Komuna wróciła do władzy. To nie slogan, a porażający fakt. Ubeckie metody niszczenia przeciwników politycznych stały się codziennością „demokracji walczącej”. Pomówienia, kłamstwa, gra służbami, manipulacje, uderzanie informacjami niejawnymi, niszczenie wolnej myśli, walka z Kościołem, demoralizacja, uzależnianie interesu państwa od zewnętrznych decyzji. Ludzie, którzy powinni zostać skreśleni wraz z „upadkiem” komuny, panoszą się dziś butnie na stanowiskach. Co jeszcze musi się stać, żeby opinia publiczna zrozumiała, gdzie jesteśmy? Kto jest po której stronie i co wynika z „Traktatu o gnidach” śp. Piotra Wierzbickiego?
„Wyście się z nami do-ga-da-li”
W 2017 roku rozegrała się niezwykle wymowna scena. Władysław Frasyniuk, niegdyś antykomunistyczny opozycjonista, a potem zapalony działacz Komitetu Obrony Demokracji, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” skomentował pogardliwie dążenia środowisk konserwatywnych do rzeczowego rozliczenia czasów PRL: „31 sierpnia wciąż śpiewamy ‘Janek Wiśniewski padł’. No padł! Ale w grudniu 1970 roku! W pisowskiej telewizji ciągle o zniewolonym narodzie, o klęsce, o komunistach. Tylko że myśmy ich, k…a, po-ko-na-li!”.
Na słowa te zareagował żywo Włodzimierz Czarzasty, który sprostował Frasyniuka dosadnym wpisem: „Żeście komunistów pokonali? No nie. Wyście się z nami, k…wa, przy Okrągłym Stole i 4 czerwca 1989 r. do-ga-da-li!”. Kropkę nad i postawił były lider SLD Leszek Miller, który w rozmowie z RMF FM stwierdził wprost: ”Kiedy słyszę, że tak zwany komunizm został obalony, to jest w tym wiele niepotrzebnej fantazji. Mówiąc dokładnie, tak zwany komunizm został rozwiązany za porozumieniem stron”.
Powrót czerwonych i przywileje SB-ków
Dziś widać, jak wiele mieli racji. Włodzimierz Czarzasty jest dziś marszałkiem Sejmu, a więc drugą osobą w państwie i coraz odważniej wprowadza własne porządki. Cztery dekady zacierania śladów przyniosły oczekiwane efekty. Komuniści trzymali na tyłach zwarte szyki, dbali o struktury, budowali nowe kadry i oswajali zbrodniczą ideologię, krzewiąc neomarksizm.
Za rządów PiS zrzeszali się w „demokratyczne” organizacje rozpętujące uliczne zadymy w imię wolności i konstytucji. Mieli własne organy prasowe i polityczne poparcie nie tylko w SLD. To Platforma Obywatelska obiecała przywrócenie przywilejów emerytalnych byłym SB-kom. Pułkownik stanu wojennego Adam Mazguła był z nią tak blisko, że podpisywał apele, nawoływał do udziału w manifestacjach i wyrażał polityczne poparcie dla Tuska i Trzaskowskiego. W 2017 oświadczył, że „konstytucyjny Ustrój Demokratycznego Państwa w Polsce jest zagrożony” i jego organizacja „nie zgadza się na wizję Polski zamkniętej na Europę, na świat - zaściankowej Polski, Polski totalitarnej, pełnej rosyjskich wpływów. Donald Tusk na to wsparcie organizacji byłych mundurowych odpowiadał gorącymi obietnicami. Podczas spotkania wyborczego, wyrwany do odpowiedzi przez byłego oficera milicji o odebrane mu przez PiS przywileje emerytalne, odpowiedział, że „krzywdy na pewno będą naprawione”. Zapis ten pojawił się także w umowie koalicyjnej.
Odwet i rozliczenia
Przy władzy są dziś ludzie, którzy według Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022, nigdy nie powinni sprawować żadnych funkcji publicznych. Komisja, której przewodniczył prof. Sławomir Cenckiewicz, rekomendowała w raporcie, aby Donaldowi Tuskowi, Jackowi Cichockiemu, Bogdanowi Klichowi, Tomaszowi Siemoniakowi, Bartłomiejowi Sienkiewiczowi nie były powierzane stanowiska publiczne odpowiadające za bezpieczeństwo państwa. Nic dziwnego, że na obecnego szefa BBN przypuszczono brudny atak rodem z ubeckich instruktaży. Odwetowców jest przecież znacznie więcej.
Strategicznymi obszarami bezpieczeństwa państwa kierują dzisiaj ci, którzy całkiem niedawno dogadywali kluczowe sprawy z rosyjskimi służbami. Okazuje się też, że Jacek Dobrzyński rzecznik prasowy Ministra Koordynatora Służb Specjalnych** w 1986 roku dobrowolnie zapisał się do ORMO. W złożonym przyrzeczeniu obiecał „wiernie służyć Ojczyźnie w realizacji zadań, do których powołana została Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej”. Należał także do Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej (ZSMP). Wszyscy jednogłośnie z płk. Mazgułą uderzają w prezydenta Karola Nawrockiego. Pod sztandarem „demokracji walczącej” łamią prawo, niszczą państwo i wprowadzają najbardziej totalitarne regulacje.
