Według oficjalnych źródeł tylko w poniedziałek skonało z powodu koronawirusa ponad sto osób. Podniosło to liczbę ofiar śmiertelnych do ponad tysiąca. Tyle dane oficjalne. Nieoficjalnie mówi się o dziesiątkach tysięcy i bezimiennych grobach podobnych do tych zalegających w Tybecie, a także stosowaniu przewoźnych krematoriów, jakich używali niedawno dla własnych zabitych żołnierzy Rosjanie w walkach z Ukraińcami. W Wuhan ludzie umierają nie w szpitalach, ale na ulicach. Osoby filmujące telefonami komórkowymi są aresztowane, a za ujawnianie rzeczywistych informacji o epidemii grożą lata więzienia. Wszystko to przy milczeniu światowych mediów. W tym amerykańskich. Informacje są zdawkowe i oparte o chińskie źródła oficjalne. Prowadzona jest przy tym potężna ofensywa chińskich ośrodków dyplomatycznych, przedstawiających inny, chciałoby się powiedzieć różowy, a nie czerwony kolor epidemii.
O badaniach w chińskich ośrodkach produkujących broń bakteriologiczną, alarmował od lat wywiad amerykański. Urzeczony jednak rzekomymi sukcesami gospodarczymi świat, ignorował doniesienia o doświadczeniach dokonywanych z wirusem na nietoperzach, a w następnej kolejności, na zwierzętach jadalnych, które są konsumowane w takich krajach jak Tajlandia, czy Malezja. Chiny w konsumpcji zwierząt jadalnych przewodzą. No i zaczęło się. Po nietoperzach i zwierzętach jadalnych przyszła kolej na człowieka. Trudne będzie do ustalenia, czy badania na nim przeprowadzane były świadomie, czy też, jak twierdzi hiszpański mikrobiolog Francisco Mojica, stało się to na skutek niedopatrzenia. Pamiętacie Czernobyl? Mieszkałem wtedy w Kalifornii. Kiedy wyciekła ze zdjęć satelitarnych informacja o katastrofie raczono w Polsce rodziny dygnitarzy komunistycznych jodem, a resztę społeczeństwa uspokajano prowadzonym śledztwem.
W efekcie eksplozji w Czernobylu poumierało setki ludzi. Głównym powodem była niewydolność krążenia. W szczególności dotyczyło to ludzi w podeszłym wieku lub o obniżonym pułapie odporności. Ich śmierć nigdy nie znalazła się w oficjalnych statystykach. Nawet po latach nie pokazywano ludzkich mutantów, jakie zaczęły się po katastrofie rodzić, przypominając wtajemniczonym podobne badania na człowieku prowadzone w latach stalinowskich. Chiny udają przed światem, że owszem zagrożenie jest, ale my do tego ręki nie przykładaliśmy. Oficjalne i międzynarodowe śledztwo nie jest tu rozwiązaniem, bo materiały dotyczące epidemii są utajniane. Jednocześnie forsuje się propagandę o budowanych w szalonym tempie szpitalach, mogących pomieścić tysiące.
W latach 1347-1350 dżuma, czyli Black Death wybiła więcej niż jedną trzecią kontynentu europejskiego. Jej rozsadnikiem były szczury. Podobnie jak w przypadku koronawirusa atakowany był system oddechowy. Czyżby w oparciu a tamte sprzed wieków zdarzenia Chińczycy prowadzili swe badania? Wybić w parę lat jedną trzecią Europy, to byłoby przecież zadanie ambitne. Niektóre z europejskich uniwersytetów zaczęły zawieszać programy wymiany studentów z Chinami. W Ameryce w tej sprawie milczenie. Chiny były tak wyśmienitym partnerem w globalnej gospodarce. Przecież izolacja Chin to dla świata straty miliardów dolarów. Komunistyczne Chiny obchodziły w ubiegłym roku 70-lecie istnienia. O milionach wbitych w piach media nie wspominały. Zrodziło się pokolenie takie jak Alexandria Ocasio-Cortez, które komunizm zna jedynie z przekazów Berniego Sandersa, czy Sylwii Spurek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/487085-chiny-winny-stanac-pod-pregierzem-opinii-zachodu?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+wPolitycepl+%28wPolityce.pl+-+Najnowsze%29