Jedno z kluczowych pytań na polityczny, wyborczy rok 2019 zadał na antenie telewizji wPolsce.pl prof. Andrzej Zybertowicz.
Czy w sytuacji gdy opozycja pójdzie w stary schemat straszenia PiS-em, czy PiS w reakcji na kampanię negatywną odpowie też kampanią negatywną, czy będzie w stanie dokonać ucieczki do przodu, pokazać Polakom kolejne cele realizowalne, ważne dla dobrostanu Polaków?
— zastanawiał się socjolog, doradca prezydenta Andrzeja Dudy.
ZOBACZ KONIECZNIE CAŁY WYWIAD:
Środowe przyspieszenie w parlamencie było jedną z odpowiedzi na to pytanie. Złożenie wniosku o wotum zaufania to naturalny ze strony premiera Mateusza Morawieckiego ruch wyprzedzający. Zamiast wyłącznie odpierać zarzuty (przy okazji wotum nieufności złożonego przez PO) i jedynie przyjmować ciosy, zamiast - jak pisałem - permanentnego catenaccio, Morawiecki postawił na kontratak. I przynajmniej w krótkiej perspektywie wygrał.
Zagranie z wnioskiem o wotum zaufania nie jest niczym nowym - widzieliśmy to w wykonaniu Donalda Tuska, który potrafił zgrabnie odwrócić wektory niekorzystnej dla siebie opowieści, która zaczynała dominować w kraju. Podobnie może być w przypadku premiera Morawieckiego - wotum zaufania to swoisty mały polityczny reset, którego nie można nadużywać, ale który pozwoli na wspomnianą przez prof. Zybertowicza ucieczkę do przodu.
Otrzymanie takiego wotum zaufania pozwala złapać głębszy oddech i otwiera premierowi furtkę do przejęcia inicjatywy. Inna rzecz, czy z takiej furtki obóz władzy skorzysta. Moment jest ku temu bardzo dobry - ostatnia zadyszka i zagonienie do defensywy, okres przedświąteczny, wreszcie przedwstępne otwarcie sezonu politycznego w roku 2019. W tym kontekście trzeba czytać zarówno sam wniosek, jak i sobotnią konwencję PiS oraz przełożenie głosowania nad budżetem. Jeśli okaże się, że za wnioskiem o wotum pójdą kolejne społeczne i polityczne propozycje dla Polaków, środowy manewr może okazać się naprawdę skuteczny.
Jest jeszcze jeden aspekt całego przedsięwzięcia, na który zwracają uwagę nawet politycy i komentatorzy niechętni premierowi Morawieckiemu. Szef rządu swoim wystąpieniem udowodnił, że nie tylko coraz lepiej rozumie polityczne mechanizmy (zagrywka z wotum, forma debaty, umiejętność zaskoczenia opozycji), ale i jest coraz bardziej sprawnym politykiem. To nie jest (jeszcze?) sprawność charyzmatycznego polityka porywającego tłumy, ale paliwa spokojnie wystarczyło na spójne, humorystyczne i celne przemówienie. Jeśli okrasić to przełamaniem schematycznych filmików wysyłanych w internetową rzeczywistość, zaczyna wyglądać na to, że w KPRM z powrotem ktoś chce zapanować nad przekazem. Na tle bezczynności i marazmu ostatnich tygodni to już coś, z czego wyborcy PiS mogą być zadowoleni i z nieco większym optymizmem wejść w nowy rok.
Premier swoje przemówienie wygłaszał też do tych spośród swoich zwolenników (ale i posłów, proszę mi wierzyć), którzy nie do końca pozytywnie oceniają ostatnie 12 miesięcy Morawieckiego w roli szefa rządu. Miał być efekt wow, jakościowe szarpnięcie cuglami, a w praktyce wyszło permanentne gaszenie pożarów i minimalizowanie strat po przyjmowaniu ciosów (na które często premier nie miał przesadnego wpływu).
Trwanie bywa w polityce bardzo ważne, ale jeśli staje się fundamentem prowadzenia polityki, mechanizm zaczyna zgrzytać. Najwyraźniej w KPRM zaczęto dostrzegać problem: dzisiejsze wystąpienie Mateusza Morawieckiego można odczytać jako wzmocnienie jego pozycji, potwierdzenie mandatu. No i pewne otwarcie na rok 2019, decydujący dla kształtu politycznej sceny w naszym kraju. W tym kontekście środowe przemówienie Morawieckiego może być pozytywem dla prawicy - żadnym tam gamechangerem czy przełomem, ale jednak sygnałem, że premier to jednak gracz wagi ciężkiej, który potrafi wziąć do rąk polityczne cugle, na klatę odpowiedzialność za stan gry. Inna rzecz, co z tymi cuglami zrobi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/425308-wniosek-o-wotum-premier-morawiecki-chwyta-polityczne-cugle