Kalisz powiela insynuacje "silnych razem". Obrzydliwe słowa o śmierci B. Skrzypek! Prezes PiS: Skieruję pozew o ochronę dóbr osobistych

Mecenas Ryszard Kalisz rozpowszechniał w programie „Express Biedrzyckiej” na kanale „Super Expressu” w serwisie YouTube insynuacje na temat śmierci Barbary Skrzypek, którymi od wieczoru 15 marca zaśmiecają internet „silni razem” i podobne towarzystwo. Kalisz - adwokat i członek PKW (!) twierdzi, że śmierć byłej wieloletniej współpracowniczki prezesa PiS mogła nastąpić wskutek rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim. „Nie ma zgody na taką podłość. To powinien być koniec publicznej aktywności Ryszarda Kalisza i mam nadzieję, że będzie” - napisał na platformie X lider największej partii opozycyjnej. Jarosław Kaczyński zapowiedział również, że skieruje sprawę na drogę sądową.

Kiedy politycy PiS i konserwatywne media zaczęły wskazywać na związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy przesłuchaniem pani Barbary Skrzypek 12 marca ws. „dwóch wież”, a śmiercią byłej współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego, która nastąpiła trzy dni później, Roman Giertych, Jan Piński i im podobni ruszyli do boju i zaczęli szerzyć w sieci insynuacje, np. sugerować, że zeznawała przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Później, na podstawie wypowiedzi prezesa PiS w Telewizji wPolsce24, trolle w rodzaju „silnych razem” czy „Sieci na Wybory”, stworzyły teorię o tym, że pani Barbara zmarła po rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim. Choć ten kontakt był jedynie telefoniczny, część komentatorów sugerowała, że było to spotkanie.

Kalisz snuje „teorie”

I o ile „anonimowe” silniczki napiszą w zasadzie wszystko, co może uderzyć w PiS, bo taka jest ich rola, o tyle taką narrację zaczęły podchwytywać osoby znane, cieszące się autorytetem przynajmniej w pewnych środowiskach, wykonujące tzw. zawody zaufania publicznego.

Do takich osób należy Ryszard Kalisz - adwokat i członek Państwowej Komisji Wyborczej.

Jak znam życie i to życie adwokackie i życie - nazwijmy to: mentalne - świadków, i jak wiadomo już dzisiaj, bo sam przyznał Jarosław Kaczyński, że ona się z nim spotkała, pani Barbara Skrzypek. I kiedy powiedziała, co zeznała, to wtedy Jarosław Kaczyński uzmysłowił jej…

— mówił w programie „Express Biedrzyckiej”. Prowadząca, znana jako „krynica obiektywizmu”, najwyraźniej nie mogąc się doczekać dokończenia przez rozmówcę zdania, podsunęła Kaliszowi:

[uzmysłowił jej - przyp. red.] co powiedziała…

Co powiedziała i że powiedziała przeciwko niemu. W związku z tym on już dzisiaj czy wczoraj mówił o tym, że ten protokół jest sfałszowany. A pewnie, znając emocje, bo wszyscy Polacy znają stan emocjonalny Kaczyńskiego, on jej coś na ten temat powiedział

— stwierdził Kalisz.

Ja nie wyciągam z tego żadnych wniosków. Ja tylko mówię o moich przypuszczeniach wynikających z mojego doświadczenia

— dodał asekuracyjnie. Na sugestię Biedrzyckiej, że choć jej rozmówca nie wyciąga wniosków, to PiS już tak, stwierdził, że partia Jarosława Kaczyńskiego „robi z tego politykę”, a Kalisz wypowiada się na podstawie doświadczenia zawodowego.

Prezes PiS: To powinien być koniec aktywności publicznej Ryszarda Kalisza

Na skandaliczne insynuacje powielane przez znanego i szanowanego przecież zapewne w niektórych kręgach prawnika zareagował prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Nie ma zgody na taką podłość. To powinien być koniec publicznej aktywności Ryszarda Kalisza i mam nadzieję, że będzie

— napisał na platformie X.

Ze śp. Barbarą Skrzypek po jej wyjściu z prokuratury rozmawiałem jedynie krótko przez telefon o tym, że źle się czuje, a nie o treści jej zeznań. Skieruję pozew o ochronę dóbr osobistych, prywatny akt oskarżenia z tytułu pomówienia, zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa ujawnienia tajemnicy śledztwa, a także zawiadomię izbę adwokacką o możliwym delikcie dyscyplinarnym

— dodał Kaczyński, do wpisu załączając nagranie ze wspomnianą wypowiedzią Kalisza.

Adwokat i członek PKW znalazł się niniejszym w takim oto „zaszczytnym” gronie: Jan Piński, Roman Giertych (też adwokat zresztą), „silni razem”, „sieć na wybory” (zbiorczo), SokzBuraka, Racjonalna Polska i… uwaga, uwaga: Janusz Korwin-Mikke! Gdyby nie cały przerażający kontekst, byłoby nawet zabawnie.

jj/X, SE.pl