Na 88 dni przed wyborami prezydenckimi sztabowcy poszczególnych kandydatów i zaplecze parlamentarne ugrupowań wystawiających swoich polityków w tych wyborach mają przed sobą sporo wyzwań. Dla każdej z najważniejszych partyjnych sił zadania są jednak inne, a polityczny stan gry jawi się zupełnie inaczej. Zbierzmy garść najświeższych sejmowych plotek po licznych rozmowach z przedstawicielami klubów i kół.
Zacznijmy od Koalicji Obywatelskiej, której kandydatka - Małgorzata Kidawa-Błońska - ma największe szanse, by zagrozić urzędującemu prezydentowi. W PO-KO słychać jednak nieco narzekania: z jednej strony na samą panią wicemarszałek, z drugiej na otoczenie kandydatki, które pozwoliło na choćby tego rodzaju akcje jak ostatnia w Pucku i Wejherowie, gdzie Kidawa-Błońska utonęła w objęciach gwiżdżących demonstrantów z ramienia KOD.
Problem jest szerszy niż Puck, o którym i tak wszyscy wkrótce zapomną, bo na tapecie będą kolejne spory, konwencje i awantury. Chodzi o to, że coś złego stało się z Małgosią. Z dnia na dzień straciła swoje naturalne ciepło: coś, co było podstawą i fundamentem jej politycznej atrakcyjności. Albo zaczęła słuchać piarowych hochsztaplerów, którzy próbują ją zmieścić w kampanijnym gorsecie, albo po prostu za bardzo się stara, a polityczny ciężar odpowiedzialności za tę kampanię zaczyna ją przerastać. Tak czy inaczej potrzeba jakiegoś małego resetu, uporządkowania, tymczasem jest o to trudno. Sztabowcy są zamknięci na ludzi i opinie z zewnątrz, a otoczenie skupione jest na ułaskawieniu poszczególnych frakcji w PO
— słyszymy w klubie Koalicji Obywatelskiej.
Na słabości Małgorzaty Kidawy-Błońskiej próbują wygrać w Polskim Stronnictwie Ludowym. Władysław Kosiniak-Kamysz nie bez racji uważa, że kandydatka Koalicji Obywatelskiej jest do dogonienia, a przynajmniej do wyrównanej walki w ramach kampanii. Stąd pomysły - najpierw wysyłane nieoficjalnie, później coraz głośniej - dotyczące wspólnej debaty kandydatów PSL i KO. Sztabowcy Kidawy-Błońskiej szybko odrzucili te anonse, bagatelizując „młodszego brata”. W efekcie Kosiniak-Kamysz odwołał się do Donalda Tuska jako szefa Europejskiej Partii Ludowej, dzwoniąc do niego by ten zorganizował debatę wewnątrz EPP (do której należą i PO, i PSL).
Próba gonienia Kidawy-Błońskiej i zaczepiania ją o debatę nie była złym pomysłem. Ale nie w ten sposób - efekt na dziś jest taki, że wygląda to wszystko, jak gdyby Władek nie był samodzielny. Jak gdyby musiał prosić politycznego patrona o pozwolenie, o pomoc
— ubolewa jedna z osób w otoczeniu prezesa PSL.
Lider ludowców z kursu jednak nie zboczy - kandydatka KO może spodziewać się kolejnych propozycji, apeli i próśb ze strony PSL. Niekoniecznie poprzez zaangażowanie Tuska - być może sztabowcy z koniczynką w klapie dokładnie sprawdzą kalendarz Kidawy-Błońskiej i - przypadkowo, a jakże! - natrafią na ulicy wraz z kamerami wygłodniałych operatorów kamer telewizyjnych. Jeśli apel o debatę padnie bezpośrednio, na żywo - Kidawa-Błońska nie będzie w stanie odmówić.
A nie ma co kryć, że w debacie 1 na 1 Kidawa polegnie z Kosiniakiem. Prędzej czy później do takiego starcia dojdzie i cały ten piarowy puder kandydatki KO zostanie zeskrobany
— docina ludowiec.
Na Lewicy i w otoczeniu Roberta Biedronia wytyczono bardzo konkretne zadanie na najbliższe tygodnie: zagospodarowanie lewicowych wyborców i przekonanie środowisk na Lewicy, by wsparli kandydata w tych wyborach.
