Wbrew medialnym pozorom - a zwłaszcza wnioskom, jakie można wynieść po programach publicystycznych z udziałem polityków - elementarne kontakty między poszczególnymi ugrupowaniami są w Sejmie podtrzymywane. Czasem jest to tylko kurtuazyjna wymiana zdań, innym razem zaś wspólny obiad czy kolacja. Sejmowe kuluary to dobre miejsce do tego rodzaju plotek: dla przykładu swojego czasu słyszałem pełną szczegółów opowieść o spotkaniu Jarosława Kaczyńskiego z Ryszardem Petru (gdy ten jeszcze kierował Nowoczesną i znaczył coś więcej w krajowej polityce). Są jednak i takie kontakty polityczne, które zwiastują coś więcej niż tylko utrzymanie minimalnego poziomu grzeczności czy załatwienie doraźnej sprawy parlamentarnej.
Mam na myśli przede wszystkim relacje na linii Prawo i Sprawiedliwość - Kukiz‘15. W ostatnim czasie można było zauważyć przynajmniej kilka mocnych sygnałów świadczących o pewnym ociepleniu. Politycy oficjalnie mówili o spotkaniach Pawła Kukiza z prezydentem Andrzejem Dudą, Zbigniewem Ziobrą, wreszcie - z Jarosławem Kaczyńskim. Efekt? Do dyskusji na poważnie wrócił temat sędziów pokoju, a przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości raz po raz podkreślają, że inicjatywa pochodzi od posłów K‘15.
To coś więcej niż tylko kurtuazja. Świadczą o tym konkretne decyzje parlamentu, za którymi musi stać wola polityczna. Przykład? 8 marca na mało zauważonej konferencji prasowej parlamentarzyści Kukiz‘15 złożyli projekt tzw. ustawy antykorupcyjnej. Pomysł całkiem niezły - zakłada, że partie polityczne będą miały obowiązek prowadzenia rejestrów wpłat na partie oraz rejestrów umów.
Zgodnie z zapisami w projekcie, rejestry będą jawne, dostępne na stronach internetowych partii i będą musiały podlegać bieżącej aktualizacji. Rejestry umów - jak czytamy - będzie prowadzić także szereg instytucji publicznych, zarówno rządowych, jak i samorządowych. Jak podkreśla Rzymkowski, „najważniejsze jest, aby prewencyjnie odstraszyć potencjalne osoby, które mają zbyt ‘lepkie łapki’ od grosza publicznego, aby ten grosz publiczny był rzeczywiście dwukrotnie badany na co jest wydawany i czy wydawany jest w sposób uczciwy”
— czytamy w depeszy PAP.
O wiele ciekawsze jest to, co stało się z tym projektem klubu opozycyjnego. Zazwyczaj trafiłby on do sejmowej „zamrażarki”, a później - po kilku tygodniach albo i miesiącach zostałby odrzucony natychmiast przez bezwzględną maszynę sejmową. Tym razem było jednak inaczej, co jako pierwszy odnotował serwis 300polityka. Projekt już po pięciu dniach skierowano do pierwszego czytania, kolejne dwa dni później została - w ekspresowym jak na Wiejską tempie - przygotowana opinia Biura Analiz Sejmowych. Co więcej, według słów marszałka Stanisława Tyszki (K‘15) pierwsze czytanie ma odbyć się już na najbliższym posiedzeniu parlamentu, czyli w dniach 3-4 kwietnia. Zanosi się na kolejny - po sędziach pokoju - mały sukces klubu Kukiz‘15. Na razie techniczny, administracyjny, ale nie od razu Kraków zbudowano.
Można oczywiście wzruszyć ramionami i uznać, że to po prostu dobra wola marszałka Sejmu, ale w polityce warto jednak czasem dodać dwa do dwóch. Za takim, a nie innym ruchem, za taką decyzją owszem, musi stać wola, ale ta polityczna. Jak się wydaje, w PiS włączono zielone światło na kolejne ruchy K‘15. I znów - osobista sympatia Jarosława Kaczyńskiego do Pawła Kukiza to jedno, ale w tle jest obliczony skutek polityczny, czyli przekonanie, że jesienią tego roku PiS może potrzebować koalicjanta. Arytmetyka i korzystny układ koalicyjno-polityczny w takim wymiarze jak w roku 2015 mogą się nie powtórzyć (mocny start Razem, lewica pod koalicyjnym progiem, etc.).
Od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości wielu komentatorów (w tym niżej podpisany), ale i polityków (także z partii rządzącej) zwracało uwagę, że biorąc pod uwagę wyłącznie pragmatyczne przesłanki, PiS zbyt ostro traktuje K‘15. Było w tym trochę naturalnej arogancji władzy, trochę przekonania, że politycy od Kukiza tak naprawdę grają na powrót Platformy, a trochę przeświadczenia o wielkiej kruchości, niemalże tymczasowości tej władzy. To się zmieniło - „dobra zmiana” okrzepła, momentami zresztą zbyt bardzo, a w PiS pojawia się oczywiste pytanie: co dalej?
Jedną z naturalnych furtek, których nie warto zatrzaskiwać, mostów, których nie warto palić, są rozmowy z przedstawicielami innych partii czy ruchów. Stąd nieformalne spotkania na linii PiS-PSL, których było sporo w ostatnim czasie (do czego jedni i drudzy niezbyt chętnie się przyznają), stąd mrugnięcia okiem premiera Mateusza Morawieckiego pod adresem ludowców (szerzej pisałem o tym w tym miejscu), wreszcie - badanie gruntu w Kukiz‘15. Nie każde ze spotkań, nie każda z decyzji musi być zwiastowaniem wielkich zmian czy planów, ale jedno jest pewne: w PiS nikt nie zamierza zatrzaskiwać sobie drzwi. Za dużo niewiadomych, za mało pewnych badań i sondaży, zbyt duże doświadczenie zwłaszcza wśród liderów partyjnych, by pozwolić sobie na taką beztroskę czy arogancję. Najbliższe miesiące poza ostrą walką polityczną mogą przynieść nam więc kilka nieoczywistych zagrań, wypowiedzi czy sygnałów. A jesienią - przedziwne sojusze. Ot, uroki roku wyborczego.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
-
W najnowszym numerze „Sieci”: W artykule „Anglicy znaleźli trotyl” Marek Pyza i Marcin Wikło publikują najnowsze informacje dotyczące katastrofy smoleńskiej, do których udało im się dotrzeć. To trzeba przeczytać!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/439555-nowogrodzka-otwiera-furtki-do-rozmow-a-moze-i-do-koalicji