Zakończyła się konwencji programowa Prawa i Sprawiedliwości pod hasłem „Myśląc Polska” w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach. Na podstawie dyskusji prowadzonych podczas konwencji ustalony zostanie program PiS przed wyborami parlamentarnymi, które mają odbyć się w 2027 r. „Musimy pracować, pracować i jeszcze raz pracować” - apelował do działaczy prezes PiS Jarosław Kaczyński w przemówieniu na zakończenie konwencji.
PLAN NA SOBOTĘ
Dzisiaj odbędzie się osiem sesji głównych z udziałem polityków PiS. O wymiarze sprawiedliwości będzie mówił m.in. b. szef MS Zbigniew Ziobro, o finansach publicznych b. premier Mateusz Morawiecki, o innowacjach b. wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński i szef resortu rozwoju Waldemar Buda, o polityce społecznej b. wiceszefowa MRPiPS Elżbieta Bojanowska, a o bezpieczeństwie żywnościowym b. szef resortu rolnictwa Robert Telus.
Zaplanowano też ponad 50 paneli specjalistycznych. Wśród tematów są m.in.: Obrona cywilna; Soft power dla Polski – jak opowiadać światu własną historię i zdobywać wpływy?; Polska solidarność pokoleń: polityka senioralna; System ubezpieczeń społecznych w Polsce: diagnoza, rekomendacje; Jak uwolnić media w Polsce?; Służby specjalne. Wyzwania na obecny czas; Polska polityka wobec sąsiadów; Wyzwania prezydentury Karola Nawrockiego; Polska doktryna energetyczna; Innowacyjność w profilaktyce – nowe możliwości dla pacjenta.
O godz. 19.00 konwencję podsumuje prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
RELACJA NA ŻYWO
Wystąpienie prezesa PiS na zakończenie konwencji
Dzisiaj nie mnie tutaj trzeba fetować, chciałem przede wszystkim zwrócić się z podziękowaniem za zorganizowanie tego spotkania do Piotra Glińskiego, ale nie tylko za zorganizowanie, ale także za koncepcję, bo miałem inną, dużo skromniejszą, ale dałem się przekonać. Miałem wiele obaw, ale proszę Państwa, naprawdę wyszło bardzo dobrze. To jest bardzo dobra zapowiedź na przyszłość, przyszłość naszej akcji zmierzającej do zmiany władzy, aby Polska mogła być znów bardzo dobrze rządzona, ale to jest także budowa szansy, a więc dobra zapowiedź dla naszej ojczyzny. Spotkaliśmy się tutaj pod hasłem „Myśląc Polska” i rzeczywiście tutaj o tej Polsce myślano, rozmawiano
— mówił Jarosław Kaczyński.
Prezentowano różne koncepcje, a także wielka wiedzę na temat tego, co dziś w Polsce się dzieje, co trzeba zmienić. To wszystko, co nam jest potrzebne, żeby ten zamysł skonstruowania nowego, wielkiego programu dla Polski. Polska wymaga naprawdę wielkiej zmiany. Tym razem wybory nie mogą być wyborami odnoszące się do ekipy, która ma rządzić, to musi być wybór między dwiema opcjami, które z jednej strony dziś są realizowane i prowadzą do nieszczęścia, a opcjami, które niestety w tej chwili przez rządzących nie są podejmowane, ale mogą prowadzić do wielkiego sukcesu naszego narodu
— zaznaczył prezes PiS.
Musimy osiągnąć poziom najbardziej rozwiniętych państw, bo nam się to należy, bo nasza historia wskazuje na to, że nam się to właśnie należy. Musimy także dlatego, że nie wolno marnować szans, a dziś jest czas marnowania szans, musimy go skończyć i naszą szansę, która może po raz pierwszy pojawiła się w naszych dziejach wykorzystać i możemy to wykorzystać. To spotkanie, te rozmowy wskazują na to, że to nie jest marzenie, bujanie w obłokach, to jest realna możliwość i to nie w odległym czasie, tylko w takim, który nie jest jutrem, ale nie jest też czymś odległym. (…) Ten stan musi być wykorzystany, choć dzisiaj jest źle. Mamy pierwsze zadanie - (…) musimy wygrać wybory, skonstruować program, który będzie temu służył
— podkreślił.
Oni sobie dużo mówią (…), a my pracujemy, robimy, mamy pomysły. To jest nasza największa siła. Tę siłę możemy użyć dla dobra Polski i musimy tej siły użyć. Żaden Żurek, ani inni Żurkowie tego naprawdę nie powstrzymają
— mówił Jarosław Kaczyński.
Musimy doprowadzić do tego wraz z innym by Europa była inna niż dziś, by nie była przeżarta korupcją, różnego rodzaju szalonymi ideologiami, by była zjednoczona w ramach tego dużo większego zjednoczenia całej światowej demokracji w obronie przed ofensywą totalitaryzmu i autorytaryzmu, w obronie przeciwko agresji, tej agresji, którą widzimy w Polsce szczególnie zupełnie z bliska
— powiedział prezes PiS.
Dzisiejsza konwencja otwiera drogę, bo przed nami bardzo dużo pracy. Mówiłem, że możemy i ta konwencja pokazała, że możemy, ale to nie oznacza, że sprawa już się stała. (…) Musimy zorganizować dziesiątki takich mniejszych konferencji w konkretnych sprawach, bo wiele kwestii trzeba doprecyzować, wiele różnic zdań sprowadzić do jakiejś jednej decyzji. To nie zrobi się samo, to trzeba przygotować.
— zaznaczył.
Musimy pracować, pracować i jeszcze raz pracować. (…) Musimy nawiązać bardzo intensywny kontakt ze społeczeństwem, mamy przed sobą objazd wszystkich powiatów, co więcej, jeszcze bardziej ambitny objazd wszystkich gmin. Mamy przed sobą przedsięwzięcia związany naszymi relacjami z młodym pokoleniem, to jest bardzo istotne. (…) Praca, praca i jeszcze raz praca, a najdalej za dwa lata, a może i wcześniej, będziemy mieli tego pozytywne konsekwencje, o tym jestem głęboko przekonany. Szczególnie przekonali mnie ci, którzy dzisiaj zorganizowali w Warszawie inne spotkanie, ważne można powiedzieć. Otóż jedna partia, która niewątpliwie istnieje, jest nawet dużą i silną partią (…), ta partia zjednoczyła się z dwoma innymi, które też istnieją, tylko dyskretnie. dyskrecja to jest wielka zaleta, zatem nie ma z czego się śmiać. Otóż te dwie partie dyskretne zdecydowały się połączyć z tą jedną niedyskretną i zdecydowano się na nową nazwę - tą samą, która była przedtem. Interesowałem się polityką od dzieciństwa, zamachu stanu de Gaulle’a w 1962 roku (…). Otóż czegoś takiego nie było, oni są pierwsi. Także naprawdę gratuluję. Co prawda w jakimś momencie chyba troszkę stracili wiarę w to osiągnięcie i podobno jutro mają być jakieś panele, ale też oczywiście życzę powodzenia
— mówił prezes PiS.
Już tak na poważnie - chociaż przeciwnik bywa po prostu komiczny w swoich przedsięwzięciach, ale jednak w dalszym ciągu istnieje i na różne sposoby myśli nie mając żadnych oporów moralnych w żadnej sprawie, w jaki sposób utrzymać władzę, bo oni wiedza, że utrata władzy będzie dla nich bardzo poważnym nieszczęściem. Walczymy w momencie, w którym zmienia się Polska, świat, musimy naprawdę napiąć muskuły zarówno te, które mamy w rękach, nogach itd., ale i te, które mamy w głowie i żeby ludzie wiedzieli, że głosując na PiS głosują za tym, żeby Polska była w krótkim czasie silniejsza, bogatsza i w jakimś sensie mądrzejsza, i żeby ich los był dużo lepszy, a jednocześnie by uniknąć różnych nieszczęść
— powiedział Jarosław Kaczyński.
