Nie zgadzam się z częścią diagnoz stawianych przez Pawła Kukiza, a ideę iż wszystko rozwiążą okręgi jednomandatowe uważam wręcz za szkodliwą. Jest ona zresztą sprzeczna np. z doświadczeniem Ukrainy (tam te okręgi są źródłem największej patologii). Cenię jednak pewną presję na demokratyzację życia publicznego (przydałoby się jej więcej zwłaszcza w samorządowych księstwach) oraz dotrzymywanie słowa. Obiecał, że nie przerobi ruchu społecznego w partię i słowa dotrzymał - jakiż kontrast z Robertem Biedroniem, który nie potrafił się oprzeć pierwszej lepszej pokusie (lukratywny mandat w PE). Nie dał się też utopić warszawskim szaleństwom, co zdarzyło się Ryszardowi Petru (porównuję nie umysły, a charaktery).
Na drugim biegunie jest wyraźne od pewnego czasu zaniedbywanie własnego dziecka politycznego.To poważna sprawa, bo lider nigdy nie jest sam - ktoś mu zaufał, ktoś wiąże z nim plany, ktoś położył na szali swoją karierę. Ale Kukiza jest za mało, by myszy nie harcowały. Kukiz nie pilnuje i nie wzmacnia organizacji, nie oliwi jej codziennie - a to w polityce, jak wszędzie, ważniejsze niż talent.
Do tego te ciągłe sygnały, że może Ruch się z kimś połączy, że coś nowego z tego będzie, że posłowie się rozpierzchną. Każda z takich informacji (jasne, że często suflowanych przez wrogów, ale nie zawsze) to kolejne osłabienie, kolejna wątpliwość, czy Kukizowi jeszcze się chce. A przecież potencjał nadal jest ogromny: nawet w wyborach europejskich, przy słabej aktywności i zgarnięciu przez największe siły ponad 80 procent głosów, wcale nie było tak daleko od progu wyborczego.
Na pytanie, czy Ruch Kukiz‘15 przetrwa, odpowiedź jest zatem dość prosta: tak, jeśli Pawłowi Kukizowi będzie się chciało. Nie, jeśli uzna, że już jest zmęczony.
Co wybierze autor największej niespodzianki wyborczej sprzed czterech lat? Czy znajdzie energię i będzie potrafił na nowo nazwać, odświeżyć, swoje idee?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/451511-na-pytanie-czy-kukiz15-przetrwa-odpowiedz-jest-prosta