowane, a większość niemieckiej opinii publicznej jest zdecydowanie po polskiej stronie.
Czy to, z czym mamy obecnie do czynienia, zwiastuje rychły koniec kryzysu? Może już sam Łukaszenka zaczyna powoli tracić nad tym kontrolę?
Weźmy pod uwagę, że początki były z jego punktu widzenia bardzo obiecujące. Spójrzmy na działania polityków polskiej opozycji czy tzw. celebrytów, mediów takich jak „Gazeta Wyborcza” czy TVN. Oni od początku powtarzali propagandę łukaszenkowską, dzięki czemu białoruskiemu dyktatorowi wydawało się, że razem z Putinem - bo tutaj działa dwóch „gangsterów”, to nie jest tak, że Łukaszenka działa samowolnie - zdestabilizuje Unię Europejską. I na początku z ich punktu widzenia można było odnieść takie wrażenie, czytając „Newsweek” czy „Gazetę Wyborczą”.
Ale to też uległo zmianie, bo obrazy agresywnych działań migrantów, informacje o tym, że są uzbrajani przez białoruskie służby, przebijają się coraz silniej, są bardzo mocne i coraz trudniej już powiedzieć, że to są uciekinierzy czy uchodźcy. Oczywiście nie oznacza to, że wśród nich są ludzie potrzebujący, tym niemniej coraz trudniej zaprzeczyć, że w znacznej mierze mamy tu do czynienia z działaniami służb łukaszenkowskich.
I da się to zauważyć nawet w nieprzychylnych rządowi mediach, które Pan wcześniej wymienił. Nawet jeżeli pojawia się tam krytyka działań rządu, to coraz rzadziej pisze się i mówi o „uchodźcach”, którzy uciekli spod broni afgańskich talibów, chcieli ratować życie. Coraz częściej słyszymy i czytamy za to o migrantach, którzy przyjechali do Europy po lepsze życie lub wprost - że są wykorzystywani w hybrydowych działaniach Łukaszenki
Bo ileż można ciągnąć taką nieprawdziwą wersję? W Polsce też są nastroje odpowiednie. Ale ciekawe jest to, że w Niemczech jest bardziej jednolity front propolski niż w samej Polsce, na płaszczyźnie medialnej i tzw. celebrytów. Niesamowite, że w Polsce „pożytecznych idiotów” (może przy okazji także cynicznych) jest dużo więcej niż w Niemczech. Najwidoczniej Niemcy mocno się na tym przejechali w 2015 r. i do dziś nie otrząsnęli się z tego.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/574606-nasz-wywiad-musial-merkel-zlamala-ustalenia-krajow-ue