Obrońmy cywilizację chrześcijańską, bo ona dzisiaj jest zagrożona. Tak się złożyło, że pokoleniom obecnym przypadła taka misja
— podkreślił prezes PiS.
Zdrowie Polaków. Priorytety dla ochrony zdrowia
Ostatnim panelem podczas sesji głównej jest panel dotyczący służby zdrowia. Biorą w nim udział Janusz Cieszyński, Damian Grzegorek, Czesław Hoc, Iwona Kania, Stanisław Karczewski, Marcin Martyniak, Leszek Markuszewski , a moderatorem jest Katarzyna Sójka.
Bezpieczeństwo zdrowotne Polaków to dziś nie tylko kwestia szpitali, lekarzy, ale również odporności na sytuacje kryzysowe, zagrożenia militarne i przerwane łańcuchy dostaw leków
— powiedziała Katarzyna Sójka.
Czesław Hoc mówił m. in. o strategii bezpieczeństwa lekowego.
Bezpieczeństwo lekowe trzeba rozpatrywać jak bezpieczeństwo militarne czy cybernetyczne. Leki są amunicją do każdego rodzaju broni, także tej innowacyjnej. Mamy bardzo poważne firmy farmaceutyczne w Polsce, ale krajowa produkcja leków nie jest nawet infrastrukturą krytyczną. (…) Nie mamy też ustawy o zabezpieczeniu lekowym w aspektach przerwanych łańcuchów dostaw
— wskazywał.
Prof. Leszek Markuszewski mówił o doświadczeniach, jakie należy wyciągnąć w tym zakresie z wojny na Ukrainie.
O problemach związanych z medycyną czy organizacją ochrony zdrowia należy myśleć znacznie wcześniej, aniżeli wtedy, gdy dochodzi do pożogi wojennej. To jedna z konkluzji, o których mówią dziś jasno Ukraińcy. (…) Dzisiaj w naszej armii brakuje lekarzy wojskowych
— ostrzegał.
Ukraina pokazała również, że przygotowania zw. z kształceniem opierają się o kontakt z medycyną cywilną i jej przenikanie. Problemem Ukrainy w pierwszych miesiącach wojny było to, że ubyło ze stanu kadry medycznej ok. 25 proc. w zawodach medycznych. To ogromny ubytek
— dodał.
Damian Grzegorek stwierdził, że nie da się obsłużyć żadnego sprzętu na polu walki bez potencjału ludzkiego i odpowiedniej dla nich opieki zdrowotnej.
Należy bardzo mocno zintegrować system cywilny, bo kiedyś zlikwidowano Wojskową Akademię Medyczną w Łodzi i trudno jest coś odbudować. Niestety, kadry medycznej brakuje. Mamy bardzo dużo wakatów lekarskich. Należy zastanowić się nad szkoleniem na polu walki, z ewakuacji medycznej dla lekarzy
— przekonywał.
Stanisław Karczewski podkreślał, że w kontekście służby zdrowia pieniądze muszą być szczególnie dobrze wydawane.
Wzrost finansowania i wielkie środki są w NFZ, a szpitale są zadłużone, NFZ jest zadłużony, kolejki są coraz dłuższe. Trzeba wydawać pieniądze na służbę zdrowia efektywnie. Jestem zwolennikiem twardych reform. Trzeba ujednolicić organy założycielskie szpitali
— podkreślał Karczewski.
Dobrze wydane pieniądze, to są pieniądze wydane na profilaktykę. Plaga otyłości wśród dzieci panuje w Polsce i musimy z tym skończyć
— ciągnął dalej b. marszałek Senatu.
Jestem też gorącym zwolennikiem oddzielenia możliwości pracy w prywatnych gabinetach i w państwowej służbie zdrowia. Na tym styku dochodzi do wszelkich fałszerstw i korupcji. Gdzie p. Grodzki mówił, że przyjął kopertę? On się tłumaczył, że przyjął w gabinecie prywatnym
— zaznaczył.
Finanse publiczne na nowy czas
Kolejny panel poświęcony jest finansom publicznym. Moderatorem dyskusji jest były premier Mateusz Morawiecki, a obok niego występują: Łukasz Hardt, Małgorzata Jarosińska-Jedynak, Piotr Patkowski, Eugeniusz Romer, Tomasz Wróblewski.
Kiedy przejmowaliśmy stery rządów, to dług publiczny do PKB, czyli taka najbardziej obiektywna miara, wynosił 52 proc. Kiedy oddawaliśmy stery rządów, to wynosiło 49 proc. pomimo wielkiej polityki społecznej, której liberałowie za bardzo nie lubią, udało się wkomponować w malejący dług publiczny. Myślę, że również neoliberałowie by to docenili. Pomimo dużych przesunięć na bezpieczeństwo, sporych wydatków na politykę równych szans, mimo wielkiej obniżki podatków z 18 proc. na 12 proc., kwota wolna 30 tys. zł., dług publiczny do PKB zmalał
— mówił Mateusz Morawiecki.
Nasi następcy w swoim trzecim budżecie na 2026 roku doprowadzili do tego, że z tych 49 proc. dług publiczny do PKB wzrośnie do blisko 67 proc. w czasie względnej koniunktury gospodarczej! (…) Należy pytać, skąd tak gigantyczne deficyty budżetowe i gwałtowny przyrost długu, który zjada w jakimś sensie nasze szanse rozwojowe
— dodał b. premier.
Była minister funduszy i polityki regionalnej Małgorzata Jarosińska-Jedynak mówiła o finansach samorządów.
Samorządy dziś widzą to, co się dzieje w ich budżetach, co zostało zrealizowane po 13 grudnia i ma miejsce cały czas powoduje, że w budżetach samorządów jest coraz mniej środków na inwestycje. Dziś te inwestycje są niezmiernie potrzebne, byśmy się mogli rozwijać. Dzisiaj samorządy kończą jeszcze te inwestycje, które zostały zrealizowane dzięki takim programom jak Polski Ład, Fundusz Inwestycji Strategicznych itd. Dziś one dobiegają końca, a przyszły rok będzie rokiem martwym, bez inwestycji
— podkreślała.
Tomasz Wróblewski ocenił, że sytuacja finansów publicznych jest „bardzo trudna”, a strukturalnie wbudowany błąd w systemie, czyli przyrastające wydatki w stosunku do pieniędzy, wpływających do budżetu, wskazuje, że w ciągu ok. 10 lat trzeba będzie ogłosić bankructwo, jeśli nie znajdzie się odpowiednich rozwiązań.
Mamy wiele rzeczy, na które nasz wpływ jest ograniczony. Mamy problem, co dotyczy każdej formacji politycznej, z ograniczeniem najszybciej rosnących wydatków socjalnych i społecznych. Mamy poważne ryzyko z ETS, ETS2. To są w żaden sposób nierównoważone sumy. Na problemy demograficzne tez mamy ograniczony wpływ, przynajmniej w krótkim okresie czasu i wszystko to się będzie składało na pogarszającą się sytuację finansów publicznych
— wskazywał.
Rozwiązaniem byłoby poszukanie zupełnie innych rezerw w społeczeństwie, czyli prorozwojowych. To wymaga ogromnej odwagi politycznej, ale może to jest ten moment, żeby w tej chwili o tym rozmawiać, czyli np. przebudowy systemu podatkowego, racjonalność wydatków socjalnych, pobudzenie prywatnych oszczędności obywateli, co jest niezwykle ważne. Trzeba skończyć z „pozłacaniem” wszystkich regulacji i dyrektyw unijnych, które - gdy wchodzą do obiegu - są dwukrotnie bardziej skomplikowane niż wtedy, gdy się pojawiły. Często robimy rzeczy, których nie musimy i nie jest do końca jasne, dlaczego podejmujemy takie inicjatywy, ale komplikujemy przepisy dotyczące np. innowacyjności
— uzupełnił Wróblewski.
Prof. Łukasz Hardt pochylił się nad stanem polskiej gospodarki, od której - jak zauważył - zależy stan finansów publicznych.
