Przy ocenie czwartkowej debaty, jaka odbyła się na antenie Telewizji Polskiej, przede wszystkim należy podkreślić umiarkowany wpływ tego rodzaju dyskusji. Czasy się zmieniają, a wraz z nimi przesłanki, jakimi kierują się wyborcy przy urnach. Niemniej jednak im bliżej wyborów, tym więcej osób (w tym widzów) zainteresowanych jest sprawami politycznymi, więc i tej dyskusji - nawet jeśli realnie nudnej i przewidywalnej - lekceważyć zupełnie nie można.
Zanim pokuszę się o ocenę poszczególnych polityków, dodajmy jeszcze oczywisty fakt - nieobecni nie mają racji. W związku z tym w wyraźny sposób na tej debacie straciło Polskie Stronnictwo Ludowe. Koalicja Europejska delegowała do programu polityka Platformy (będzie jeszcze o nim mowa), a politycy z koniczynką w klapie marynarek zapłacili cenę za skonsumowanie potencjału wyborczego PSL przez Grzegorza Schetynę. Koniec końców rachunek zysków i strat będzie jednak wystawiony ludowcom dopiero jesienią. Na pewno jednak ta debata zostanie wpisana po stronie tych drugich.
Co z politykami obecnymi w studiu TVP?
Prawo i Sprawiedliwość wystawiło do debaty Jadwigę Wiśniewską i myślę, że nie może tego żałować. Europosłanka z Myszkowa poza wpadką w pierwszym pytaniu (przejęzyczenie i zamiana w zakresie euro i złotówki) wypadła nieźle. Kontra do polityka Platformy w zakresie wsparcia dla tzw. małżeństw homoseksualnych wybrzmiała mocno, podobnie jak opanowanie Wiśniewskiej w zakresie prowokacyjnych wrzutek (co do ustawy 447) ze strony przedstawiciela Konfederacji. Pytanie, czy opanowania nie powinna zastąpić jednak bardziej zdecydowana kontra, tym bardziej, że można było w ciemno przewidzieć ten scenariusz.
Otwierająca listę PiS w województwie śląskim była jednak do debaty przygotowana, a precyzyjnie nakreślony przekaz w sprawie poruszanych tematów generalnie zrobił swoje. Nie był to występ, który zostanie zapamiętany na długie tygodnie, niemniej jednak zgrabna żonglerka argumentacją (z której Wiśniewska znana jest w swoim okręgu) dała o sobie znać. Jan Olbrycht (Platforma Obywatelska) reprezentujący Koalicję Europejską nie wyróźnił się w zasadzie niczym, co mogłoby zostać zapamiętane. To charakterystyczne, że KE postawiła w tej dyskusji na polityka niekontrowersyjnego, merytorycznie przygotowanego (nawet biorąc pod uwagę propagandową wrzutkę z węglem z Donbasu), skupionego wokół konkretu. Olbrycht nie jest politykiem wojowniczym, co dało się odczuć w debacie.
Niemniej jednak jego brak stanowiska w zakresie związków partnerskich i ideologicznego skrętu Unii Europejskiej wybrzmiał mocno. Tym samym Olbrycht otworzył pole dla lewicy, które wykorzystali Adrian Zandberg (więcej) i Krzysztof Śmiszek (mniej). Przy okazji Koalicji Europejskiej odczuwalna była wyraźna niechęć do jednoznacznych deklaracji - i nie ma się co dziwić, biorąc pod uwagę tak duży rozstrzał, jeśli chodzi o ugrupowania tworzące ten sojusz. Olbrycht to jednak polityk sprawny, uniknął większości pól minowych, nie sprzedawał przekazu „totalnej opozycji” i może być z siebie zadowolony.