Michnik – wyznawca Jaruzelskiego
A co z mediami? Wystarczy spojrzeć w stronę „Gazety Wyborczej”, by zrozumieć na czym oparty jest ten układ sił. Zblatowana z komunistami koalicja 13 grudnia ma doskonałe wsparcie medialne ze strony tych, którzy sankcjonowali to „do-ga-da-nie”, które wykrzyczał Czarzasty. O tym, jak wyglądało z bliska świadczy m.in. nagranie ujawnione kilka lat temu przez Anitę Gargas, na którym Adam Michnik, założyciel „Gazety Wyborczej”, rzekomej ostoi wolności, wyznawał miłość komunistycznemu zbrodniarzowi gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu. Michnik wiszący na szyi Jaruzelskiego, nazywający go „polskim patriotą” i „facetem, który kocha Polskę”, podczas rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, dowodzi jak wielką fikcją była wolność po 1989. W czasie, gdy dziennikarze „Wyborczej” świętowali z Jaruzelskim, przed willą generała ogromna grupa ludzi modliła się za kilkadziesiąt ofiar bratobójczej wojny. To jedno wyznanie Michnika do Jaruzelskiego mówi wszystko:
Bez niego nic by nie było. Bez ciebie nic by nie było, Wojtku. Nic. Tylko ty i Wałęsa – to byli dwaj ludzie, którzy mogli zmienić bieg historii i wyście to zrobili.
Salon III RP i „Traktat o gnidach”
Cały ten kontekst dobitnie opisał już pod koniec lat 70. Piotr Wierzbicki, którego pogrzeb odbył się wczoraj na Starych Powązkach. W swoim „Traktacie o gnidach” zdecydowanie krytykował Salon III RP, rozumiany jako liberalno-lewicową inteligencję skupioną w mediach i kulturze, którą cechuje wyniosłość, moralna wyższość i oderwanie od rzeczywistych problemów narodu. Wskazywał, że postawą dominującą jest tam oportunizm, pazerność oraz zanikanie dobrze pojętej prawdy i wolności, wpychające Polskę w zależność od wpływów zewnętrznych. Ostrzegał też, że „polityka liberałów, propagowana przez salon, prowadzi do rozmycia tożsamości narodowej i podporządkowania polskiej suwerenności zagranicznym ośrodkom decyzyjnym”.
To właśnie kłamstwo jest podstawą funkcjonowania Salonu III RP — tworzenie fałszywego obrazu rzeczywistości, który nie pozwala Polakom rozeznawać się we własnej historii i teraźniejszości. (…) Liberalna inteligencja salonowa nie tyle służy Polsce, ile realizuje interesy obce, przez co kraj staje się coraz bardziej zależny od zewnętrznych wpływów, a jego suwerenność maleje”
— pisał Piotr Wierzbicki w „Traktacie o gnidach”. Nakreślił w niej definicję i charakterystykę głównego bohatera, będącym podmiotem indywidualnym, ale układającym się w zbiorowość ówczesnych elit:
Gnida to biały, niekomunistyczny pachołek czerwonych, zamieszkujący Polskę od jesieni roku 1956 do 12 grudnia 1981 roku. Gnidy są czymś pośrodku pomiędzy czerwonymi a antykomunistyczną opozycją. (…) Gnidowatość jest czymś specjalnym. Jest - można to powiedzieć od razu - zjawiskiem charakterystycznym nie dla społeczeństwa jako całości, lecz jedynie dla jego najwyższych pięter intelektualnych. Nie szukajmy gnid wśród chłoporobotników, kasjerów i sprzątaczek. Szukajmy ich raczej wśród rektorów, redaktorów i artystów. (…) Gnida służy swoim panom w wielce specyficzny i wyrafinowany sposób. Ona im służy cichą pracą swoich szarych komórek. Gnida staje na dwóch łapkach i myśli. Nad czym? Nad tym, jak uzasadnić, że to, co jest, być powinno. Uzasadnianie nie jest najmocniejszą stroną dygnitarzy. W uzasadnianiu wyręczają ich gnidy. (…) Tu na tylnych łapkach staje nie ciało, lecz duch. Tu do służenia wciąga się szare komórki.
Pachołek czerwonych… Czym on się różni od czerwonego? Nie jest to po prostu czerwony niższej rangi? Etatowy pracownik komitetu zakładowego PZPR, taki od „przynieś-podaj” - gnida to czy też nie? Stanowczo nie powiedzieliśmy o gnidach jeszcze czegoś arcyważnego, i wciąż jeszcze nam się one z niegnidami mylą. Otóż właściwością gnidy jest to, że ona, służąc czerwonym, jest w głębi duszy biała, kontrrewolucyjna, przedwojenna, reakcyjna, prozachodnia, wroga.
Jakże mocno wybrzmiewa ten tekst w kontekście współczesnych faktów, obserwacji i rozstrzygnięć. Dwa miesiące temu miałam zaszczyt przeprowadzenia ostatniej rozmowy z Piotrem Wierzbickim. Zapytałam go, dlaczego nie napisał uwspółcześnionej wersji „Traktatu o gnidach”. Odpowiedział, że pisany był w realiach komunistycznego reżimu, ale najważniejsze zasady działania pozostają aktualne. Ciekawostką jest fakt, że z polemiką wobec „Traktatu” pospieszył jako pierwszy Adam Michnik, a kontrpolemikę napisał Jarosław Kaczyński. Kto jest dziś po której stronie? Warto do tej lektury wrócić z dzisiejszą wiedzą. Najwyższa pora uświadomić sobie, w jakich realiach żyjemy, zanim nastąpią konsekwencje, których nie będzie można zatrzymać.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/748540-czerwoni-wrocili-pod-bandera-demokracji-tuska-kto-jest-kim
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.