Jesteśmy w momencie absolutnie przełomowym. Z jednej strony polska gospodarka nigdy nie była w swej historii tak blisko gospodarczego jądra Zachodu jak teraz. Odnieśliśmy spektakularny sukces i w ciągu dwóch ostatnich dekad wielkość polskiej gospodarki wzrosła dwukrotnie. Udział eksportu w polskim PKB wzrósł z 30 proc. do 60 proc. Oczywiście ten sukces wynikał z tego, że wykorzystaliśmy moment rozwojowy. Produktywność rosła szybciej niż realne wynagrodzenia, co oczywiście miało również swój koszt społeczny, ale to jednak nasz rozwój gospodarczy bardzo silnie stymulowało
— mówił.
Jesteśmy w momencie przełomowym i trzeba szukać nowego modelu rozwoju, bo jest kryzys demograficzny, bo więcej eksportu w PKB mieć już pewnie nie możemy itd.
— ciągnął dalej.
Jaka polityka fiskalna powinna być? Punktem, w którym większość ekonomistów się ze sobą zgadza to model antycyklicznej polityki fiskalnej, która głosi, że gdy są dobre lata, to buduj rezerwy na ten czas, kiedy sytuacja będzie trudniejsza. (…) Kluczowe dla stabilności finansów publicznych jest to, żeby tempo wzrostu gospodarczego było wyższe niż koszt obsługi długu. Jeśli taka sytuacja ma miejsce, to generalnie możemy spać w miarę spokojnie. Musimy więc gruntownie przemyśleć całą naszą politykę gospodarczą i jest to oczywiście wyzwanie polityczne. Należy zmienić też strukturę wydatków publicznych, żeby było one maksymalnie prorozwojowe, by stymulowały inwestycje
— podkreślał.
Były prezes Polskiej Agencji Nadzoru Audytowego i były wiceminister finansów Piotr Patkowski podkreślał, że należy „wrócić do zasady, w której dochody nominalne rosną szybciej niż ponoszone wydatki, a przynajmniej wydatki na cele bieżące”.
Udział dochodów podatkowych w relacji do PKB to obecnie ok. 42 proc. i to jest bardzo mało na tle innych państw UE, ale to nie oznacza, że żeby ten wskaźnik wzrastał, to trzeba podnosić podatki. Od 2016 r. do 2020 r., czyli wybuchu pandemii, relacja dochodów do PKB wzrastała, a szczególnie było to widoczne w podatku VAT, chociaż go nie podnosiliśmy. Wynikało to z uszczelnienia i są potrzebne działania uszczelniające, jakie były podejmowane po 2016 roku
— powiedział Patkowski.
Trzeba też wprowadzić zasadę, w której realny wzrost PKB, powiększony o wskaźnik inflacji, ale pomniejszony o koszty obsługi długu, jest wyższy niż deficyt pierwotny
— dodał.
Polska sprawiedliwość – reforma trzeciej władzy
Kolejny panel dotyczy polskiego wymiaru sprawiedliwości. Jego uczestnikami są: Łukasz Bernaciński, Zbigniew Ziobro, Artur Kotowski, prof. Anna Łabno, Marcin Warchoł (moderator), Michał Woś, Bartłomiej Wróblewski, Paweł Jabłoński.
Nie załatwiliśmy pewnych spraw, które należało podjąć przed laty. Dziś są tego konsekwencje i do tego tragiczne, ponieważ państwo jest niszczone, prawo również. Mamy wszystkie zasady ustrojowe wpisane do konstytucji, przede wszystkim polską bardzo mocno utrwalona w polskiej tradycji zasadę legalizmu. Do czego prowadzą te działania niszczące sąd i prokuraturę? Często zapominamy o tym, że prokuratura jest absolutnie niezbędna w systemie wymiaru sprawiedliwości. Bez dobrze pracujących prokuratorów nie da się działać. Ta instytucja powinna być konstytucyjnie chroniona, zapewniająca niezależność prokuratorowi i prokuraturze. Sądy i prokuratura to fundamenty systemu władzy w każdym państwie, które chce być demokratyczne i chce bronić wolność jednostki. Wolność rozumianą tak by służyła jednostce i państwu. Właśnie dlatego, że te prawdy zostały odrzucone, mówimy, że każda prawda jest dobra, a tak przecież nie jest. Nie ma wielu prawd, szukamy prawdy, ale państwo ma tę prawdę chronić. Przez odpowiednie instytucje takie jak niezależny sąd, niezawisły sędzia i niezależny prokurator. To, co dziś się dzieje, gdy następuje uzurpacja władzy, która powiedziałabym, że jest szczególna, dlatego, że niedemokratyczny system zazwyczaj dąży do legitymizacji. Jeśli mamy kilka osób formalnie, powiem to w cudzysłowie, funkcję prokuratora, to gdzie tu jest dążenie do legitymizacji państwa? Do posłużenia się choćby formalnie prawem? Nawet tego w naszym systemie dziś nie gwarantujemy. By norma, która powinna być formalnie odpowiednio wykonywana, jest kompletnie eliminowana. To jest nie tylko problem naszej sytuacji aktualne, ale także tego, co czeka nas w przyszłości. Jak odbudować system prawny i zaufania do państwa. Bez tego nie da się tworzyć systemu prawnego. Będziemy to robić i mamy polityczne koncepcje prawne
— powiedziała prof. Anna Łabno.
Kryzys praworządności w wymiarze sprawiedliwości rozpoczął się jako opór części środowiska sędziowskiego, przeciwko reformom, które miały na celu usprawnienie wymiaru sprawiedliwości. Co były tak istotnym czynnikiem, który spowodował, że sędziowie wyprowadzili ten spór poza granice Polski? Że oddano kompetencje do orzekania sądom europejskim. Poczuli się dyskryminowani przepisem, który wysyłał ich na emeryturę 5 lat wcześniej, niż poprzedni przepis. Z ich punktu widzenie to było tak istotne, że przez 5 lat nie będą pracować w SN, że zaczęli kwestionować reformy, które w wymiarze sprawiedliwości zostały zaproponowane. Co orzekł TSUE? Ani TSUE, ani ETPCz nigdy nie stwierdziły, że sędziowie powoływani po 6 marca 2018 roku, po reformie KRS, nie są sędziami. Wręcz przeciwnie. W orzeczeniach cały czas piszę się o nich, jako o sędziach. KE wprost pisała o tym, że nie ma żadnego przepisu, który wskazywałby, że parlament nie może powoływać sędziów do KRS. Oni tego nie kwestionują, że ten model sejmowy, parlamentarny wyboru sędziów jest możliwy. Zalecenie jest takie, że sędziowie w takim ciele, które rekomenduje prezydentowi osoby, żeby sędziowie stanowili większość. W różnych krajach UE takie metody są, w Polsce też spełniamy zalecenia. TSUE nie kwestionował tego, że wyroki wydawane w składzie z sędziami powołanymi po 6 marca 2018 roku nie są wyrokami, że są nieistniejące. Nawet jeżeli coś takiego sugerował to w odniesieniu do spraw objętych prawem UE. Rozlanie tego kryzysu, narracja o neosędziach, że nie są sędziami i nie wydają wyroków, doprowadziła do tego, że niezależnie od tego, co jest w rzeczywistości napisane w orzecznictwie sądów europejskich, polski wymiar sprawiedliwości został sparaliżowany. Sprawa rozgraniczeniowa, o to, jak przebiega linia państwa działki, jest sprawą polityczną według części środowiska sędziowskiego i upartyjniony sędzia nie wydał wyroku w tej sprawie. Podobnie upartyjniona jest sprawa rozwodowa i wiele innych spraw, które bardzo bezpośrednio dotykają praw obywateli. Należy zadać pytanie, która zadaje ta druga strona: Kto jest realnym problemem w wymiarze sprawiedliwości? Takie storpedowanie skuteczności wymiaru sprawiedliwości bardzo mocno uderza w polskie bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne
— wyjaśnił dr Łukasz Bernaciński z Ordo Iuris.