Krzysztof Śmiszek z Wiosny wypadł w tej debacie najgorzej. Wyraźne zdenerwowanie z początku dyskusji z czasem ustąpiło, niemniej jednak infantylizm w wypowiedziach tego polityka był wyraźny aż nadto. Śmiszek próbował pozycjonować się na kontrze zarówno do PiS, jak i PO, ale nie wychodziło mu to najlepiej. Na jego tle Adrian Zandberg, walczący przecież o podobnego wyborcę, wypadł zdecydowanie bardziej przekonująco.
Adrian Zandberg z Lewicy Razem potwierdził, że w tego rodzaju debatach wypada conajmniej nieźle. W roku 2015 na ostatniej prostej kupił tym samym całkiem sporą część wyborców i niewykluczone, że scenariusz powtórzy się i tym razem. O ile oczywiście debata będzie miała jakiekolwiek znaczenie. Skupiony wokół konkretu i chwytliwych, precyzyjnych haseł, a przy tym mówiący dość swobodnie Zandberg na pewno zaliczy tę dyskusję do udanych. Na tle bezbarwnego Olbrychta czy rozedrganego Śmiszka pokazał się jako polityk jakiś, może niespecjalnie charyzmatyczny, ale jednak budzący elementarne zaufanie. Myślę, że wśród elektoratu lewicowo-liberalnego, nieprzekonanego do Platformy czy Wiosny, mógł zyskać na tej debacie. Inna rzecz, czy przełoży się na to na głosy dla jego komitetu.
Krzysztof Bosak z Konfederacji wyraźnie chciał wykorzystać debatę do przedstawienia - tak siebie, jak i swojego komitetu. To udało się w pewnej mierze; biało-czerwona flaga na biurku i wpinka z przekreśloną ustawą 447 nie wystarczyły jednak - w moim przekonaniu - do tego, by przeciągnąć na własną stronę przesadnie dużą część wyborców PiS czy Kukiz‘15.
Trick z przekazywaną wpinką był przewidywalny i jakoś tam zapewne wybrzmiał, ale Bosakowi zabrakło - paradoksalnie - bardziej wyraźnego pozycjonowania Konfederacji jako ugrupowanie antysystemowe. Co charakterystyczne, Bosak nie stawiał na przekaz antyunijny (być może obawiając się jednoznacznych sondaży w tym zakresie). Obycia medialnego Bosakowi jednak odmówić nie można, a na poziomie poruszania się słowem poradził sobie całkiem nieźle.
W moim przekonaniu jednym z głównych zwycięzców tej debaty był Paweł Kukiz. Lider K‘15 potawił na wyraźne odróżnienie się od PiS (kilkukrotne podkreślenie w zakresie odrzucania jego projektów przez partię rządzącą), co było zrozumiałe, biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie i spekulacje o koalicji PiS-K‘15.
Myślę też, że na poziomie retorycznym Kukiz był skuteczniejszy niż Bosak, biorąc pod uwagę walkę o uwagę i zaufanie wyborcy „antysystemowego”. To był niemal tak dobry Kukiz, jakiego poznaliśmy w roku 2015. Zaskoczył z poparciem dla zwiazków partnerskich, ale myślę, że z pewnością mu to nie zaszkodzi (patrz: sondaże w tej kwestii), a jego wyraźna, na pograniczu dobrego smaku deklaracja w zakresie małżeństw i adopcji dzieci, zrównoważyła zdziwienie konserwatywnych wyborców.
Podsumowując, debata w TVP nie zmieniła, a co najwyżej skorygowała mapę wyborczą na dobę przed ciszą wyborczą. Kilku zwycięzców, nieco na siłę, by się znalazło (Kukiz, Zandberg), innym udało się uniknąć wpadek na ostatniej prostej (Wiśniewska, po trochu również Olbrycht) inni po prostu nie wykorzystali swojej szansy w stu procentach (Śmiszek, Bosak). Ot, zdarzenie jakich w kampanii wiele.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/447968-debaty-w-tv-znacza-niewiele-ale-mamy-pare-plusow-i-minusow