Kolejni ambasadorowie Stanów Zjednoczonych w Polsce przyzwyczaili nas, że niewiele znaczą dla nich przyjęte w dyplomacji obyczaje. Dzielnie niosą sztandary rewolucji LGBT, wspierają jak mogą lewicowo-liberalną opozycję i jej zaplecze, pilnują, by niepodległościowy rząd nie ograniczył zewnętrznych wpływów w naszym kraju. Wydawało się, że niewiele już nas może zdziwić. Ale jednak nie. Ambasador Mark Brzeziński pokazał, że jest zdolny do działań wręcz niewyobrażalnych.
Jego ostentacyjne spotkanie z aktorką Barbarą Kurdej-Szatan, który w ordynarny sposób, także z użyciem słowa „mordercy”, obrażała obrońców polskich granic, jest przekroczeniem kolejnej czerwonej linii. Jest ruchem, który w kategoriach politycznych jest w istocie całkowicie niewytłumaczalny. Sprawę można wyjaśnić jedynie na płaszczyźnie jakiegoś emocjonalnego zapętlenia, swoistego korkociągu, który sprawia, że pan ambasador chce coraz mocniej, coraz bardziej jednoznacznie, zaznaczyć swoje wsparcie dla opozycji, także tej skrajnej, antypaństwowej, i nie dostrzega, że zaczyna mocno błądzić.
Sygnał związany z tym spotkaniem jest jasny: panu ambasadorowi Brzezińskiemu nie przeszkadza brutalne atakowanie żołnierzy i funkcjonariuszy, którzy bronią wschodniej granicy NATO przed cynicznym, barbarzyńskim atakiem hybrydowym. Nie przeszkadzają mu słowa, które były ciosem w plecy ludzi narażających swoje życie i zdrowie w obronie naszej Ojczyzny. Nie widzi w tym problemu, a może nawet - nie można wykluczyć - uważa, że padły one słusznie. Prestiżowe spotkanie z panią Kurdej-Szatan bez odniesienia się do jej niesławnej wypowiedzi to podpisanie się pod jej stanowiskiem w sprawie granicy. Żyjemy w niebezpiecznych, trudnych czasach. Infantylizm, który nas zalewa, nie zwiększa naszych - Zachodu - szans na zwycięstwo. Być może to on jest naszym głównym problemem. Jak widzimy, problem sięga bardzo wysoko.
Ambasador Brzeziński, gdyby poważnie traktował sojusz polsko-amerykański, gdyby naprawdę rozumiał skalę zagrożeń, w obliczu których stoimy, zaprosiłby do ambasady USA nie panią Kurdej-Szatan, ale obrońców polskich - i natowskich - granic. Albo sam by do nich pojechał ze słowami wsparcia i podziękowania. Zrobiłby tak, gdyby poważnie traktował wyzwania i zagrożenia, przed którymi stoi Polska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/652400-ambasador-usa-powinien-fetowac-obroncow-natowskich-granic