W dyskursie publicznym, który jako posłowie partii opozycyjnej też toczymy, która broni przed próbą zamachu na Konstytucję. Przed próbą rządzenia dekretami, rozporządzeniami i uchwałami Sejmu. Jednak dominuje dyskurs o czymś innym, czy sędzia jest powołany przez KRS, neoKRS, czy są sędziowie, czy neosędziowie. Te określenia mają służyć stygmatyzowaniu sędziów, którzy zostali powołani przez prezydenta RP. Ich status jest niepodważalny, sędziowie są nieusuwalni, tak wynika z Konstytucji. Uważam, że nieusuwalność nie powinna być zupełnie absolutna, ale tak jest w Konstytucji. Dopóki jej nie zmienimy, to sędziowie są nieusuwalni. O tym dyskutują politycy, pan Waldemar Żurek, przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, tych stowarzyszeń sędziowskich, którzy atakują kolegów po fachu. Obywatele na to patrzą, ci, którzy mają sprawy w sądzie, i niektórym się wydaje, że oni tym żyją. Kogo to obchodzi czy ktoś jest neo, czy paleo? Jak ktoś ma sprawę, że spiera się z sąsiadem o linię graniczną albo ktoś komuś nie zapłacił za usługę, to chodzi o to, że obywatel, jak pójdzie do sądu, to musi uzyskać pomoc szybko i sprawnie. Dziś jest tak, że w niektórych wydziałach warszawskiego Sądu Apelacyjnego terminy rozpraw są wyznaczane na 3 lata do przodu. Moi koledzy adwokaci się półżartem chwalą, kto ma jaki rekord. Ostatnio widziałem termin wyznaczenia rozprawy na luty 2029 roku, tak to dziś wygląda w bardzo wielu sądach? Co z tym zrobić? Mniej więcej 15 mln spraw trafia do sądów powszechnych. Każdy może pozwać każdego o wszystko, niektórzy mówią, że to wspaniałe, ale jednak sądy są zalane falą spraw, które są zapychaczem systemu. Nie chodzi o to, żeby odbierać ludziom prawo do sądu, ale żeby zapewnić sprawniejsze mechanizmy rozwiązywania spraw, które są zbędne dla sądów. To jest pogląd, który postulują także środowiska niezwiązane z PiS. Wielu sędziów o tym mówi, ograniczenie kognicji sądów. Jeśli z każdą sprawą można do sądu pójść, to efekt jest taki, że choćbyśmy zatrudnili kilka razy więcej sędziów, to te sprawy będą się w sądach zatykać. Należy ograniczyć kognicję i przenosić te zapychacze do innych trybów postępowania. Jak są proste sprawy wykroczeniowe, to może się odbywać przed organami gminy czy powiat, oczywiście z prawem do odwołania do drogi sądowej, ale takich spraw są miliony. Zdjęcie tego spowoduje, że sądy będą działały sprawnie. Ale to ograniczenie ma jeszcze jeden istotny aspekt. Dziś sędziowie poczuli się poprzez brak skutecznego egzekwowania istniejących przepisów, poczuli się, tak jakby nie tylko byli pierwszą władzą. Oni się poczuli, jakby byli wszystkimi trzema władzami naraz i to jest jeszcze gorsze, ponieważ sędzia, który ma obowiązek stosowani prawa, tak jak ono jest zapisane w dzienniku ustaw, nie powinien nigdy uzurpować sobie roli ustawodawcy. Jeszcze gorzej władzy wykonawczej. Tymczasem dziś jest tak, że grupa bardzo głośnej i widocznej sędziów, aktywistów, uzurpuje sobie prawo do oceny czy ich koledzy zostali prawidłowo powołani przez prezydenta. Trzeba wprowadzić przepis, który ograniczy kognicję sądu do spraw przedmiotowych, ale także w zakresie tego, żeby sędzia miał absolutny zakaz kwestionowania statusu innego sędziego
— wytłumaczył poseł Paweł Jabłoński.
Po owocach ich poznacie. Pewne doświadczenie z tymi, co nas atakowali i daleko idącą rozwagą mamy. Teraz jest czas, żeby te wnioski wyciągnąć. Mamy pomysły co zrobić, żeby zreformować trzecią władzę. Powiem coś, co jest mało eleganckie, ale często wybrzmiewa w naszym środowisku. Na początek i dosyć zdecydowanie, zachęcam do dyskusji, sprowadza się do hasła: Wszyscy won. Budowa sądownictwa na nowo, w ramach spłaszczenia struktur, jednolitego statusu sędziowskiego i z tą świadomości, że będziemy atakowani przez UE, która nie jest uśmiechniętą ciocią Ursuli Von der Leyen. Tam jest twarda polityka, która gra na obalenie naszego rządu. Musimy mieć świadomość tego, że oni tak będą grać. Z sensownym podejściem, ale realizować to, co jest w interesie Polski i ochrony naszej suwerenności
— dodał były wiceminister sprawiedliwości Michał Woś.
Podniesiona została kwestia prawdy. W odnowie programowej musi towarzyszyć odnowa etyczna, to rzecz fundamentalna. Polacy chcą uczciwej polityki i uczciwych polityków. Podzielam nadzieję na zmianę Konstytucji, nową Konstytucję, IV czy V RP. Potrzebujemy nowego, a w każdym razie odnowionego fundamentu polskiej państwowości - co do zmian ustrojowych. W sądach to chcemy sądów efektywnych, szybciej działających, transparentnych. Wszyscy Polacy niezależnie od poglądów chcą sprawnego państwa. Jestem głęboko przekonany, że z takim hasłem zwyciężymy
— powiedział poseł Bartłomiej Wróblewski.
Mądrość to przymiot, którego nigdy za wiele. To jest też wyciąganie wniosków z doświadczeń. Dziecko uczy się, że historia jest najlepszą nauczycielką życia. Historia naszego państwa, jeśli patrzymy z perspektywy choćby XVIII czy dalej pokazuje, że brak pacyfikacji rebelii, buntu prowadził do tych samych dramatycznych konsekwencji dla państwa. Kończą się zawsze tak samo. Niedawna historia również powinna nas czegoś nauczyć, ustępstwa i uleganie narracji UE, grupy, która sama siebie kastą nazwała, wobec całkowicie nieuzasadnionych roszczeń, niestety przyniosły efekty, jakie dziś widzimy. Wnioski trzeba wyciągnąć. Musimy dziś działać w sposób mądry, ale i stanowczy, wobec tych, którzy stworzyli w Polsce zarzewie buntu i odmawiają lojalności wobec Polski. Odmawiają ochrony prawnej obywatelom. W ten sposób narażają na niebezpieczeństwo suwerenność, musimy sobie z tym poradzić. Są na to pewne pomysły. Powinniśmy przebudować wymiar sprawiedliwości by szybko i skutecznie sprawy Polaków mogły być załatwiane.
— spuentował były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Polska solidarność – polityka społeczna, zrównoważony rozwój, demografia i rodzina
Następna dyskusja porusza ważny temat polskiej demografii. Uczestnikami panelu są: Elżbieta Bojanowska, Mariusz Krystian, Mateusz Łakomy, Bartosz Marczuk, Małgorzata Sadurska, Beata Szydło (moderatorka).
Osób 60 plus, tak definiuje ustawa osoby starsze, jest ponad 10 mln. Będzie nas tylko przybywać. Należy zwrócić uwagę na subpopulacje osób 80 plus, tak zwane podwójne starzenie, czyli osoby, których dziś mamy około 1,6 mln. Do 2040 roku wzrośnie liczba osób o 80 proc. Bardzo mamy zróżnicowaną grupę osób starszych. Należy prowadzić różne polityki względem tych osób. Jeśli w tamtym roku urodziło się 250 tys. dzieci, a zmarło 400 tys. To kolosalne różnice. Olbrzymie wyzwania przed nami stoją, nie tylko dzietność, ale także polityka społeczna kierowana do osób starszych. Należy zwrócić uwagę, że w grupie osób starszych jest ogromne zróżnicowane, o wielkim potencjale społecznym. To są osoby aktywne społecznie, zawodowo, kulturalnie, ale wraz z postępującym wiekiem po 80 roku życia, zwłaszcza po 85 następuje wyższa zachorowalność i utrata samodzielności. Potrzebne są zupełnie innego rodzaju działania. Ogromnym problemem jest osamotnienie osób starszych, to jest olbrzymi problem
— powiedziała Elżbieta Bojanowska.
