Po wyborach prezydenckich, gdzie II tura przyniosła zwycięstwo Karola Nawrockiego, a jeszcze w I w oczy rzuciły się dobre wyniki prawicowych kandydatów, środowiska lewicowo-liberalne biją na alarm, że nadchodzi „faszyzm”. Jarosław Kurski przekonuje na łamach „Gazety Wyborczej”, że to przez „ustępstwa, podlizywanie się prawicy i ciągłe gadanie o wspólnocie Polaków”. „W Pałacu Prezydenckim zamieszkał właśnie czysty wykwit mentalności konfederacko-pisowskiej. Tylko czekać, gdy Nawrocki ogłosi się przywódcą ‘narodowej patriotycznej prawicy’, odstawiając Jarosława Kaczyńskiego na emerycką ławkę. Sukcesja właściwie już się dokonała, choć zapewne nie tak Kaczyński to planował. Stworzył golema, który jak to golem zerwał się ze sznurka i zjada właśnie swego stwórcę” - pisze sfrustrowany Kurski.
Tekst byłego zastępcy redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” zaczyna się od wstrząsającej opowieści o spotkaniu z pewnym „łagodnym staruszkiem”.
Zbierał jagody. Rozmawialiśmy przyjaźnie o grzybach, zwierzynie, drzewach i suszy… od słowa do słowa rozmowa niebezpiecznie zeszła na politykę. I nagle doktor Jekyll zmienił się w mister Hyde’a: – Nienawidzę Wałęsy, nienawidzę Tuska, nienawidzę Trzaskowskiego i całej tej żydowskiej bandy. Udusiłbym gołymi rękoma, a Tuska za jaja powiesił!Próbowałem wtrącić, że to nie po chrześcijańsku tak mordować bliźnich.– K… panie, zarżnąłbym! Zarżnął! – wykrzykiwał z zaciętością.– A za co tak? – spytałem struchlały.– Bo te sk…y podzieliły naród! Poczułem się dziwnie. Gdyby tylko wiedział, że jestem z „Gazety Wyborczej”, zadźgałby mnie kozikiem do grzybów
— pisze Jarosław Kurski.
Z chwilą gdy Karol Nawrocki wprowadził się do Pałacu Prezydenckiego, a wraz z nim kult siły, etyka ustawki, estetyka falangi oraz podbita megalomanią wiara w nasze niepokalane narodowe poczęcie, nasz rodzimy faszyzm zyskał znacznego, opłacanego z naszych podatków promotora. Bojówkarskie ekscesy znane dotąd ze stadionów, spod kościołów „bronionych przed lewactwem” i z naziolskich marszów zyskały urzędową prawomocność.(…) Wybór Nawrockiego na głowę Najjaśniejszej dowodzi, że dotychczasowa strategia demokratów wobec narastającej od lat brunatnej fali okazała się – oględnie mówiąc – chybiona
— frustruje się dziennikarz.
Na nic się zdały tchórzliwe ustępstwa, mimikra i podlizywanie się skrajnej prawicy. Nigdy w tromtadracjach narodowych nie będziemy tak autentyczni jak oni. Na nic uleganie patriotycznemu szantażowi PiS, ONR czy Konfederacji. Na nic bagatelizowanie, że to czy tamto to tylko pojedynczy eksces bez znaczenia. Na nic ciągłe i do znudzenia powtarzanie o wspólnocie Polaków. Podbijanie patriotycznego bębenka prawicy to praktyka in fine katastrofalna, bo czyniąca z nas, demokratów, współodpowiedzialnymi za marsz faszyzmu. Zostanie tylko ich narodowo-katolicki patriotyzm i ich nacjonalistyczno-ksenofobiczno-megalomańska opowieść o Polsce. Bo oni na nas mają kij baseballowy i kastet, a my, demokraci, mamy dla nich nasze skrupuły i złudzenia, że trzeba rozmawiać, bo trudne dzieciństwo, bo wykluczenie, bo inkluzywność społeczna, bo jeden wspólny dom i tym podobne opowieści pięknoduchów. Do tanga trzeba jednak dwojga
— przekonuje, dokładnie zaprzeczając temu, o czym sam pisze. Ciągle podkreśla: „my-demokraci”, „oni-brunatni”. Z góry kategoryzuje adwersarzy jako tych niezdolnych do dialogu i że nie ma sensu próbować się z nimi dogadywać, bo znają jedynie język kija baseballowego i kastetu.
