Wtorkowe expose premiera Mateusza Morawieckiego można interpretować i oceniać na wielu poziomach. Jedni zapamiętają konkretne zapowiedzi w kwestii gospodarczej (w tym ciekawy wybieg w sprawie zmiany konstytucji co do środków z PPK), inni podkreślenie kwestii wartości (jak w sprawie ochrony rodziny), jeszcze inni mrugnięcia okiem do wyborców lewicy czy liberałów (jak choćby w kwestiach ochrony klimatu, jakości powietrza, etc.). Różnorodność wysyłanych sygnałów była największą siłą tego przemówienia: widać wyraźnie, że Morawiecki - a w ślad za nim cały obóz Jarosława Kaczyńskiego - zamierza grać na wielu fortepianach, akcentując kolejne kwestie w zależności od bieżących potrzeb i oczekiwań społeczeństwa.
To nie przypadek, że szef rządu tak mocno i często zwracał uwagę na „normalność”. Mateusz Morawiecki chce, by jego gabinet, jak i cały okres „dobrej zmiany” został zapamiętany i zakotwiczony w powszechnym odbiorze jako zespół polityków zwracających uwagi na codzienne problemy. Tym bardziej, że te ostatnie ulegają zmianom - jeszcze do niedawna prawicowy polityk wskazujący priorytety w obszarach bezpieczeństwa ruchu drogowego (buspasy, relacje piesi-kierowcy), zużycia plastiku czy bezemisyjnych szkół byłby odebrany jako ktoś oderwany od rzeczywistości. Dziś Morawiecki po prostu reaguje na wyzwania zmieniających się aspiracji i potrzeb elektoratu - także tego, który oddaje swoje głosy na PiS. Co charakterystyczne, bez negatywnych reakcji.
Zarazem w expose wyraźnie zauważyliśmy skrócenie pól potencjalnych sporów. Z pewnością jedną z przesłanek tak miękkiego języka była zbliżająca się kampania prezydencka, ale to chyba szerszy proces. Skończyły się czasy - tak przynajmniej rozumiem ocenę rzeczywistości w wykonaniu Morawieckiego, ale i kierownictwa PiS - w których walka z układem, Platformą czy patologiami III RP mogłaby być głównym motorem napędowym. Powracający przekaz pt. „Przez osiem ostatnich lat…” więcej nie zadziała, to paliwo po prostu się wyczerpuje.
Gdzie go zatem szukać? Morawiecki i PiS wskazują dziś na obszary dotychczas zarezerwowane dla środowisk lewicowych, względnie ruchów miejskich i społeczników. Skoro, czy to się komuś podoba czy nie, dochodzi do rewolucji (także, a może głównie) mentalnej w zakresie ekologii, to politycy PiS chcą stanąć na jej czele. Skoro zbliża się czas innych priorytetów, to PiS chce być tam obecne, zanim staną się one modne. Skoro pewne sprawy zostały domknięte (lub są domykane) po prawej stronie, to trzeba wybrać się w inne obszary. Stąd wyciągnięta ręka do opozycji w wielu różnych obszarach: od transformacji energetycznej, przez pieniądze w PPK, na ulgach proinwestycyjnych dla przedsiębiorców kończąc. Porwać ma też wizja dogonienia Zachodu - wreszcie, po latach, jak wskazał Jarosław Kaczyński wykorzystania „okna możliwości”, jakie otwiera się przed naszym krajem. Wystąpienie prezesa PiS było swoistym uzupełnieniem, obudowaniem ideowym, politologicznym technokratycznego expose szefa rządu. Zarazem perspektywa ta (omawiana jako polska wersja państwa dobrobytu) ma być w wizji premiera i całego PiS osadzona w podstawach związanych z konserwatywnym zapleczem w wartościach.
Czy czegoś zabrakło w samym expose? Zapewne każdy dołożyłby tu własne wątki - mnie osobiście brakowało zwrócenia uwagi na jakość usług publicznych, na podkreślenie podkręcenia mechanizmów, które, jak celnie wskazał prof. Zybertowicz, sprawiały, że PiS świetnie radzi sobie w reformach ważnych, ale łatwych do wprowadzenia (500+), ale systemowo wciąż jest zagubiony (Mieszkanie+). Jeśli chodzi o korektę modelu władzy więcej mówią nam korekty przy strukturze nowego-starego rządu (wzmocnienie KPRM, podkreślenie roli poszczególnych resortów) niż dzisiejsze expose. Niemniej jednak przemówienie szefa rządu u progu pracy jego gabinetu zawsze jest jakimś niedosytem. Nie pomoże tu ani 90, ani 190, ani i 1900 minut. To po prostu fakty.
Wracając do głównej myśli; tak naprawdę nikt - także w PiS - nie jest dziś do końca przekonany, czy ten koncert wielu fortepianów ułoży się w całość dzieła, czy przekaz trafi zarówno do wyborców twardych, zdeklarowanych i domagających się wciśnięcia pedału gazu, jak i tych, którym może być nie po drodze z codziennym PiS, ale ich priorytety spotkają się gdzieś po drodze z priorytetami rządu Morawieckiego. Inaczej jednak partii z poparciem 45% + nie da się prowadzić, inaczej budować poparcia dla prezydenta (a więc 50% +) nie da się tworzyć. To nieustanne balansowanie, próbowanie, testowanie, stawianie kroku do przodu, by za chwilę zrobić jakiś w bok, mniej lub bardziej pozornie ustępując, schodząc na kompromis. Nawet jeśli w retoryce oznacza to zabranie „drugiej Irlandii”, jak uczynił w swoim wystąpieniu prezes Kaczyński, wskazując na przykład zgody co do fundamentalnych kwestii dot. rozwoju gospodarczego. I tak pozostanie przynajmniej do maja i wyborów prezydenckich, które będą kluczowym testem na skuteczność tej strategii. CZYTAJ TAKŻE: Jeszcze jeden wątek po expose: Zandberg zakończył projekt „opozycji totalnej”, wysyłając Schetynę na ławkę rezerwowych
ZOBACZ TAKŻE NOWY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/473627-po-expose-premier-morawiecki-gra-na-wielu-fortepianach