Nędzna frekwencja na pierwszych protestach przeciwko ustawie antyanarchicznej ustawie sądowej to ważny sygnał, i chyba nie przypadek. Owszem, Polacy szykują się do świąt, aura mocno jesienna, i być może to dopiero początek, ale jednak mamy z czym porównywać. W lipcu 2017 roku protesty wyglądały o niebo lepiej, choć był środek wakacji. W grudniu 2016-go roku święta i zima także nie przeszkadzały. Tym razem wyraźna klapa.
Dlaczego? Można wskazać wiele czynników: świeży mandat demokratyczny obozu rządzącego, konflikty w opozycji, zmęczenie zawiłą tematyką wymiaru sprawiedliwości. Ale znów: tuż po wyborach KOD zwoływał nawet 200 tys. ludzi (przynajmniej według niektórych szacunków), a kondycja opozycji to też rzecz względna, bo przecież Senat zdobyła. Jeśli byłaby energia, jeśli temat rozpalałby zwolenników III RP, to żadna przeszkoda nie byłaby istotna. To w końcu przecież ludzie, którzy naprawdę potrafią się błyskawicznie skrzyknąć. Dodajmy, że największe media, zwłaszcza TVN, naprawdę nadepnęły pedał gazu niemal do dechy, strasząc od rana do nocy ustawą rzekomo „represyjną”.
Ale tak naprawdę przyczyna klapy jest inna, i da się ją sprowadzić do prostego stwierdzenia: sędziowie przegięli. Konkretnie: przegięła ta ich część, która w sposób otwarty zaangażowała się najpierw w otwartą walkę polityczną, a chwilę później w demolowanie wymiaru sprawiedliwości. Walcząc o swoje przywileje, o dotychczasowy kształt systemu, który wyraźnie wyczerpał swoje możliwości i po prostu przeżył się, establishment sędziowski zapędził się za daleko. Zamiast zbudować sobie autorytet, roztrwonił resztki autorytetu. Pokazał całej Polsce swoją kastowość, niezdolność do kompromisu, upolitycznienie, gotowość do działań w istocie anarchicznych. Rzecz jasna, wciąż ma swoich obrońców, ale są to obrońcy „z urzędu”; to po prostu nasza opozycja i nic więcej.
Kilkanaście dni temu Stanisław Janecki apelował na naszych łamach do sędziów o opamiętanie:
Od końca XVIII wielu nie było takiej determinacji (graniczącej z obłędem), żeby pod szczytnymi i wolnościowymi hasłami (wtedy jak najbardziej i z równie wielkim patosem jak obecnie) robić wszystko, żeby zaszkodzić własnej ojczyźnie. Wtedy „lud” nie wytrzymał. Nie, to nie jest straszenie. To jest próba uświadomienia rokoszanom, że ludzie to widzą. I gromadzi się w nich gniew, bo nikt ich tu nie traktuje poważnie, a wręcz przeciwnie. I nic na tym nie zyskują, a wyłącznie tracą. Apeluję zatem, żeby sędziowie (niektórzy) nie przeciągali struny. Dla własnego dobra. A jestem ostatnim, który by akceptował możliwe skutki tego gniewu. Najwyższy czas, żeby się opamiętali, dopóki nie jest za późno.
Sędziowie nie opamiętali się. W zamian zdecydowali się na ruchy wprost groźne dla naszej państwowości: uznali, że mogą zastępować prezydenta w decydowaniu o tym, kto jest sędzią, a kto nie jest. Uznali też, że mogą pominąć konstytucyjne uprawnienia parlamentu i Trybunału Konstytucyjnego. Przepowiadanego przez Stanisława Janeckiego gniewu ludu jeszcze nie widać, ale widać coś, co jest w sumie jeszcze większą klęską „kasty”: obojętność. Także tych, którzy jeszcze dwa lata temu wychodzili na ulice, by „bronić sądów”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/478642-moze-frekwencyjna-klapa-uswiadomi-sedziom-ze-przegieli