W ostatnich kilku tygodniach widać bardzo wyraźnie, jak daje o sobie znać jeden z kluczowych problemów, dla których szeroko rozumiana opozycja (a zwłaszcza ta spod znaku Koalicji Obywatelskiej) nie potrafi przejąć inicjatywy politycznej. Chodzi o brak zdolności do podjęcia jakiejkolwiek politycznej gry, w której koniec końców można wygrać mecz, a przynajmniej strzelić kilka bramek i przegrupować szeregi przed kolejnym wyzwaniem.
CZYTAJ TAKŻE:
Realny walkower ze strony Kidawy-Błońskiej może pogrzebać Platformę i wywołać reset w opozycji
Dyskusja o terminie wyborów zaprzepaszczoną szansą dla KO
To oczywiście wciąż otwarta dyskusja (czekamy na decyzję Senatu, a później polityków Porozumienia), niemniej jednak czymś naprawdę zaskakującym jest fakt, że największa partia opozycyjna w Polsce nie podjęła tej debaty. W dużej mierze dezercja ta była efektem podpowiadanych z Czerskiej i Wiertniczej bojowych sugestii o „twardym kursie” i opowieściach w stylu „ani kroku w tył”. Bo - wiadomo - Kaczyński, a z nim, panie, po prostu się nie rozmawia nawet w kwestiach tak pilnych jak klincz polityczno-prawny przy pandemii koronawirusa.
Proszę zwrócić uwagę, że w zasadzie żadna propozycja ze strony obozu władzy nie została podjęta przez kierownictwo Koalicji Obywatelskiej. Wybory tradycyjne w maju? Nie, bo zagrożenie zarażeniem jest zbyt duże. Jesienią? Nie wiadomo, bo koronawirus wróci. Wybory korespondencyjne w maju? Nie, bo zbyt mało czasu na ich profesjonalną organizację. Wybory korespondencyjne w sierpniu? Nie, bo zbyt duże pole do oszustw wyborczych, a PiS sfałszuje wybory. Przesunięcie kadencji Andrzeja Dudy o rok? Nie, bo to za dużo czasu. Zmiana konstytucji i wybór prezydenta za dwa lata (bez startu Andrzeja Dudy)? Nie, bo to zamach stanu PiS. I tak dalej, i tak dalej.
Politycy Platformy od ponad dekady są nastawieni wyłącznie na twardy, nieprzejednany kurs wobec PiS. Każda, nawet mała, pragmatyczna gra jest uznawana za zdradę. Nie przeczę - przez jakiś czas taktyka ta przynosiła całkiem niezłe rezultaty, niemniej jednak dziś jest to strategia samobójcza. A jeśli dodać do tego katastrofalną kandydaturę Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, na horyzoncie zaczyna być dostrzegalny reset i przetasowanie w szeregach opozycji.
Czy opozycja mogła ograć PiS?
Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Niemniej jednak Borys Budka i kierownictwo PO nie dali sobie nawet tej szansy. Wystarczyło podjąć tę grę - choćby w warstwie deklaracji i retoryki - by trzymać w szachu ekipę rządzącą. Dla przykładu: Senat zamiast wyrzucać w kosmos napisane przez Sejm prawo, mógłby przecież dziś do ustawy o wyborach korespondencyjnych dorzucić kilkumiesięczny vacatio legis, co odkładałoby wybory na lato czy jesień. PiS zostałoby podstawione pod ścianą, a politycy Porozumienia musieliby zagłosować „za”. W świat poszedłby przekaz o sukcesie opozycji. Realnym, niedużym, ale jednak sukcesie. Ugrupowaniach, które potrafią wygrywać małe bitwy i wpływać na rzeczywistość. Zamiast tego scenariusz wygląda na to, że wybrano walkower.
Platforma mogła też podjąć jakiś rodzaj politycznej gry przy dyskusji nad zmianą konstytucji. Furtka przesuwająca wybory prezydenckie na rok 2022, a zarazem wykluczająca Andrzeja Dudę z tamtego wyścigu, była przecież dla PO wielką szansą. Za jednym zamachem pozbyto by się bagażu momentami kuriozalnej kandydatury marszałek Kidawy-Błońskiej, a także wyrównano szanse na rok 2022. Urzędujący prezydent zawsze i wszędzie ma pewną przewagę wynikającą ze sprawowanego urzędu. Dwa lata na przegrupowanie sił i kontynuowanie polityki jako największa partia opozycyjna w czasach spodziewanego kryzysu gospodarczego byłyby naprawdę wielką szansą dla PO. Ale do tego trzeba finezji, antycypacji, przenikliwości dłuższej niż okres dwóch tygodni i czterech oburzonych wstępniaków redaktora naczelnego „Newsweeka”.
To tylko dwie z wielu dróg, jakie mogła podjąć Koalicja Obywatelska, by choć w minimalny sposób pokazać swoim wyborcom sprawczość w warunkach pozostawania w szeregach opozycji. Nie przemawia do mnie też argument o odwróceniu się od PO twardego elektoratu, bo i tak na horyzoncie nie mamy szybko wyborów, „totalnej” alternatywy do Platformy raczej nie widać, a pierwsze pierwiosnki sukcesów dałyby dodatkowe paliwo. Wybrano szepty „Wyborczej”.
Problem z koordynacją w szeregach opozycji
Postawa Koalicji Obywatelskiej blokuje tutaj jakiekolwiek porozumienie (przynajmniej co do zmian w konstytucji), choć oczywiście można byłoby sobie wyobrazić, że PSL i Lewica obierają znacząco inny kurs, wyraźnie odróżniając się od Platformy. I tak poniekąd się dzieje (vide postawa Kosiniaka-Kamysza i jego rosnące sondaże), niemniej jednak to raczej nieśmiałe pląsy, a nie twarda zmiana strategii. Ani ludowcy, ani lewica nie rzucili tak naprawdę rękawicy Platformie: jedni rządzą z nią w sejmikach wojewódzkich, drudzy w Senacie, a na dodatek obawa o to, że zostaną oskarżeni o „kolaborację z PiS” przez największe ośrodki medialne III RP jest zbyt duża i plącze ona nogi. Kłania się tutaj zarazem brak podstawowej koordynacji działań, które - im bardziej dogadane i rozplanowane - byłyby twardszym orzechem do zgryzienia dla polityków rządzącego PiS.
Borys Budka - jak na razie - nie okazał się skuteczniejszym liderem niż Grzegorz Schetyna, nie zmienił też głównej przyczyny, dla których Platforma i jej kandydatka dryfują coraz bardziej w okolicach 15, a nie 35 procent. Po cichu śmieją się z tego w rozmowach ludowcy, wzrusza ramionami lewica - koniec końców oni wszyscy mają czas i czerpią garściami z problemów Platformy, nawet jeśli oficjalnie załamują ręce. A politycy PO? Owszem, moralne wsparcie, pełne patosu i wielkich słów zapewne otrzymają, czekając, aż Polacy sami zmęczą się dzisiejszą władzą i wrócą do Platformy. Tak to jednak nie działa, a niepodejmowanie politycznej gry mści się już dziś na największej partii opozycyjnej, a dynamika ta zapewne tylko przybierze na sile.
ZOBACZ TAKŻE KOLEJNY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/495991-dlaczego-opozycja-nawet-nie-probuje-podjac-gry-z-pis