Zaczepka Donalda Tuska, całkiem dowcipna i zadziorna, pasuje jednak bardziej do przekomarzań, jakie pamiętamy z wymiany zdań redaktora Krzysztofa Stanowskiego i pięściarza Marcina Najmana, niż polityka, który przedstawia się jako lider Europy.

Ale to nie są niewinne prztyczki medialne. Polskę osaczają zewnętrzne niebezpieczeństwa, a Tusk sobie kpi i z drwiną wyzywa na „solówkę” jak klasowy zawadiaka z kiepskiej podstawówki? Kaczyński zarzuca Tuskowi obniżanie poziomu debaty publicznej, a ten odpowiada jeszcze większą infantylizacją?

Tusk nie ma jak rzucić rękawicy

Szef PO wielokrotnie wygłaszał publiczne wezwanie do debaty z Kaczyńskim. Prezes PiS nie zamierzał nobilitować Tuska, więc byłemu przewodniczącemu pozostały utarczki słowne z Miłoszem Kłeczkiem i przekrzykiwanie się z Robertem Bąkiewiczem na ulicznych wiecach.

Ziemiec zapytał dzisiaj czy jednak Kaczyński takiej debaty by się nie podjął:

Tego rodzaju debata miałaby sens tylko wtedy, gdyby Donald Tusk wezwał do tego, żeby zaniechać „ośmiu gwiazdek”, tych brzydkich słów i powiedział „byliśmy w błędzie, trzeba wrócić do normalnych relacji w życiu publicznym”.

-stwierdził Prezes PiS. W odpowiedzi zobaczyliśmy tuskowość w całej okazałości: politowanie, drwina, arogancja, zdrobnienie imienia przeciwnika politycznego - wszystko oczywiście na twitterze.

Przepraszam, Jarku. A teraz datę i miejsce debaty poproszę. Z góry dziękuję.

Czyli Kaczyński formułuje poważny zarzut, że Tusk zepsuł debatę publiczną i współtworzył przemysł pogardy, a ten drugi odpowiada, „sorry stary, choć się bić”.

Piaskownica Tuska

Że też Tusk ma głowę i czas do takich zabaw - wschodnią granicę szturmują nakręceni przez Łukaszenkę imigranci, w Unii Europejskiej rosną napięcia polityczne, kończy się jakaś epoka w polityce światowej, a ten nadal nie wyszedł z piaskownicy.

To dlatego debata Kaczyński-Tusk nie ma sensu. Spotkania, debaty i pojedynku powinny odbywać się tylko na ubitej ziemi, a w piaskownicy Tuska nie ma ubitej ziemi.