Musimy dosięgnąć do stabilnego poparcia piętnastu procent. Dopiero wtedy będzie można myśleć o wyjściu po wyborców Kidawy-Błońskiej i centrum. Dla nas podstawą jest baza Lewicy - a tej na ten moment po prostu w pełni nie mamy
— przyznaje sztabowiec Roberta Biedronia.
Inny z polityków Lewicy dodaje:
Nad Robertem trzeba będzie jeszcze mocno popracować - by mówił o codziennych problemach Polaków, a nie wyłącznie o prawach osób LGBT. No i przede wszystkim: by nie opowiadał neoliberalnych przekazów o podatkach. Musimy iść z jednolitym przekazem: tak, chcemy podwyżki podatków, zwłaszcza dla najbogatszych. Robert do tej pory za bardzo kluczył
— słyszymy.
Z kolei polityk KO dodaje, że przed Biedroniem wielkie zadanie choćby naszkicowania powagi w zakresie polityki zagranicznej.
Kampania prezydencka to także sprawdzian przygotowania w tym zakresie. Duda i Kidawa-Błońska mają ten minimalny element powagi, a Biedroń? Słyszał Pan, jak ostatnio mówił, że cieszy się, że został w PE, bo może w pilnych zagranicznych sprawach dzwonić do nich? Przypominało to Magdalenę Ogórek pięć lat temu, gdy mówiła o swoim telefonie do Władimira Putina. Litości!
— śmieje się parlamentarzysta PO-KO.
W otoczeniu Andrzeja Dudy i Prawa i Sprawiedliwości przegrupowanie szeregów przed sobotnią konwencją. Ma być z przytupem, z rozmachem i energią, jaką pamiętamy z pierwszej kampanii Dudy jeszcze jako kandydata, w lutym 2015 roku. Olbrzymim zastrzykiem optymizmu są też codzienne spotkania głowy państwa na spotkaniach z wyborcami, zwłaszcza w Polsce powiatowej. Jest też precyzyjnie nakreślony harmonogram pomysłów na kolejne dni, tygodnie i miesiące.
Otwartym pytaniem jest to o odbiór ostatnich zmian w wymiarze sprawiedliwości. Na zapleczu obozu Zjednoczonej Prawicy trwa dość gorący spór, w oparciu o wzajemnie wykluczające się sondaże, badania i analizy, który można sprowadzić do jednej sprawy: czy dociśnięcie pedału gazu przy reformie sądownictwa opłaci się czy zaszkodzi? Nikt nie ma tu gotowych jednoznacznych odpowiedzi, a argumentacja, jaka pada w kuluarach między politykami (od ziobrystów, przez PiS, na gowinowcach kończąc) bywa wręcz fascynująca. Pewne sygnały co do przyjętej strategii i ewentualnych sygnałów gotowości do dialogu będzie można odczytać najwcześniej w sobotę na konwencji, choć na realizowaną taktykę wpływ będzie miało zapewne również stanowisko Brukseli (KE, TSUE, etc.).
Ostatnie dni kampanii Krzysztofa Bosaka upłynęły w cieniu ślubu, jaki wziął polityk Konfederacji. Jego sztabowcy nawołują innych kandydatów do debaty, próbując stanąć u boku Kosiniaka-Kamysza, ale wychodzi to z efektem mizernym. Zarówno w Konfederacji, jak i innych sztabach zadaniem numer jeden na najbliższe dni jest zebranie odpowiedniej liczby podpisów. Jedni idą w szybkość, chcąc złożyć je w PKW jako pierwsi, drudzy w ilość - by zademonstrować siłę poparcia na dzień dobry. Jest to, koniec końców, wtórne, ale w przypadku Bosaka czy Szymona Hołowni może okazać się grą o życie (zwłaszcza gdyby z podpisami szło opornie). Trudnym wyzwaniem jest też kompletowanie środków finansowych na kampanię wyborczą - o ile duże partie dadzą sobie radę bez problemu, o tyle wśród „mniejszych” kandydatów kasa może stać się poważną przeszkodą do profesjonalnej kampanii.
Niemała część polityków po prostu wyjeżdża na ferie, korzystając z ostatniej okazji na chwilę oddechu i wspólny wyjazd z rodziną. A kampania? Jeszcze 88 dni. Tylko tyle i aż tyle: pewnych spraw już się nie odkręci, z drugiej zaś strony na krótkotrwałe akcje pozostało wystarczająco dużo czasu. Stan gry jak na razie w zasadzie zamrożony.
ZOBACZ TAKŻE NOWY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/486663-garsc-swiezych-kampanijnych-plotek-z-sejmu