Jeśli podejmiemy odpowiednie działania, to możemy poprawić dzietność. Odrzucam sposób rozumowania, że nie da się nic z tym zrobić. Wszystkim krytykom, którzy negują program 500 plus, przypominam, że przed programem 800 tys. polskich dzieci żyło w skrajnej nędzy. Zredukowaliśmy ten problem o 50 proc. To był największy powód do wstydu III RP. Jak przypomnimy sobie o pani minister Elżbieta Rafalska w Sejmie, o trzech celach programu 500 plus: Redukcja ubóstwa najmłodszych Polaków, inwestycja w kapitał ludzki i dzietność - wzrósł do 1,45 w 2017 roku. W następnych latach utrzymywało się powyżej 1,4. Najwyższy od 1997 roku. Później pandemia, wojna i to podcina poczucie bezpieczeństwa Polaków. Do dziś mamy to poczucie. Warto było umierać za 500 plus, chociażby dlatego, żeby Polska nędza nie miała już twarzy dziecka
— dodał były wiceminister rodziny Bartosz Marczuk.
Analizowałam sytuację kobiet pod względem emerytury. Faktem jest, że średnia emerytura kobiety jest 1,5 tys. niższa niż mężczyzny. Pytanie, które sobie postawiłam: Czy faktycznie jedynym remedium jest podniesienie wieku emerytalnego? Otóż nie. Dużo się mówi o tak zwanej luce płacowej, czyli wynagrodzeniu kobiet i mężczyzn. Polska cieszy się, że to tylko 8 proc. zgodnie z badaniami Eurostatu. GUS mówi 8,7 proc. przy średniej unijnej 12 proc. Jest to luka płacowa nieskorygowana. Jeśli uwzględnimy zatrudnienie kobiet na takich samych parametrach co mężczyzn, to luka wzrasta do 12-14 proc. Dziś, gdybyśmy chcieli zrobić proste działanie matematyczne, co by było, gdyby kobiety zarabiały tyle samo, co mężczyźni, mając te same kompetencje, na tym samym stanowisku? Dokonałam bardzo prostej analizy, biorąc pod uwagę średnią płacę w sektorze przedsiębiorstw 9 tys. zł. Uwzględniając lukę 12 proc., wynika, że kobieta zarabia mniej niż mężczyzna o około 1,1 tys. zł. W ciągu 10 lat daje to 130 tys. zł. Gdybyśmy ten kapitał emerytalny 130 tys. przełożyli na przyszłą emeryturę, zakładając dłuższy średni wiek życia, to te emerytury wzrosłyby o 400-500 zł. To jest jedno zadanie, które powinniśmy uwypuklić. Walczyć, żeby nie było luki płacowej
— wyjaśniła poseł Małgorzata Sadurska.
Minister Marczuk powiedział, że 10 lat temu dla rodzin posiadanie dziecka to było wyzwanie finansowe, natomiast dziś mamy problem krok wcześniej. Sam problem z powstawaniem rodzin. Jak spojrzymy na badanie CBOS z czerwca tego roku, wskazuje on na ważną grupę wieku młodych dorosłych przed 30 rokiem życia. Z perspektywy posiadania dzieci to jest bardzo ważna grupa. Z przyczyn naturalnych, biologicznych najłatwiej zajść w ciąże. Okazuje się, że w Polsce w tej grupie wieku jedynie 12 proc. młodych dorosłych jest w związku małżeńskim, a 44 proc. nie jest w żadnym związku. Jeżeli nie jesteśmy w związku, który daje nam poczucie bezpieczeństwa, to tych dzieci rzeczywiście nie będzie. To jest rzecz, na którą powinniśmy zwrócić uwagę. Państwo może zrobić bardzo dużo. Wśród przodujących barier jest mieszkalnictwo, które jest do rozwiązania w zasięgu oddziaływania władz. Dlaczego są trudności w stworzeniu związków? Dostrzegamy, że osoby, które wychowywały się w rodzinie, która była ciepła i bezpieczna mają o wiele lepsze możliwości do tego, żeby w przyszłości stworzyć związek
— wytłumaczył ekspert ds. demografii Mateusz Łakomy.
W 2015 i 2016 roku, jako wójt gminy Spytkowice miałem przyjemność wprowadzać w życie program Rodzina 500 plus. Na poziomie życia rodzin to był prawdziwy przewrót kopernikański. Dziś po 10 latach potrzeba kolejnego przewrotu, myślenia o rodzinie, przede wszystkim organizacyjnego i mentalnego. Kilkanaście lat temu inne były przyczyny niezakładania rodzin, inne są w mojej ocenie dziś. Jednym z ważniejszych fundamentów prowadzenia polityki przez państwo, jest prowadzenie polityki przez samorząd. Pamięta w 2015-16 roku samorządy różnie się zachowywały. To był pierwszy rząd, który dał 100 proc. środków potrzebnych do jego wprowadzenia. To nie aspekt finansowy jest ważniejszy. Pamiętam, że było wiele samorządów, które traktowały te pieniądze jak lokatę. Reperowało budżet, a nie myślało o tym, że te pieniądze trzeba natychmiast skierować do polskich rodzin. To były samorządy kierowane przez Platformę Obywatelską. Taka była rzeczywistość i trzeba to wprost powiedzieć. Dziś myśląc o polityce rodzinnej, trzeba pomyśleć o polityce w sposób całościowy. Dziś jest na poziomie samorządu rozdrobniona, potrzebna jest od maluszka do staruszka
— poseł Mariusz Krystian.
Polska wspólnota – kultura i dziedzictwo narodowe, edukacja, polityka historyczna, migracja, rodzina, małe ojczyzny
Kolejny panel dotyczy polskiej wspólnoty. Udział w nim biorą: Hanna Dobrowolska, prof. Jacek Gołębiowski, prof. Hanna Lichocka, prof. Andrzej Przyłębski, Jarosław Sellin (moderator).
Kiedyś, gdy żyliśmy w kraju wielonarodowym, było tak, że narodowość schodziła na dalszy plan względem obywatelskości. Nadal w niewielkim stopniu to jest. Obserwując internetową scenę obywatele innych krajów, którzy mieszkają w Polsce, zaczynają się czuć Polakami. W sensie etnicznym nie są. Pytanie jest czy dzięki temu, że po II wojnie światowej staliśmy się etnicznie jednorodni, czy społeczeństwo polskie istnieje jako naród? Obraz nie jest bardzo różowy. Prof. Andrzej Nowak wielokrotnie cytuje dane, które mówią, że 14 czy 15 proc. Polaków nienawidzi Polski i nie utożsamia się z polskością. Ci ludzie oczarowani prawdopodobnie UE chcieliby się od Polski zdystansować. To jest w dużym stopniu pozorne, dlatego, że nasze myślenie odbywa się poprzez język polski. Nawet ci, którzy Polskę krytykują myślą przy pomocy pojęć, które się w Polsce ukształtowały. Z jakichś powodów od Polski się dystansują. Mam nadzieję, że Polska będzie wspólnotą narodową, świadomą niepowtarzalnych wartości historycznych
— powiedział prof. Andrzej Przyłębski.
