Lewaccy aktywiści pod granicą z Białorusią kwestionują wykonywanie w wojsku rozkazów. „Powinni mieć tyle w sobie odwagi, żeby odmówić wykonania tego rozkazu” – mówił odnośnie do żołnierzy jeden z lewicowych działaczy.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Co się dzieje na granicy polsko-białoruskiej? SG i wojsko nie przepuszczają dziennikarzy. Żołnierze konstruują zasieki

Podstawa jest i to jest za każdym razem rozkaz. Rozkaz to jest słowo jakby kluczowe dla dzisiejszego… To jest słowo dnia: „taki mieliśmy rozkaz. Taki mamy rozkaz”. I my nie jesteśmy tego w stanie jako zwykli śmiertelnicy zrozumieć, co to znaczy rozkaz. Ja myślę, że doskonale rozumiem i niestety rozkaz to… żeby wykonywać rozkazy, też trzeba wiedzieć, gdzie jest granica wykonywania tych rozkazów. Obawiam się, że ci ludzie właśnie nie rozumieją tej definicji pierwotnej rozkazu, w którym rozkaz, który jest wbrew zasadom, w tym wypadku prawa, ale też zwykłej myślę że moralności każdego z tych funkcjonariuszy, powinni mieć tyle w sobie odwagi, żeby odmówić wykonania tego rozkazu

— krytykował obronę granic jeden z aktywistów.

Zbijam tutaj te hasła: „No tak, ale to są funkcjonariusze, muszą z czegoś wyżywić rodzinę”. Zgadzam się, tak jest, ale jest taka granica, w której przyzwoity człowiek stwierdza, że lepiej zmienić pracę i zająć się czymś innym, może nie tak nobilitującym w pewnych kręgach przynajmniej, jak bycie w wojsku, czy w innych jednostkach, niż wykonywać rozkazy, które po prostu poniżają a także zagrażają życiu i zdrowiu innych ludzi, bo poza wszystkim, poza tą całą narracją, to mamy do czynienia z trzydziestką dwójką ludzi w beznadziejnej sytuacji, w pogarszającym się, beznadziejnym zdrowiu w tej chwili, bo nie może być inaczej po miesiącu takiej tułaczki i życia pod gołym niebem i jakby na tym się musimy koncentrować, na każdej z tych osób tak z osobna. Nie wiem

— dodał.

Naiwność, z jaką lewicowi działacze wyobrażają sobie wojsko jest porażająca. Gdyby służby działały w ten sposób, który postulują, to państwo pozostałoby w zasadzie bezbronne.

aw/Twitter