Powiedzieć, że polityka bywa nieprzewidywalna, wymagająca szybkiej i skutecznej reakcji, to obwieścić banał. Niemniej jednak jeśli staje się to regułą działania, a umiejętność przewidywania i uprzedzania wydarzeń zanika, powinna zapalić się czerwona, a przynajmniej pomarańczowa lampka ostrzegawcza.
O szczegółach propozycji nowelizacji kodeksu karnego można, a nawet trzeba dyskutować. O tym, czy zaostrzenie kodeksu karnego będzie skuteczną odpowiedzią na problemy, o tym, czy nie należy pomyśleć o podwyższeniu kary za niezawiadomienie lub ukrywanie czynu pedofilskiego, o kierunku zmian poszczególnych zapisów przyjętego prawa, szerszego niż tylko walka z pedofilią. Myślę, a w zasadzie jestem pewny, że ministrowie Ziobro i Warchoł mieliby po swojej stronie sporo argumentów merytorycznych.
Niestety, czas i kontekst przyjmowanych rozwiązań na taką dyskusję nie pozwala, bo - nie ma co kryć - jest to reakcja na społeczne zainteresowanie tematem po filmie „Tylko nie mów nikomu”, na powszechne oczekiwanie zareagowania przez instytucje państwa, władzę. Nie bagatelizuję i tego kontekstu, ale podporządkowywanie czasu i treści stanowienia prawa oburzeniu (nawet jeśli słusznemu), słupkom sondażowym czy publikacjom dziennikarzy, jest w dłuższej perspektywie drogą donikąd. I co prawda rozdzieranie szat w sprawie szybkości procedowania prawa i jego jakości jest w czasie maratonu kampanii wyborczych naiwnym głosem wołającego na puszczy i pisaniem na Berdyczów, ale niech i te słowa wybrzmią choćby dla spokoju sumienia niżej podpisanego.
TAKŻE: Stoliki przewracane kopniakiem. Kilka akapitów po filmie Sekielskiego
Ale nawet jeśli przyjąć, że nie można abstrahować od pewnych kontekstów polityczno-kampanijnych, to przecież pewne rzeczy można antycypować. O filmie Sekielskiego (i dacie premiery) wiadomo było od dobrych kilku miesięcy - skorzystanie z odpowiednich narzędzi, jakie daje władza i ustawienie kalendarza działań (przemyślanych, przygotowanych, przedyskutowanych…) wydawało się naturalną koleją rzeczy. A jednak reakcja - nawet jeśli w jakiejś mierze skuteczna - wyglądała na spóźnioną, wymuszoną, momentami wręcz nerwową.
Wicepremier Jarosław Gowin w niedawnym wywiadzie dla telewizji wPolsce.pl mówił o potrzebie spokoju przy tworzeniu prawa, o wybieranej przez obóz Zjednoczonej Prawicy drodze na skróty (jak przy maturach, trzynastej emeryturze, kolejnych nowelizacjach ustawy o Sądzie Najwyższym i kilkunastu innych kwestiach). Na razie nie ma żadnego sygnału, który potwierdziłby, że w dającej się przewidzieć przyszłości będzie inaczej. A tryb działania - jak choćby wczorajszy - pokazuje, że stałym elementem staje się reaktywność: na potrzeby kampanijne, na oczekiwania społeczne, na sprawy medialne. I tego, rzecz jasna, nie uniknie się w codziennej polityce (nie ma co nadużywać błogosławionej naiwności), ale reguła działania powinna być inna. W innej mierze po prostu w wielu wymiarach psujemy państwo.
To również pytanie o umiejętność przewidywania harmonogramu zdarzeń w rytmie czysto kampanijnym - już dziś można przecież przygotowywać się na pierwsze dwa tygodnie po wyborach europejskich. Czy tak się dzieje? A to przecież tygodnie, które mogą okazać się kluczowe, jeśli chodzi o dynamikę wyborczą, o pierwsze okrążenie przed jesiennymi już wyborami. Dynamika ta zresztą jest na tyle duża, że sprawy wielkie (jak kolejne „piątki”, realnie zmieniające naszą rzeczywistość) mogą „żyć” o wiele krócej niż mogłoby się wydawać.
Albo te reguły gry obóz rządzący będzie potrafił zmienić (na wielu polach działania), wywrócić stolik i narzucić nowe zasady, albo trzeba przyzwyczaić się do jazdy od bandy do bandy i działaniu w gorączce reakcji i oczekiwania na kolejne sondaże, artykuły i twitty.
ZOBACZ TAKŻE NOWY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/446998-o-trudnej-sztuce-antycypacji-w-polityce