Fenomen polskiej inteligencji czy w ogóle polskości najbardziej uwydatnił się w okresie międzywojenny. Polska miała wtedy specjalistów ze wszystkich możliwych dziedzin na najwyższym światowym poziomie. Co się wcześniej ani później nie zdarzyło. Z zagranicy przyjeżdżali ludzie, którzy czuli, że wspólny interes jest o wiele ważniejszy niż własne korzyści. Mieli poczucie misji. Później przyszła hekatomba II wojny światowej. Wiadomo, co wspólnie zrobili Niemic i Rosjanie z naszą inteligencją. Niedobitki zostały za granica, a część była eksterminowana w PRL. PRL kształcił specjalistów pracowników potrzebnych w limitowanej liczbie. Bardzo dbał o to, żeby treści niepożądane nie dostały się do społeczeństwa. Teraz mamy na prawie każdym rogu ulicy jakąś wyższą uczelnię, wobec tego mamy absolwentów rozmaitych studiów, którzy mają rozmaitej jakości dyplomy. Oni chcieliby być inteligencją, ale nie bardzo wiedzą jak to się robi. Łatwo im wskazać drogę: „Róbta co chceta”, jesteście bardzo mądrzy i wykształceni, właściwie wszystko wiecie lepiej, „polskość to nienormalność”, jesteście przecież Europejczykami. Ci ludzie w poczuciu własnej wyższości, podbijania im, że są ogromnie wykształceni, idą za tym bardzo łatwym hasłem. Uważam, że oni także, jak my wszyscy, w naszym historycznie uwarunkowanym DNA mamy wielkie poczucie wolności i dumy narodowej. Bez względu na to, jak się jej zapieramy
— wyjaśniła prof. Halina Lichocka.
Od 30 lat prowadzę badania nad Polonią. W tej chwili owocem badań jest utworzenie w Lublinie centrum informacji o Polakach i Polonii za granicą. Z bardzo bogatą bazą danych o wszelkich organizacjach i środowiskach. Mówię dlatego, że bardzo szybko nowy rząd będzie mieć narzędzie do pracy. Uważam, że jest nas co najmniej 60 mln, jeśli mówimy o polskiej wspólnocie narodowej i osobach polskiego pochodzenia. Mnóstwo z tych osób żyje w USA, na drugie miejsce wychodzi Brazylia, przyjmuje się, że tam 3 mln osób ma polskie korzenie. Jest Kanada, Argentyna. Jak policzymy wszystkich na świecie, to wyjdzie ponad 20 mln Polonii. Pochodzenie polskie nie oznacza, że wszystkie osoby mają świadomość swojego pochodzenia. Uważam, że nasz program musimy kierować do wszystkich, którzy mają polską świadomość czy znają język, czy nie. Mam w swoim zespole 5 osób, które urodziły się za granicą, rodzice w ogóle nie mówili po polsku, dziadkowie. Te osoby nauczyły się polskiego i są bardzo aktywne. Odnośnie do kwestii demograficznej to według moich badań najlepszym miejscem na pracę, która zaskutkuje reemigracją jest Brazylia
— dodał prof. Jacek Gołębiowski.
Nie jestem nadmierną optymistką. Nie po to koalicja na rzecz ocalenia polskiej szkoły półtora roku temu powstała, żeby usankcjonować stan rzeczy, który mamy, a wręcz odwrotnie. Żeby zmienić, tyle ile się da, ponieważ zagrożenia są na każdym polu oświatowym. Począwszy od przedszkoli aż do kształcenia akademickiego. Jest też nadzagrożenie, które jest systemową dekompozycją wspólnoty narodowej, który to fakt obserwujemy. On narasta i nie jest przypadkowy, jest systemowy, zaplanowany, a jego celem jest zmiana przyszłego pokolenia Polaków na pokolenie, które będzie pierwszym, które nie przynależy do wspólnoty. Nie dlatego, że zostało wysiedlone, że coś się zadziało na terytorium, ale dlatego, że odwraca się od polskości. Powinniśmy zrobić maksymalnie wiele, żeby się temu przeciwstawić. Najbliższe miesiące są w tej kwestii kluczowe. Obecnie zamiarem MEN jest ostateczne wprowadzenie polskich dzieci do europejskiego systemu edukacji. To jest konstrukt postanowiony w Göteborgu w 2017 roku, mało kto o tym w Polsce przez te lata mówił i wiedział. Ten proces destrukcyjny toczył się przez lata, często w nieformalnej Polsce. Źródłem są niepolskie idee, które są implementowane do polskich szkół, w otwartej postaci
— powiedziała Hanna Dobrowolska.
Nasze aspiracje – Polska ambitna, nowe technologie, innowacje w gospodarce, młodzież a kryzys tożsamości
Następny panel poświęcony jest m.in. nowym technologiom. Uczestniczą w nim: Waldemar Buda, Janusz Cieszyński, Miłosz Lodowski, Piotr Müller (moderator), Andrzej Zybertowicz
Jestem przekonany, że jako PiS pokazaliśmy przez 8 lat, że jesteśmy w stanie dokonywać zmian w Polsce i zostawiać w poszczególnych obszarach Polskę w zupełnie innym stanie, niż wtedy gdy zaczynaliśmy pracę. Dziś jesteśmy na wczesnym etapie rewolucji na podstawie rozwój sztucznej inteligencji i szeroko rozumiany rozwój w administracji, uważam, że powinniśmy mieć zgodę, iż jako formacja będziemy dążyli do tego, że w każdym obszarze państwa będziemy je opierać na technologii. Chciałbym, żeby Polska stała się państwem agentowym, spersonalizowane dla każdego z nas. W taki sposób, w jaki go potrzebujemy
— powiedział były minister cyfryzacji Janusz Cieszyński.
Widzimy, jak wyglądał świat 10 lat temu z punktu widzenia państwa. W kwestii nowych technologii i cyfrowym, ale też codziennego życia można zdać sobie sprawę, że te 10 lat to była rewolucja. Rewolucja dzieje się każdego dnia, za 10 lat tak samo będziemy to oceniać. Jeszcze nie wiemy, jaki będą technologie, ale będzie rewolucja. 10 lat temu nie wyobrażaliśmy sobie rozwoju sztucznej inteligencji, że każdy będzie mieć do tego dostęp. Mówię to z punktu ministra od gospodarki, my, jako państw powinniśmy sobie odpowiedzieć na pytanie: Jak wykorzystać możliwości, żeby Polska zaczęła konkurować na świecie? Kiedyś mieliśmy rewolucję przemysłową, która na wskaźnikach pokazywały siłę państwa. Dziś również mamy rewolucję, ale inną niż do tej pory. Co robi państwo Polskie? Czy ono chce w tym wyścigu uczestniczyć? Wydana została ustawa, która na całym świecie oceniana jest, jako bloker nowych technologii, jeśli chodzi o fin-tech
— dodał europoseł Waldemar Buda.
Rozwój nauki jest skutkiem ciężkiej pracy naukowców, ale także konsekwentnie realizowanej polityki naukowej przez rząd. Tego nie da się zrobić inaczej. Stawianie tych rzeczy w opozycji sprawia, że nie ma jednego ani drugiego. W 2015 roku na początku rządów Zjednoczonej Prawicy wydatki na badania i rozwój wynosiły poniżej 1 proc. W 2023 roku wynosiły 1,4 proc., chociaż w strategii zrównoważonego rozwoju wynosiły 1,3 proc. Jeśli zobaczymy wydatki w ostatnich dwóch latach, to zrozumiemy, co znaczy dobra polityka naukowa, teraz spadają. To widać, nauka potrzebuje dobrej polityki naukowej i aktywnego rządu. Powinno się przewartościować akcenty. Dziś student to jest stary uczeń, a powinien być młodym badaczem. Powinniśmy przestać traktować uczelnie, jako szkoły, a zacząć traktować jak miejsca, gdzie się prowadzi ambitne badania
— stwierdził były wiceminister nauki Piotr Dardziński.
