Wiele wskazuje na to, że Donald Tusk powoli wprawdzie, ale systematycznie stacza się na dno, gdzie za jakiś czas spotka się razem z Lechem Wałęsą, by wspólnie wypuszczać w świat kompromitujące ich Tweety. Świadczą o tym dwa ostatnie Tweetty Donalda Tuska, w których bez skrupułów wykorzystuje pandemię koronawirusa jaka dotknęła świat i Polskę do politycznych rozgrywek.
Ostatnio błysnął jako nieskazitelny moralista, po tym, gdy ujawniono, że niemal wszyscy członkowie rządu zostali poddani testowi na obecność koronawirusa, kiedy okazało się, że biorący udział we wtorkowym posiedzeniu gabinetu Mateusza Morawieckiego minister środowiska Michał Woś jest zarażony tym wirusem.
Łatwiejszy i szybszy dostęp do testów dla ludzi władzy niż dla chorych i lekarzy to oblany test z przyzwoitości i demokracji
— skomentował to Tusk.
Trzy dni wcześniej jeszcze bardziej zaskakującym Tweettem zaatakował Donald Tusk obecny obóz władzy: „Trudno się dziwić, że chcą zarobić na epidemii”. Byłoby czymś trywialnym nazywanie postępowania Tuska właściwymi słowami. Niech każdy sam wedle uznania i własnego smaku znajdzie odpowiednie słowa.
Nie jestem zawodowym psychologiem, niemniej doświadczenie podpowiada mi, że często u podłoża ludzkiego postępowania, które doprowadza do upadku moralnego, a z nim do utraty prestiżu i wiarygodności, leży uczucie nienawiści. Ono wysyca z człowieka najlepsze soki, które wcześniej przez lata budowały jego zasługi i jego pozytywny obraz. Ono rozpoczyna proces zmąconego odbioru rzeczywistości, wreszcie zakłóca dotychczasowe, normalne funkcjonowanie rozumu. Obiekt nienawiści z wolna staje się obsesją i zaczyna przesłaniać świat. Człowiek dotknięty uczuciem silnej wrogości buduje sobie fantasmagorie o doznanych krzywdach ze strony obiektu negatywnych emocji. Zapiekła wrogość zaczyna dominować jako najważniejsze koło napędowe aktywności.
Ten zarysowany w skrócie proces degradacji widoczny jest u Lecha Wałęsy, niczym w laboratorium doświadczalnym. Wraz z jego dynamiką i postępującą degrengoladą. U Donalda Tuska dostrzegam jego początki. Obydwu ich upodabnia jednak do siebie i decyduje o obecnym zbliżeniu, a w przyszłości – jak sądzę - o utworzeniu wspólnego frontu, ten sam obiekt nienawiści – Jarosław Kaczyński oraz jego atrybuty, a wśród nich najważniejszy – PiS i jego pochodne, w rodzaju rząd, Sejm, „Nowogrodzka”.
Przedstawioną charakterystykę potwierdzają publicznie wygłaszane opinie. Czy ktoś pamięta, aby w ostatnich kilku latach Lech Wałęsa albo Donald Tusk wypowiedzieli się publicznie, by nie dopełnić swoich opinii antypatią połączonej z napastliwością, uszczypliwością, zgryźliwością, złośliwością wobec PiS, Jarosława Kaczyńskiego, obecnego rządu i podejmowanych przez niego działań i decyzji?
Obecnie występuje niewielka różnica między dwoma najbardziej zaciekłymi wrogami Jarosława Kaczyńskiego i PiS. Dla Lecha Wałęsy atakowanie obiektu swojej wrogości, by doprowadzić do jego zniszczenia bądź przynajmniej dokonać uszczerbku na jego pozycji, pozostaje wyłącznym celem. Dla Donalda Tuska to prawdopodobnie jedynie utorowanie sobie drogi powrotu do polskiej polityki na najwyższe pozycje. Ponieważ od kilku lat Donald Tusk zatracił się i awersja wobec PiS jest jedyną postacią jego politycznej aktywności, wkrótce utknie najpewniej w miejscu, gdzie od długiego czasu wegetuje politycznie Lech Wałęsa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/491619-wspolny-front-lecha-walesy-i-donalda-tuska?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%253A+wPolitycepl+%2528wPolityce.pl+-+Najnowsze%2529