Przełom roku to dobry moment, by na chłodno spojrzeć wstecz i dostrzec, że szeroko pojętej opozycji nie udało się w 2019 zdyskontować naturalnego zużycia obozu rządzącego. Moment dogodny do uruchomienia procesów skutecznie osłabiających PiS wydaje się mijać. Im dalej jesteśmy od wyborów październikowych tym bardziej wybrzmiewa, że sukces osiągnięty przez opozycję w Senacie nie był początkiem odbijania Polski, ale szczytowym osiągnięciem tej totalnej linii opozycyjnej zapoczątkowanej w 2015 roku. Dalej na tym paliwie chyba pojechać się nie da. Milczenie, które zapadło po przedstawieniu przez rząd premiera Mateusza Morawieckiego projektu zrównoważonego budżetu na rok 2020, jest na to mocnym dowodem.
Już słyszę krytyków, którzy stwierdzą, że wszedłem w absurdalną debatę o tym, czy szklanka jest do połowy pełna czy pusta. Ale to nieprawda. Mam bowiem na poparcie swojej tezy kilka mocnych argumentów.
Po pierwsze, zużycie obozu władzy/reform nie dotknęło postaci dla niego najważniejszych, czyli prezesa Jarosława Kaczyńskiego, prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera Piotra Glińskiego, ministra Zbigniewa Ziobro, marszałek Elżbietę Witek, panią premier Beatę Szydło. Mimo ciągłych kampanii mających osłabić ich osobisty i moralny autorytet, w oczach Polaków zyskiwali zaufanie. Przede wszystkim ze względu na „dowożenie” obietnic wyborczych. Przywództwo obozu rządzącego wydaje się rozumieć, jak wiele jeszcze zostało do zrobienia. Wbrew opozycyjnej propagandzie nikt nie buduje propagandy sukcesu (co nie oznacza niezdolności pochwalenia się tym, co się udaje), nikt nie pogrąża się w samozadowoleniu. W efekcie niewiele jest obszarów o których opozycja może wiarygodnie powiedzieć, że leżą odłogiem. A jak się ujawniają, są podejmowane.
Po drugie, obóz rządzący zdaje sobie sprawę, że gdyby stanął w miejscu, w rzeczywistości by się cofał. Stąd wymiana kadr w pewnych obszarach, szukanie nowego programowego paliwa (czasem nawet na strychach konkurentów) oraz uważne wsłuchiwanie się w potrzeby społeczne. To dlatego między innymi obóz prawicy odniósł zwycięstwo 13 października - tym razem nie toczono starej bitwy w nowej wojnie.
Po trzecie, żadna z postaci wystawionych przez opozycję w ubiegłym roku nie zyskała autorytetu pozwalającego jej myśleć o wejściu na poziom narodowego przywództwa. Pani Małgorzata Kidawa-Błońska potwierdziła swój miły wizerunek, ale ujawniła też słabości polityczne, niezdolność do gry w poważnej lidze. Pan profesor marszałek Senatu Tomasz Grodzki chyba nie jest tak czyściutki, jak opowiadano i staje się coraz większym problemem opozycji. A pan Szymon Hołownia to na pewno chłopak z telewizji TVN, mający poparcie w biznesowej oligarchii. I tyle. Więcej na razie nie pokazał.
Po czwarte, opozycja wciąż nie zbudowała spoistego programu. Ba, jej przedstawiciele często w ogóle odrzucają ten postulat, przekonując iż deklarowane proeuropejskość, uległość wobec sędziowskiej kasty i hołdy składane Balcerowiczowi wystarczą. Kłopot w tym, że bez odcięcia pewnych bagaży przeszłości nie da się wygrać przyszłości. W efekcie kiedykolwiek dochodzi do poważniejszej debaty programowej publiczność natychmiast otrzymuje komunikat iż w gruncie rzeczy opozycji chodzi o to, by było, jak było.
Po piąte, dynamiczne zmiany w otoczeniu międzynarodowym potwierdzają pisowską diagnozę: historia się nie skończyła, musimy liczyć na siebie, Unia Europejska nie jest altruistycznym klubem i receptą na wszystko. Klisze powtarzana przez przedstawicieli opozycji iż roztopienie się w Unii, uległość wobec tamtejszych potęg i wynarodowienie zapewnią nam bezpieczeństwo i prosperity, są falsyfikowane każdego dnia.
Z tego punktu widzenia można z pewnym optymizmem patrzeć także na wybory prezydenckie. Nie będą one łatwe, ale moment pewnego osłabienia obóz patriotyczny ma już najwyraźniej za sobą. Pechowo przyszedł on w okolicach wyborów parlamentarnych, co kosztowało (na razie) utratę większości w Senacie. Ale wszystko wskazuje, że w momencie kluczowych wyborów prezydenckich wiatry będą wiały zupełnie inaczej. O ile oczywiście niektórym nie odbije i nie zaczną obozu rozbijać od środka.
Obóz rządzący stoi w roku roku 2020 przed gigantyczną szansą utrwalenia swojego dorobku na dekady. Każdy zasób musi zostać przekazany do dyspozycji szefów kampanii prezydenta Andrzeja Dudy.
No i jeszcze jedno: Tusk coraz mocniej i chętniej miesza po stronie opozycyjnej. A nikt w ciągu ostatnich lat nie zrobił tyle, co on, by to Prawo i Sprawiedliwość trzymało stery państwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/480083-oboz-rzadzacy-stoi-w-roku-2020-przed-gigantyczna-szansa