Bardzo mi się podoba pomysł, żeby Polacy, którzy chcą inwestować w kryptowaluty, mogli to robić w polskich firmach. Ważne jednak jest, żebyśmy nie zapomnieli, że gotówka jest jednym z filarów wolności i jednym z instrumentów suwerenności - obywatelskiej i państwowej […] Od lat teoretycy innowacji mówią, że bez ekosystemu wychowywanie utalentowanych ludzi za nasze pieniądze jest zjadane przez zagraniczne firmy. Utalentowani ludzie, którzy pracują dla obcych korporacji, to jest nieporozumienie. Polska nie potrafiła zbudować ekosystemu, w którym oni mogliby się spełnić. Nie wychowujmy genialnych ludzi, jeśli nie potrafimy wchłonąć ich do infrastruktury polskiej gospodarki i państwa. Tu zaczyna się prawdziwe wyzwanie
— powiedział prof. Andrzej Zybertowicz.
Jako pracujący w branży innowacji będę sprowadzać rzeczy o paradoksie do rzeczy podstawowych. Rozmawiamy o innowacjach w sposób niesłychanie interesujący, który skupia się na sympatycznych przykładach, tymczasem podstawowymi problemami są te, z którymi zmierza się innowator w Polsce. Problem reputacji państwa lub własnej w zderzeniu z rzeczywistością. To problem, z którym nie możemy się zmierzyć. Część polityków ma to wpisane w kodeks. Zwykły przedsiębiorca nie może utrzymywać na swojej agencji PR czy własne agencji prasowej, żeby chroniła jego reputację. Tymczasem reputacja, zwłaszcza w sektorach nowych technologii jest dużo ważniejsza niż pieniądze, które łatwiej znaleźć. Również zaufanie, jeśli państwo nie ma zaufania do własnego obywatela, to w jaki sposób chcemy stworzyć sprzężenie zwrotne, że obywatel zacznie ufać państwu? Jest potrzebna zmiana mentalna
— ocenił Miłosz Lodowski.
Nasze aspiracje – Polska ambitna, rozwój gospodarczy, infrastrukturalny, rozwój lokalny, innowacyjność, reindustrializacja, repolonizacja
Kolejny panel poświęcony jest rozwojowi gospodarczemu Polski. Biorą w nim udział: Jakub Banaszek, Adam Czarnecki, Marcin Horała (moderator), Daniel Obajtek, Rafał Weber, Stanisław Wojtera
Jak skutecznie zwalczać w sferze publicznej kulturę: zero tolerancji dla ryzyka?
To zależy od wielu czynników. Przede wszystkim, jakich zatrudniamy prezesów do spółek. Jeżeli wybieramy prezesów, którzy nie ponoszą ryzyka i nie mają zapotrzebowania na ryzyko, to nic się nie dzieje, ponieważ wychodzą z jednego założenia. Nam nie płacą za decyzję, tylko za to, że jesteśmy. Jeśli nie skończymy tej patologii w spółkach Skarbu Państwa, to szkoda tych spółek. Spółki zabierają tlen z rynku innym, które mogłyby się rozwijać. Jeżeli rada nadzorcza wybiera, to prezes powinien mieć tak potężny mandat polityczny, żeby mógł podejmować decyzje
— powiedział były prezes Orlenu Daniel Obajtek.
Jak w sposób suwerenny projektować własne cele i w jaki sposób celować pieniądze?
Trzeba przejść przez otwarte przez nas drzwi. Nie można wycofywać się z poszczególnych inwestycji, co niestety się dzieje. Obecny rząd zrezygnował z ważnych, strategicznych, dróg szybkiego ruchu. Jednym z przykładów jest odcinek S8 między Białymstokiem a Suwałkami. Nie ma mieć charakteru szybkiego ruchu. Podobnie odcinek S16 między Białymstokiem a Ełkiem. Na całe szczęście proces inwestycyjny, który prowadziliśmy, był już tak zaawansowany, że rząd nie może się wycofać, ponieważ są podpisane umowy wykonawcze. Te dwa przykłady tylko z jednego programu pokazują, że można działać wstecznie, co nie jest potrzebne. Na przyszłość musimy realizować programy, które zostały przyjęte i utrzymywać wysoką dynamikę środków krajowych
— wyjaśnił poseł i były wiceminister infrastruktury Rafał Weber.
Co zrobić w przyszłości, żeby Polska budowała zdolności i zbierała zasoby?
Należy pamiętać, że obecny rząd produkuje zapaść finansów publicznych. Spółki Skarbu Państwa również mają gorsze wyniki. Potencjał będzie słabszy […] Powinniśmy poluzować nieco możliwości, dlatego, że nie przypadkiem Francuzi jeżdżą francuskimi czołgami, a Niemcy niemieckimi, mimo że wszystko podlega zamówieniom publicznym i podlega wszelkim rygorom. Na koniec każdy kupuje swoje, tylko my kupujemy cudze. Często dlatego, że prawo jest niedoskonałe i powinniśmy mieć mentalne i merytoryczne przygotowanie, żeby jak najszybciej podjąć inicjatywę, żeby ustawę zmieniać. Działałem pod rygorem zamówień publicznych i to bardzo wydłuża proces inwestycyjny. To jest choroba, tak się nie da funkcjonować
— powiedział były prezes Państwowych Portów Lotniczych Stanisław Wojtera.
Jakie wprowadzić zmiany systemowe, żeby polskie miasta się rozwijały?
Wszystko się da. Dało się zmieniać polskie miasta i Rzeczpospolitą, ale trzeba było chcieć. Potrzeba było dobrej współpracy, to jest pierwszy fundament. Polskie miasta są ambitne. Żeby zachodziły zmiany, to musi być dobra współpraca rządu i samorządu. Trzeba widzieć małe i średnie miasta. Chełm jest byłym miastem wojewódzkim. Kilka dni temu została opublikowana książka o byłych miastach wojewódzkich. W 1998 roku biorąc pod uwagę ówczesne 49 województw Chełm był 7 miastem w Polsce. Po reformie administracyjnej stał się ostatnim, 49 miastem. Gdy zostałem prezydentem, zacząłem się zastanawiać, jakim miastem ma być Chełm i co trzeba zrobić. Nie udałoby mi się zmienić miasta, gdyby nie wsparcie rządu. Nie jest tak, że wszyscy będziemy chwalić rząd PiS, ale faktem jest, że to był pierwszy rząd, który realnie dostrzegł problemy małych i średnich miast. 99 mld zł przeznaczonych na inwestycje, takie jak chciała lokalna Polska. Jak wybrali mieszkańcy. To tylko dwa lata, program „Polski Ład” funkcjonował tylko przez ten czas. Dziś go nie ma, a w kampanii wyborczej kandydat Rafał Trzaskowski zaproponował dla 137 miast 2 mld zł. My mieliśmy 99 mld zł dla półtora tysiąca samorządów. 2 lata temu z premierem Mateuszem Morawieckim zaproponowaliśmy indywidualne karty rozwoju samorządów. Nie trzeba skomplikowanych programów. „Polski Ład” to była jedna kartka papieru
— wytłumaczył prezydent Chełma Jakub Banaszek.
Co cię skłoniło do działania i jak wykorzystać społeczny zryw do wywierania presji na rządzących, żeby realizował ważne projekty?
Zaangażowałem się w CPK, ponieważ dane i merytoryka przemawiająca za opłacalnością portu dla Polski przemawiały za budową. Żeby Polska się wydobyła ze środka Europy i usiadła przy najważniejszym stole. Żebyśmy byli jednym z najbogatszych państw w Europie. Żeby tak się stało, to potrzebujemy fundamenty w postaci CPK, kolei czy nowoczesnych technologii i dużych inwestycji. Za CPK przemawiały czyste dane. Jak się zmieniła władza, to się pojawiła informacja, że CPK zostanie zrewidowane, a tak naprawdę anulowane. Na szczęście powstała wielka presja społeczna, jak określił Jan Rokita: Sterroryzowali Donalda Tuska, żeby budował CPK. Udało się go przekonać, ale to jest jeden z pierwszych elementów. Społeczeństwo dlatego stanęło za CPK, ponieważ wyłożono mu czemu ten port musi powstać w Polsce
— odpowiedział Adam Czarnecki z „Tak dla CPK”.
