Sprawa mec. Królikowskiego nie jest kwestią interpretacji, tylko faktów

—zaznaczył na antenie TVN24 Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości.

CZYTAJ WIĘCEJ: PiS uderza w Królikowskiego i wiąże go z aferą VAT? Święczkowski dementuje. Śledztwo wszczęto jeszcze w czasach Seremeta w 2015 roku!

Prof. Królikowski twierdzi, że przez to, że tworzył ustawy prezydenckie zainteresowała się nim prokuratura, byłoby tak, gdyby nie kalendarium. Śledztwo zaczyna się w 2015 roku, a 8 lutego 2017 r. są zatrzymani ludzie zamieszani w aferę VAT-owską, czyli na długo przed reformami wymiaru sprawiedliwości. Dzień później trafia 1 milion na konto kancelarii Królikowskiego, a ten informuje CBŚ dopiero po tym jak inni adwokaci, którzy otrzymali takie pieniądze zostali zatrzymani. Królikowski miał jednak problemy, aby ujawnić konto na które trafiły pieniądze. Inni adwokaci nie mieli z tym problemów. Mecenas nie chciał wskazać prokuraturze konta, na którym są pieniądze z przestępstwa. Część tych pieniędzy miał wykorzystać do celów prywatnych

—mówił Jaki.

Wiceminister zauważył, że według wyroku wydanego przez Trybunał Konstytucyjny w 2017 roku tajemnica adwokacka, na którą powoływał się prof. Królikowski nie może być używana do „ukrywania środków pochodzących z przestępstwa”.

Wyrok Trybunału z 2017 r. mówi, że tajemnica adwokacka nie może być wykorzystywana przez prawników do ukrywania działań mających ukryć przestępcze pochodzenie środków, czy próbę zabezpieczenie ich przed zajęciem. Jeżeli ktoś nas podejrzewa o przeciek, to wystarczy przeczytać informację, którą podało RMF FM. Tam jest interpretacja wydarzeń korzystna dla Królikowskiego, tam nie było niekorzystnych informacji dla Królikowskiego, o których mówił dzień później prokurator krajowy. Dzień później Królikowski idzie do tego samego medium i robi z siebie ofiarę nie odpowiadając na pytanie, czemu ukrywa te pieniądze

—tłumaczył.

kk/TVN24