Proszę wybaczyć, ale nie poczuwam się do żadnej wspólnoty z Karolem Nawrockim ani jego szczególnym rodzajem „patriotyzmu”. Nie czuję duchowej solidarności z napotkanym w lesie łagodnym staruszkiem. Wyczuwam raczej klimat nadchodzącej pogromowej przemocy.
— czytamy dalej. Pewnie, co innego, kiedy nie tak znów łagodna staruszka krzyczy pod domem prezesa PiS „Jarek, zaj… cię!”. Taka osoba po prostu walczy o demokrację.
Nawrocki jako „golem”?
Jarosław Kurski przestrzega, że „brunatna fala wzbiera” i dowodem na to ma być właśnie gniew staruszka, co do którego nawet nie mamy dowodów, że faktycznie istniał. A jak ocenić porównanie demokratycznego wybranego prezydenta do „golema”?
W Pałacu Prezydenckim zamieszkał właśnie czysty wykwit mentalności konfederacko-pisowskiej. Tylko czekać, gdy Nawrocki ogłosi się przywódcą „narodowej patriotycznej prawicy”, odstawiając Jarosława Kaczyńskiego na emerycką ławkę. Sukcesja właściwie już się dokonała, choć zapewne nie tak Kaczyński to planował. Stworzył golema, który jak to golem zerwał się ze sznurka i zjada właśnie swego stwórcę.(…) To Nawrocki ma realną władzę, wprawdzie tylko władzę destrukcji, tj. blokowania ustaw, ale właśnie o destrukcję tu chodzi.
— czytamy. Ale jak to? Przecież Karol Nawrocki miał być kolejnym „długopisem” Jarosława Kaczyńskiego!
A co mamy dalej? Wszystkie działania partii tworzących obecną koalicję czy instytucji państwowych, które sprzeciwiają się zakłamywaniu polskiej historii, były efektem „szantażu patriotycznego prawicy”, któremu „demokraci” ulegają.
By odebrać prawicy monopol na „patriotyzm” w 2011 roku, Sejm uchwalił, a prezydent Komorowski podpisał i ustanowił, Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych – święto państwowe obchodzone corocznie 1 marca. To już było całkowite wejście w buty skrajnej prawicy, która ukuła pojęcie „wyklętych”. Przeciw było jedynie ośmiu odważnych posłów, w tym m.in. Andrzej Celiński, Kazimierz Kutz, Jerzy Fedorowicz. Reszta ręka w rękę głosowała razem z PiS. I teraz ważne pytanie. Głosowali pod presją patriotycznego szantażu czy głosowali, bo tak uważają? Sam nie wiem, która z odpowiedzi gorsza
— wskazał. Monopol na „patriotyzm”? Ale w tamtym okresie patriotyzm był czymś wyszydzanym, sprowadzanym do rechotu „martyrologia”, „Chrystus narodów”. O jakim „monopolu” mówimy, skoro samozwańczy „demokraci” do tego patriotyzmu się nie poczuwali?
Innym przykładem ulegania „szantażowi” prawicy były wypowiedzi Rafała Trzaskowskiego w kampanii przed wyborami prezydenckimi, np. sprzeciw wobec przyjmowania migrantów.
Strategia ulegania presji prawicy jest bezowocna. Gorzej, skłania narodowców do eskalowania kolejnych presji. (…) Walka z nadciągającym w Polsce faszyzmem jest sama w sobie wartością absolutną. Po jedenaste: „Nie bądź obojętny”. Jeśli będziemy faszyzm łagodzić, minimalizować, lekceważyć i mu ulegać, to niebawem brunatna fala nas zmiecie. Dlatego nie ma co się zastanawiać, czy warto, skoro wiadomo, że trzeba
— podkreślił Jarosław Kurski.
Bardzo się rozpisał, a jednak wciąż nie dowiedzieliśmy się jak „walczyć z faszyzmem”. Może dlatego, że to kolejny wykwit frustracji, że samozwańczym demokratom nie udało się „domknąć systemu”.
jj/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/738530-jaroslaw-kurski-saczy-jad-w-gw
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.