Suwerenne rolnictwo - bezpieczeństwo żywnościowe w czasach kryzysu – bez opłacalnego rolnictwa Europa będzie głodowała i chorowała
II dzień konwencji w Katowicach rozpoczął się od dyskusji o rolnictwie. Uczestnikami dyskusji są: Krzysztof Ciecióra, Anna Gembicka (moderatorka), Tomasz Obszański, Łukasz Pergoł, Monika Przeworska, Jarosław Sachajko, Robert Telus.
Jak zbudować front działania na forum unijnym przeciwko Mercosur?
Żebyśmy byli skuteczni w UE, to musimy mieć tam silnych ludzi, którzy walczą i umieją budować. W 2023 roku, gdy UE zwolniła Ukrainę z ceł, to nie Polska to zrobiła. UE, gdzie większość ma koalicja, która ma też większość w Polsce. To oni zwolnili Ukrainę z ceł. Zostaliśmy zalani zbożem i musieliśmy wtedy reagować. Pamiętam, jak Jarosław Kaczyński mówił, że interes polskiego rolnika jest dla nas ważniejszy niż jakiekolwiek dyrektywy unijne. My zatrzymaliśmy wszystkie produkty z Ukrainy wbrew przepisom unijnym. Straszono nas sankcjami, ale interes polskiego rolnika był ważniejszy
— powiedział były minister rolnictwa Robert Telus.
Jak zorganizować związek rolników na szeroką skalę?
W Polsce jest bardzo dużo organizacji. Powstaje jedna, a zaraz na niej powstają kolejne. Jako Polacy lubimy się dzielić. Solidarność ma swoje bogate korzenie, których trzeba się trzymać. U pana prezydenta, jako doradca i przewodniczący Solidarności zaprosiłem wszystkie znaczące organizacje, żeby rozmawiać o problemach polskiej wsi i rolnictwa. Rolnictwo posiada wiele problemów wewnętrznych. Oprócz tego umowa z Mercosur czy produkty z Ukrainy. Musimy zrobić wszystko, żeby rodzinne gospodarstwa i spółdzielnie ratować. Żeby mogły się rozwijać i funkcjonować, żeby młodzi ludzie widzieli przestrzeń do pracy
— wyjaśnił doradca prezydenta Karola Nawrockiego ds. rolnictwa i szef NSZZ RI Solidarność Tomasz Obszański.
Jakie powinny być nowoczesne, dostosowane do obecnych warunków, rozwiązania w zakresie zrzeszania się rolników?
Nie uda się doprowadzić do wyprostowania spraw rolników, dopóki ten rząd sprawuje władzę. Ten rząd tworzy zmiany systemowe, minister Stefan Krajewski mówi, że należy je przeprowadzić i one faktycznie są. Umowa z Mercosur i nowa umowa z Ukrainą, która obowiązuje od lipca. Rolnicy zostali zdradzeni przez UE i obecny rząd. Odpowiedzią na zmiany systemowe, które proponuje rząd Donalda Tuska i PSL to jednoczenie się i budowanie spółdzielni, bezpośrednich łańcuchów dostaw na poziomie lokalnym. Nie ma innej drogi, jak restauracja spółdzielni w Polsce, ale to musi być przy wsparciu władzy
— dodał były wiceminister rolnictwa, poseł Krzysztof Ciecióra.
Jakie rozwiązania należy wprowadzać w Polsce, żeby chronić nasz rynek, a jednocześnie, żeby nie łamać zasady swobody przepływu towarów. Czy są jakieś rozwiązania, które w pierwszej kolejności należy wprowadzić?
Przez ostatnie dwa lata wszystko jest względne. Czy jest praworządność, czy jej nie ma. W ubiegłej kadencji ówczesny rząd chciał wprowadzić ustawę, żeby skupy nie mogły kupować produktów rolniczych poniżej kosztów produkcji. Co się okazało, że Komisja Europejska nie wydała zgody dla Polski. W międzyczasie Hiszpanie i Włosi taką ustawę wprowadzili. Z łamaniem prawa unijnego jest różnie. Złożyliśmy taką ustawę do parlamentu. Od 20 miesięcy ona leży. Powinniśmy wykorzystywać to, co się da wykorzystać, nawet próbując naginać to prawo unijne. Na całą UE mamy ograniczony wpływ, szczególnie gdy nasi europarlamentarzyści podnoszą rączki, tak jak im ich koledzy z frakcji każą, tak polski rynek możemy ochronić. Znów jest kolejny projekt ustawy, który nazywamy „lokalna półka”. W latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych sprzedaliśmy nasz rynek detaliczny. Weszło mnóstwo zewnętrznych firm i supermarketów, które sprzedają swoje produkty. Dlatego ta „lokalna półka”, rząd powinien zmusić supermarkety do kupowania naszych lokalnych produktów. Zdefiniowaliśmy to w ten sposób, że jeżeli w danych powiecie jest dana produkcja, to mają być sprzedawane te produkty. Jeśli nie ma w tym powiecie to w województwie i województwach sąsiednich. To by zabezpieczyło polski rynek przed produktami ukraińskimi i tymi z Mercosur, a nawet przed produktami z Niemiec. Rozwiązań jest bardzo dużo
— powiedział poseł Jarosław Sachajko.
Jakie rozwiązania należy wprowadzać, żeby zachęcić młodych ludzi do tego, aby zostawali rolnikami?
Gdy rozmawiam z kolegami rolnikami, to oni nie boją się być rolnikami, ponieważ to trudny zawód. Mają obawę, że nie wiadomo co się za chwilę stanie - chodzi o to, co przyjdzie z Unii Europejskiej. My, jako Polska często bierną postawę przyjmujemy, jeśli chodzi o realizację decyzji wykonawczych. My je przyjmujemy, najczęściej wprost implementujemy do naszego prawodawstwa. Później okazuje się, że czegoś nie można robić, trzeba odłogować, coś trzeba będzie zalać, a gdzieś nie można wejść z nawozami. Jeżeli chcemy, żeby rolnictwo przetrwało i żeby młodzi ludzie zaczęli na tej wsi chętniej zostawać, to musimy robić wszystko, żeby to zaczęło się bardziej opłacać i żeby było bardziej przewidywalne. Chodzi o to, żeby za pół roku czegoś nie zmienić, wycofać, zakazać
— wytłumaczyła dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej Monika Przeworska.
Czego rolnicy oczekują, jakich działań priorytetowych od polityków?
Zmiany są potrzebne nie tylko w prawodawstwie polskim, ale także unijnym. Borykamy się z niskimi cenami i opłacalnością przez to, że produkujemy za drogo. Koszty pracy, obostrzenia w braku środków ochrony roślin, w tych wszystkich obostrzenia, drogich nawozach czy paliwie nie jesteśmy konkurencyjni na rynku światowym. Ceny mamy teoretycznie światowe, ale mamy bardzo wysokie koszty. Przez unijne obostrzenia potrzebujemy współorganizacji, ułatwienia przy tworzeniu spółdzielni, żeby rolnicy nie byli traktowani przez Urząd Skarbowy, jak przysłowiowi bandyci, tylko byli wspierani przez instytucje państwa do tworzenia i współużytkowania maszyn, żeby ograniczać koszty. Wtedy będziemy bardziej konkurencyjni nie tylko z dużymi marketami, ale także produkty będą bardziej konkurencyjne na świecie […] potrzebujemy rozwiązań na wzór francuski czy austriacki, czyli funkcji ochronnej wsi. Wieś z definicji jest miejscem produkcji żywności: warzywnej, owocowej, ale też mięsnej. Zgłosił się do mnie rolnik, który dostał przedsądowe wezwania na ponad 2 miliony złotych. Ludzie sprowadzają się na wieś i zapominają, od czego wieś jest. Potrzebujemy odwagi od polityków, żeby stanęli za rolnikami, a nie byli zakładnikami wyborców
— powiedział szef rady młodych rolników przy Krajowej Radzie Izb Rolniczych Łukasz Pergoł.
red
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/744047-prezes-pis-na-koniec-konwencji-pomysly-to-nasza-sila
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.