Z tego co ja obserwuję od wielu lat, to mamy do czynienia tylko wyłącznie z eskalacją mowy nienawiści. Musimy pamiętać o tym, że od kilku lat żyjemy w zupełnie innym świecie. Media społecznościowe to jest część naszego życia. (…) Ktoś, kto w oczy nie powiedziałby Ci czegoś na ulicy, schowany za anonimowym kontem ochoczo się uzewnętrznia

— powiedziała na antenie telewizji wPolsce.pl dziennikarka TVP Magdalena Ogórek.

Dziennikarka TVP zaznaczyła, że żadna organizacja mająca walczyć z „mową nienawiści” nie stanęła w jej obronie, mimo tego, że często spotyka się z hejtem.

Nigdy, ani razu. Żadna. Obojętnie, czy były to wpisy bardzo seksistowskie, takie jak redaktora Tomasza Lisa, czy były to wpisy, które ewidentnie były groźbami karalnymi, albo bardzo mocno nastawały na mój honor jako kobiety i człowieka. W żaden sposób nie byłam wzięta w obronę przez środowiska feministyczne

— mówiła w programie Doroty Łosiewicz „Wieża Bab”.

Byłam na policji parę razy. Na Twitterze otrzymywałam bezpośrednio groźby karalne. Pan pisał na przykład „(…) skończysz w Wiśle”. To już były historie, które trzeba było zgłosić. (…) To się zawsze kończy umorzeniem

— zdradziła.

Magdalena Ogórek mówiła o hejcie, którego doświadczyła w czasie kampanii prezydenckiej.

Przez 5 miesięcy kampanii prezydenckiej przeszłam takie bagno i moja rodzina została oblana czymś tak strasznym, że w tym momencie są dwa rozwiązania. Albo człowiek pada i już nie wstaje, albo „co nas nie zabije, to nas wzmocni” i człowiek zaczyna być bardzo odpornym

— mówiła.

Dziennikarka TVP obawia się, że podobnie jak po katastrofie smoleńskiej, także teraz atmosfera wyciszenia w końcu się skończy i zacznie się wzajemne obwinianie za tę tragedię.

Wszyscy przeżywali to ogromnie i później był taki moment, gdy to wszystko prysło. Obawiam się, że tak, bo już widzę jaka narracja się tworzy wokół całej tej sytuacji. Przykre to bardzo. Pewnie sobota będzie takim dniem, kiedy wszyscy się wytonujemy. Bardzo boję się, że potem zacznie się obwinianie

— powiedział.

tkwl/wPolsce.pl