Prof. Legutko: Serce MEN bije do rytmu z inwazją lewactwa... NASZ WYWIAD

MEN
MEN

wPolityce.pl: Panie profesorze, portal wPolityce.pl informował wczoraj o dziwnych ruchach Ministerstwa Obrony Narodowej. Resort kierowany przez Joannę Kluzik-Rostkowską wysłał kontrole finansowe do szkół z certyfikatem „przyjaznych rodzinie”. Jak pan, jako były minister edukacji, odbiera tę decyzję MEN? To rutynowa kontrola?

Prof. Ryszard Legutko, filozof, b. minister edukacji, PiS: To nie może być rutynowa kontrola, ponieważ szkoły wybierane są do niej według klucza i widzimy niestety, jaki to jest klucz. Szkoły, które określiły się światopoglądowo albo przynajmniej przeciw szkodliwej ideologii, trafiły na celownik pani minister. Co istotne, to nie są szkoły katolickie czy konserwatywne, ale placówki, które nie chcą tej ingerencji ideologicznej dokonującej się teraz trochę za sprawą rządu, a trochę też instytucji europejskich. Działania MEN odbieram w kategoriach represywno-odrzucających. Urzędnicy grożą palcem: jeśli spróbujecie się sprzeciwić, to liczcie się z takimi skutkami.

Wreszcie, to po części konsekwencja temperamentu i skłonności pani minister Kluzik-Rostkowskiej, która wyraźnie miała takie lewackie skłonności, nawet gdy była w Prawie i Sprawiedliwości.\

Widział pan skłonności ku ideologii gender? Wtedy to nie przeszkadzało?

O ideologii gender wówczas nie mówiono, ale pamiętam jej skłonności ku ustawom dotyczącym przemocy w rodzinie czy równości: to słowa-wytrychy, które brzmią dobrze, a naprawdę są wehikułem do ingerencji ideologicznej w proces nauczania. Dostrzegałem to, ale miałem nadzieję, że to po prostu jej słabość. Okazuje się jednak, że to prawdziwe zagrożenie, a Joanna Kluzik-Rostkowska próbuje wtłoczyć swoją dziwną wrażliwość w ramy funkcjonowania MEN.

Jej poprzedniczki były beznadziejnymi ministrami, były intelektualnie słabe. Nowa minister również pewnie niewiele zrobi w kwestii poprawy poziomu nauczania, ale dociśnie pedał gazu dotyczący lewackich propozycji.

Nie przesadza pan z tą reakcją? Być może pani minister, jak deklarują w MEN, troszczy się o finanse szkół i przygotowanie merytoryczne. Może po prostu trzeba sprawdzić, o co chodzi w warsztatach proponowanych przez Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny?

Chciałbym, by tak było. Ale jeśli ma pan rację, to trzeba przede wszystkim powstrzymać harcowników promujących gender, którzy grasują w szkołach. Kilka tygodni temu pisaliście państwo o programie Równościowego Przedszkola: wówczas MEN przekonywało, że kwestia dodatkowych warsztatów i szkoleń pozostaje w gestii dyrektorów.

Skąd więc taka reakcja resortu w tej sprawie? Coraz większy zasięg genderowego lobby? Nadgorliwość pani minister?

Zapewne jedno i drugie. Pani minister ma serce skrajnie po lewej stronie i w związku z tym bije ono do rytmu z inwazją lewactwa, która się teraz dokonuje. Ona robi coś, co jest zgodne z jej tęsknotami ideologicznymi, a jednocześnie korzysta z okazji, by się wykazać. Jest wiele aspektów tego szkodnictwa, ale trzeba zwracać uwagę: szkoły są ogólnie kiepskie, a zamiast dbać o ich jakość, robi się ideologiczne wygibasy. Szkoła jest instytucją, która powinna szczególnie mocno wzmacniać rodzinę, a nie ją osłabiać. Rodzina ma najważniejsze funkcje wychowawcze. Wszystkie inicjatywy, które wzmacniają rolę rodziny - jak pomysł ze specjalnymi certyfikatami - powinny się spotykać z przychylnością ze strony ministerstwa.

Myśli pan, że dzięki takim akcjom uda się powstrzymać lewicową ofensywę?

Myślę, że widać wyraźny ruch w tym kierunku. Sprzyjam wszystkim inicjatywom walczącym o prawa dla silnej rodziny. Jestem w tym wieku, że pamiętam inną inwazję ideologiczną na szkoły – nie chciałbym, by się to powtórzyło. Nie jest ona jeszcze tak inensywna jak w innych krajach, a le to najwyższy czas, by zacząć reagować bardziej energicznie. Trzeba działać!

Dziękuję za rozmowę.

not. svl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych