Trzeba docenić działania podejmowane przez rząd w ramach walki ze skutkami epidemii, ale ciężko mi zrozumieć, dlaczego „na później” odkładane są inne sprawy, które mogą być decydujące o losie ludzi w trudnym położeniu życiowym.
Z perspektywy wielkiego wyzwania epidemicznego ta historia może wydawać się drobnostką, ale z punktu widzenia osób najbardziej nią zainteresowanych, to ich być albo nie być. A jak mówią specjaliści, to czasem jedyna szansa na powrót do normalnego życia (albo wręcz jego rozpoczęcie).
O co chodzi? Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej 8 kwietnia miało rozstrzygnąć konkurs „Pokonać bezdomność. Program pomocy osobom bezdomnym”. W budżecie 5,5 mln zł i możliwość dofinansowania dla każdego z nagrodzonych projektów od 50 tys. do 250 tys. zł. Okazuje się jednak, że konkurs nie zostanie rozstrzygnięty, bo… mamy epidemię.
Resort nie poinformował, kiedy można się spodziewać ogłoszenia wyników, a zamieścił tylko suchy komunikat:
Mając na względzie uregulowania prawne rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 20 marca 2020 r. w sprawie ogłoszenia na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej stanu epidemii (Dz. U. z 2020 r. poz. 491), zgodnie z którym w związku z zakażeniami COVIT-19 poczynając od dnia 20 marca 2020 r. do odwołania, ogłoszono stan epidemii, wyżej wymienione konkursy będą rozstrzygnięte w terminie późniejszym.
Tyle że owo rozporządzenie nie zakazuje urzędom rozstrzygania zaplanowanych konkursów. Mówi ono jedynie, że
wykonywanie zadań przez urząd administracji publicznej lub jednostkę organizacyjną wykonującą zadania o charakterze publicznym, może podlegać ograniczeniu polegającym na wykonywaniu:
1) wyłącznie zadań niezbędnych do zapewnienia pomocy obywatelom;
2) określonych zadań przez ten urząd lub jednostkę w sposób wyłączający bezpośrednią obsługę interesantów.
To kierownikowi urzędu (w omawianym przypadku pani minister Marlenie Maląg) minister zdrowia dał możliwość decydowania, co urząd będzie robił, a czego nie. I pani minister zdecydowała, że konkursy mogą poczekać.
To teraz rzeczywistość okiem tych, którzy się z nią mierzą. Znajoma prowadzi fundację zajmującą się pomaganiem młodym ludziom wychodzić z bezdomności. Jak każdy wie, takie podmioty borykają się z chronicznym brakiem pieniędzy i tylko dobrą wolą, wielką pracowitością, niewyobrażalnym zaangażowaniem udaje im się osiągać sukcesy na tym niewdzięcznym polu. Opowiada o kolejnych przypadkach, z jakimi się styka: za dwa dni dwoje młodych ludzi traci dach nad głową, jedno z nich to osiemnastolatka w ciąży. Następny: dziewiętnastolatek wylądował na ulicy, bo pokłócił się z matką, nie wiadomo, czy w grę wchodzi uzależnienie, czy przemoc, wiadomo, że nie ma dokąd pójść.
Nie dziwię się więc, gdy konstatuje, że „szczęśliwie epidemia hamuje rozwój problemów psychicznych i wstrzymuje trudności związane z brakiem dachu nad głową”. Jak mówi, tylko na sarkazm ją stać, gdy odbiera telefon w sprawie osiemnastolatki w czwartym miesiącu ciąży znalezionej gdzieś w piwnicy w małym miasteczku, której nikt nie chce przyjąć do ośrodka.
Rozumiem, że jest epidemia, że nawet ministerstwa działają na pół gwizdka, że część urzędników pracuje z domów. Ale co stoi na przeszkodzie, by rozstrzygnięcia konkursów zapadały zdalnie? Czy komisja konkursowa naprawdę musi się zebrać w ministerialnej sali, aby przeznaczyć środki dla potrzebujących?
Czy każdy resort tak pracuje? Czy odłogiem leżą wszystkie sprawy, które nie są związane z koronawirusem? Aż strach pomyśleć, ile tego typu historii zostało odłożonych na „późniejszy termin”.
Kolejne zakrzykiwane przez panią minister pytania dziennikarzy w radiowych wywiadach nie sprawią, że problemy znikną. Będą narastać i wybuchać nieco później. To proszenie się o kłopoty. A także krótkowzroczność i brak empatii. Bo akurat w tym przypadku jedna decyzja urzędników może wystarczyć, by odmienić czyjeś życie. Teraz jednak urzędnicy nie mają czasu jej podjąć.
Może warto, by niektórzy rozważyli zmianę proporcji w swojej aktywności: mniej wywiadów, więcej pracy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/497253-caly-resort-walczy-z-wirusem-niestety-z-niczym-wiecej