W dużej mierze z przyczyn niezależnych (lutowa niepewność co do tego, jak przejdziemy epidemię), a w pewnej na własne życzenie (polityczne przeciąganie liny), ale problem wokół terminu i sposobu przeprowadzenia wyborów zaczął przypominać walkę z hydrą lernejską. Główny problem z kolejnymi kłopotami natury prawnej, politycznej i technicznej polega na tym, że na miejsce jednej odciętej głowy odrastają dwie albo i trzy nowe. W mitologii przyjęło się, że głów tych mogło być kilka, mogło być sto - Herakles natrudził się, ale w końcu sobie z nimi poradził. Zejdźmy jednak na polską ziemię.
Każda propozycja i każda decyzja co do zmiany prawa niosły za sobą kolejne odsłony turbulencji. Zawieszenie części przepisów dotyczących głosowania korespondencyjengo czy druku kart przez Państwową Komisję Wyborczą blokowało przeprowadzenie wyborów w sposób tradycyjny, ostre restrykcje (jak się wydaje, słuszne) na gruncie epidemicznym wykluczyły szkolenia i organizację obwodowych komisji wyborczych, a naturalny opór czasu i materii wynikający z takiego, a nie innego kalendarza skutecznie mroził scenariusz przeprowadzenia głosowania 10 maja w sposób korespondencyjny. Szerzej problem dotyczył też kolejnych żonglerek prawnych, które na pozór dawały furtkę w jednej sprawie i ustawie, ale utrudniały prowadzenie skutecznej polityki na innym forum. Na zjawisko to zwróciła uwagę Agnieszka Dudzińska.
Koniec końców furtki sobie raczej pozamykano, a nie pootwierano. Na to wszystko nałożył się polityczny lęk o wyborcze efekty tąpnięcia gospodarczego. Moim zdaniem przesadzony, bo Andrzejowi Dudzie i jego pozycji - zwłaszcza wobec takich kontrkandydatów - niespecjalnie cokolwiek grozi, niemniej jednak z jakichś względów uznano, że sierpień będzie dla głowy państwa znacznie trudniejszym boiskiem politycznym niż maj. Z czasem całą tę dynamikę okraszono ambicjami i emocjami, których nie zabrakło ani w PiS, ani w partii Gowina, ani wśród innych uczestników całego tego procesu. W kuluarach plotkowano o zakulisowych rozmowach między PiS i PO w sprawie wyjścia z tego pata, ale oczekiwania obu stron leżą chyba zbyt daleko od siebie, by mówić o kompromisie (który w polskiej polityce stał się niemal synonimem porażki). Tym bardziej, że oznaczałby on zapewne jakąś formę dyskomfortu dla wszystkich. Efekt jest taki, że wszystkie tezy z mojego tekstu sprzed weekendu majowego tylko zyskały na znaczeniu.
Tracimy na tym wszyscy, niezależnie od poglądów, ocen, a nawet sympatii. Wyborca jednej, drugiej czy trzeciej partii, niezależnie od tego czy uwierzy w kolejne przekazy dnia, widzi tylko wielką nieporadność i prowizorkę polskiego państwa. Nie ma to nic wspólnego z sanacją rozumianą jako uzdrowienie życia publicznego. Próba walki z kolejnymi głowami hydry poprzez konsekwentne ich odcinanie doprowadziła polską politykę na zakręt, za którym coraz wyraźniej szkicowany jest totalny reset w sprawie wyborów i prezydenckich, ale i parlamentarnych. Na stole czeka co prawda najbardziej oczywisty i naturalny scenariusz, w którym wybory - niechby nawet i tradycyjne, korespondencyjne czy mieszane (wymagałoby to tylko zapewne korekty prawa, które już zostało przyjęte w ostatnich tygodniach lub przynajmniej jego interpretacji czy zgodności z ustawą zadaniczą) - za sprawą stanu nadzwyczajnego odkłada się o 90-100 dni. Do sierpnia czy września można spokojnie przygotować się od strony technicznej, przeszkolić kogo trzeba, przygotować lokale lub dostarczyć pakiety wyborcze korespondencyjnie, likwidując choć część dzisiejszych kontrowersji.
Ale tutaj musielibyśmy wrócić do słowa „kompromis” i przełykania kilku żab przez polityków wszystkich opcji. Niektóre zresztą - jak te w sprawie absolutnej pewności terminu 10 maja - już są łykane. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że tak jak przy okazji kryzysu pandemicznego polskie państwo (w czym duża rola społeczeństwa) pokazało sprawczość i profesjonalizm na wielu polach swojej trudnej przecież działalności, tak przy okazji kryzysu wyborczego wychodzą najgorsze instynkty. I jak to puentuje się na popularnych w sieci memach: niby człowiek to wszystko wiedział, ale jednak trochę się łudził.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/498787-kryzys-wokol-wyborow-przypomina-walke-z-hydra-lernejska