Wychodząc z inicjatywą spotkania z liderami klubów i kół poselskich premier Mateusz Morawiecki podejmował spore ryzyko. Napięcie po gdańskiej tragedii nieco już wprawdzie opadło (także dlatego, że wiemy niemal na pewno iż był to czyn kryminalny z chorobą psychiczną sprawcy w tle), ale wciąż jest na tyle duże, by niektórym dyktować niemądre słowa i podpowiadać cyniczne kalkulacje. A jednak, z wyjątkiem jak zwykle chodzącego przedziwnymi ścieżkami Ryszarda Petru, udało się zgromadzić liderów najważniejszych sejmowych formacji. I poważnie porozmawiać o tym jak sprawić, by takich wydarzeń było jak najmniej. Mnie bowiem od tamtego finału WOŚP prześladuje pytanie: co by się stało, gdyby ten szaleniec rzucił się z nożem na młodych wolontariuszy, w tłumie? Gdyby tam były nasze dzieci?
Procedury bezpieczeństwa ewidentnie nie zadziałały prawidłowo. Przede wszystkim podczas finału WOŚP, gdzie zabrakło profesjonalnej, wymaganej przy tak dużej imprezie ochrony.
CZYTAJ WIĘCEJ: UJAWNIAMY. Połowa ochroniarzy zabezpieczających gdański finał WOŚP nie miała 18 lat. „To były dzieciaki”
Ale i państwo powinno przejrzeć swoje procedury. Być może nie dało się przewidzieć, że Stefan W. dokona tej zbrodni (podczas napadów za które był skazany nikogo nie skrzywdził, nie zranił, posługiwał się atrapą), być może jego choroba psychiczna nie kwalifikowała go do przymusowego leczenia, ale musimy mieć pewność, musimy przejrzeć i być może poprawić prawo. I to zapowiedziano. Podobnie jak pełną informację w Sejmie o przebiegu śledztwa. To powinno jeszcze zmniejszyć wątpliwości. Zarówno te, że coś jest ukrywane, jak i te, że w tle były jakieś porachunki.
Dobrym ruchem było poprzedzenie spotkania w Sejmie przeglądem tematów w gronie najważniejszych w tej sprawie ministrów - sprawiedliwości, spraw wewnętrznych, zdrowia.
Był to jasny gest, że nie zaczyna się od bicia w cudze piersi, że rządzący wiedzą iż w tej sprawie społeczeństwo ma szczególnie mocne prawo by pytać o przyczyny tragedii.
Szkoda, że niektórzy liderzy opozycji brnęli w wątek rzekomej pośredniej odpowiedzialności telewizji publicznej za tę zbrodnię. To zwykłe kłamstwo, operacja dezinformacyjna w której porządni ludzie nie powinni brać udziału. Setki mocnych artykułów o wątpliwościach wobec majątku śp. Pawła Adamowicza napisały media lewicowo-liberalne, śledztwa prokuratura rozpoczęła za czasów PO-PSL, Platforma pognała go z partii, a potem próbowała wymusić rezygnację z kandydowania. Czepianie się teraz TVP, która miała prawo dociskać aktywnego, wyrazistego polityka, wygląda na próbę zagłuszenia własnych wyrzutów sumienia.
I co najważniejsze: może rzeczywiście warto poważnie porozmawiać o mediach, ale dlaczego tylko o jednej stacji? Bo publiczna? Czy dysponujący koncesją na nadawanie naziemne - a więc dobrem rzadkim i publicznym - TVN może naprawdę wszystko? Nie ma żadnych obowiązków względem rzetelności, spokojnego prowadzenia rozmów, szacunku dla wszystkich? Tam można pogardliwie nazywać wyborców PiS „wyznawcami”? Czy nie widzicie państwo, że po kilku godzinach oglądania tej stacji skacze każdemu poziom emocji - i to tak, że ma ochotę powalczyć z pisowcami w powietrzu i na ziemi? Ja widzę, bo czasem oglądam.
Cóż, może i na poważną rozmowę o mediach przyjdzie czas. Dziś trzeba powiedzieć, że w piątek mogliśmy wreszcie, pierwszy raz od gdańskiej tragedii, doświadczyć powiewu normalności i dobrego politycznego przywództwa. Działając w ten sposób możemy spróbować wspólnie wyjść z tego klinczu i niepokoju.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/431215-wreszcie-troche-normalnosci-i-przywodztwa-w-polityce